Barbarossa był największym piratem Morza Śródziemnego, ale Morze Bałtyckie też miało swoich największych piratów, tylko 100 lat wcześniej – Braci Witalijskich. Brzmi może mało strasznie, ale zawdzięczamy im jedną rzecz.

Kariera Braci przebiegała zgoła odwrotnie niż Barbarossy, czyli zaczynali od kaprów, a potem się rozbuchali i skończyli jako piraci. I to nędznie. Ale po cóż mieli być kaprami i zdobywać listy rządzących, jak mogli nadużywać prawa brzegowego? Prawo pozwalało zabrać towar statku wyrzuconego na mieliznę czy brzeg w przypadku śmierci załogi. Bracia więc zapalali błędne latarnie (ogniska) i źle naprowadzali statek, po czym mordowali całą załogę. Podobno takim pirackim miastem był Hel.
Początek Braci Witalijskich sięga roku 1389, kiedy szwedzki król Albrecht III wynajął grupę biedaków do przewiezienia żywności do obleganego Sztokholmu. Grupa zaczęła się rozrastać i okazało się (po zawarciu pokoju szwedzko-duńskiego), że nie ma co ze sobą począć. Tak rozpoczęło się ich piractwo, które było zakałą Bałtyku i przede wszystkim Hanzy.
Główną ich bazą było Visby na Gotlandii, ale mieli też miejscówkę w naszych Rowach koło Słupska.

Średniowieczne Visby wg Carla Gustafa Hellqvista, 1882 r.

Żeby nie było tak okrutnie, to powiem, że część łupów rozdzielali między biednych w nadmorskich osadach i ludność ich kochała. Zapewniali więc sobie przychylność na lądzie. Było ich ok. 1500.
Szczyty pirackich sukcesów przypadają na dowództwo Klausa Störtebekera, który jednym haustem wypijał 4-litrowy kufel piwa. Nie można go było upić.
Kres przyszedł na Braci wraz Konradem von Jungingenem, który w 1398 r. zorganizował wyprawę na Visby. Flota liczyła 84 okręty i 4000 wojaków, w tym 50 braci zakonnych. Widać więc, że tego piractwa wszyscy już mieli dość. Atak był zaskoczeniem, bo to był marzec i kra jeszcze stała na Bałtyku. Ci, którzy przeżyli, rozpierzchli się, ale wtedy ruszyła Hanza i przeczesywała wszystkie zatoki, rozprawiając się także z tymi, którzy im pomagali.
Ostatnia bitwa miała miejsce w 1401 r. – między Braćmi Witalijskimi a „Łaciatą Krową” – zamaskowanym okrętem wojennym Hanzy. Ujęto wtedy Klausa Störtebekera (to jest właśnie grafika, którą zamieszczam, pochodzi z 1877 r., Klaus jest w żółto-szarych rajtuzach) i w konsekwencji ścięto. Niedobitki działały jeszcze później, aż do 1488 r. gdzieś na Morzu Północnym., ale to już nie było to.

 

Co zatem im zawdzięczamy? Niewątpliwie gdyby nie oni, byłaby inna przyczyna, ale z ich powodu krzyżacy zbudowali drewniany blokhauz w miejscu, które stało się później Twierdzą Wisłoujście – w celach obronnych. Nie była to wielka rzecz jako dzieło fortyfikacyjne, ale dało początek kolejnym umocnieniom, najpierw drewnianym, a z czasem murowanym.

Anna Pisarska-Umańska

Dodaj opinię lub komentarz.