Od dwóch miesięcy mieszkańcy Brzeźna żyją „strefą relaksu”, a właściwie ordynarnym namiotem, który stanął naprzeciwko Domu Zdrojowego przy ul. Zdrojowej.  W ich opinii namiot nie tylko nie przypomina Hali Plażowej, której odbudowę przez 30 lat obiecywało Miasto i inwestor, ale jest sprzeczny z miejscowym planem oraz został postawiony bez wymaganych pozwoleń. Uważają, że to, co się dzieje z nieruchomością, może prowadzić do zmiany ustalonego sposobu zagospodarowania działki i degradacji otoczenia Domu Zdrojowego. Z ustaleń Radia Gdańsk wynika, że nieoficjalne ustalenia Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego wskazują na samowolę budowlaną. 

Na przełomie XIX i XX w. w miejscu, gdzie dzisiaj stoi kontrowersyjna strefa relaksu, znajdowała się Hala Plażowa. Najbardziej rozpoznawalny, obok Domu Zdrojowego, obiekt ówczesnego kąpieliska w Brzeźnie. O odbudowie tej perły wybrzeża gdańskiego, która miałaby być katalizatorem zmian przywracających dawną świetność dzielnicy, zapewniały władze Gdańska przez 30 lat, z nieżyjącym i najdłużej urzędującym prezydentem Pawłem Adamowiczem na czele.

Hala Plażowa

Mijały kolejne lata, powstawały kolejne spółki związane z nieruchomościami, działka była obciążana wielomilionowymi hipotekami,  inwestor zadłużał się wobec miasta, a Hali Plażowej jak nie było, tak nie ma do dziś. Wszystko przy zadziwiającej wyrozumiałości i naiwności władz miasta i urzędników.

Kiedy było bowiem jasne, że spółka Strandhalle nie wywiąże się z umowy z miastem, że ówczesny inwestor nie jest gotowy ani organizacyjnie, ani finansowo do realizacji tej inwestycji, w 2014 r. prezydent Paweł Adamowicz przystąpił do zmiany miejscowego planu, pomimo alarmujących głosów radnych opozycji oraz mieszkańców Brzeźna. Ci jednym głosem wskazywali, że inwestor nie jest wiarygodny, że nie wywiąże się ze zobowiązania do odbudowy Hali Plażowej, a zmiana miejscowego planu posłuży mu do dalszego obciążania nieruchomości hipotekami, które już wtedy obciążały nieruchomość na kwotę blisko 40 mln zł. Pomimo apeli mieszkańców Rada Miasta Gdańska uchwaliła miejscowy plan. Hala jednak nie powstała.

Od samego początku władze Gdańska były wyjątkowo naiwne i nad wyraz wyrozumiałe wobec niewiarygodnego inwestora, chociaż ten nic nie zrobił, żeby wywiązać się z umowy. W przeszłości kilkukrotnie wychodziły naprzeciw niego z pomocną ręką, najpierw zawierając niekorzystną ugodę sądową, a w 2014 r. zmieniając miejscowy plan na jego warunkach, chociaż mogły i powinny już wtedy uciąć ten gordyjski węzeł i doprowadzić do zwrotu tej nieruchomości do zasobów miejskich. Nic takiego jednak się nie stało.

– Mamy bardzo bogate doświadczenie, to nie tylko myśl, ale także doświadczenie empiryczne dotyczące zarówno tego miejsca, jak i chociażby Wyspy Spichrzów, i mamy realne podstawy mieć duże wątpliwości co do zaufania do potencjalnych inwestorów. […] miasto na pewnym etapie nie skorzystało z możliwości odzyskania tego gruntu, słodka tajemnica pana prezydenta – przestrzegał przed niewiarygodnym inwestorem ówczesny radny PiS Grzegorz Strzelczyk.

Pomimo wielokrotnie składanych obietnic przez inwestora wespół z władzami miasta, przez kolejne lata krajobraz tego miejsca się nie zmieniał. Jedynym śladem po pracach budowlanych był dół wykopany na początku lat dziewięćdziesiątych, porośnięty dziko rosnącymi krzewami oraz rozpadające się ogrodzenie z falistej blachy.

Strefa relaksu i pierwsze wątpliwości konserwatora

Temat działki po Hali Plażowej ponownie wrócił na tapetę w 2020 roku, kiedy działkę wydzierżawiła spółka Deo Concierge, której udziałowcem jest Natalia Nowak, córka znanego gdańskiego przedsiębiorcy z branży mięsnej oraz samorządowca PO Zbigniewa Nowaka. Spółka zakopała dziurę, przedstawiła koncepcję strefy relaksu, a następnie postawiła kilka kontenerów usługowych i leżaków. Nie została ona uruchomiona z początkiem sezonu, a kilka miesięcy później. Wszystko przez przedłużające się procedury formalne i długie oczekiwanie na zaopiniowanie projektu przez konserwatora zabytków.

Wtedy bowiem pojawiły się pierwsze wątpliwości, czy „Hala Plażowa Brzeźno”, jak pierwotnie została nazwana ta inwestycja, nie powinna być traktowana jako tymczasowa zabudowa, której w tym miejscu nie dopuszcza miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

Ostatecznie konserwator zdecydował się na wydanie opinii, nie zaś pozwolenia, które zgodnie z ustawą o ochronie zabytków upoważniałoby inwestora do realizacji tego zamierzenia. Pomimo braku takiego pozwolenia, spółka zaryzykowała i zdecydowała się zrealizować strefę relaksu.

Strefa relaksu okazała się strefą kiczu i udręki dla mieszkańców Brzeźna

Za nim rzeczona strefa została zrealizowana spółka Deo Concierge poprzez swoich przedstawicieli zapewniała, że strefa, która powstanie, będzie dla mieszkańców Brzeźna i turystów przyjazną przestrzenią spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu.

Inwestor planuje stworzyć przyjazną dla mieszkańców Gdańska i turystów przestrzeń spędzania czasu na świeżym powietrzu, zgodną z zaprezentowaną koncepcją. Ma nadzieję, że w sposób stały przestrzeń ta wpisze się w krajobraz Brzeźna i co roku będzie rozwijana poprzez udostępnienie nowych różnych atrakcji dla gdańszczan i ich gości. – zapowiadała Małgorzata Kropielnicka, przedstawiciel inwestora.

Na zapewnieniach jednak się skończyło, bo plany zostały na papierze, a rzeczywistość okazała się ponura jak papier toaletowy. Operator zbudował chaotyczne, niekorespondujące z zabytkowym otoczeniem Parku Zdrojowego kontenery, namioty i budy. A z przyjaznej mieszkańcom i turystom strefy zostały tylko wspomnienia z czasów, gdy po dziurze wstydu hulała jedynie morska bryza.

Głośne imprezy do późnych godzin nocnych, śmierdzące toalety toi toi, zarzygane ławki w Parku Haffnera, menele, czy walące się worki ze śmieciami, to krajobraz otoczenia Domu Zdrojowego i Parku Haffnera, po uruchomieniu strefy.

Kontrowersyjne koncerty

Kontrowersje budzą również planowane koncerty w tym miejscu. Wystarczy tylko wspomnieć o koncercie, który ma się odbyć na inaugurację sezonu tj. 3 czerwca, którego bohaterem będzie kontrowersyjny raper o polsko-afgańskich korzeniach Malik Montana, który swoją popularność zbudował na piosenkach ociekających kontrowersyjnymi treściami, jak: narkotyki, seks i kult pieniądza, czy przedmiotowym i seksistowskim odnoszeniu się do kobiet, nazywając je „zdzirami” czy „sukami”. Towarzyszą im wulgarne opisy aktów seksualnych, przyprawione przepychem i narkotykami.

Czy „tandeta” zastąpi Halę Plażową?

Mieszkańcy mają obawy, że działania, które są podejmowane przez organizatora oraz bierność urzędników, nie są przypadkowe. Według nich zmierzają one do zmiany postrzegania tego miejsca przez mieszkańców, a docelowo również zagospodarowania tego terenu w taki sposób, by stały się one stałym elementem krajobrazu zespołu parkowo-zdrojowego przy ul. Zdrojowej. Finalizacją tych działań ma być zmiana miejscowego planu, który usankcjonuje tę zabudowę.

Obawy mieszkańców zdają się potwierdzać słowa przedstawicielki inwestora, która nie ukrywa zamiarów związanych z tym terenem i wprost wyraża nadzieję, że kontrowersyjna zabudowa, która tworzą tzw. „strefę refleksu” „w sposób stały […] wpisze się w krajobraz Brzeźna i co roku [strefa relaksu -dop.  aut] będzie rozwijana poprzez udostępnienie nowych różnych atrakcji dla gdańszczan i ich gości.”

W opinii Mateusza Błażewicza, radnego Brzeźna, nie można dopuścić do tego, żeby ta zabudowa została na działce przy Zdrojowej.

– Nie dopuszczamy sytuacji, żeby taka zabudowa stała się permanentnym elementem krajobrazu przy zespole parkowo-zdrojowym. Jeśli do tego dopuścimy Hala Plażowa nigdy nie zostanie odbudowana, a przestrzeń wokół Domu Zdrojowego będzie konsekwentnie degradowana. W tym momencie ważą się losy tej części Brzeźna, tego jak to miejsce będzie zagospodarowane i w jakim kierunku będzie podążał rozwój Brzeźna – mówi radny Brzeźna.

Z informacji, które do nas docierają wynika, że w kontrowersyjne działania na dziurze wstydu mają być zaangażowane jednostki miejskie. Mowa o wsparciu finansowym oraz organizacyjnym.

– Jakiekolwiek wspieranie działań realizowanych w tej strefie w sytuacji, w której istniejąca tam zabudowa jest niezgodna z miejscowym planem, jest niczym innym jak ich legitymizowaniem ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie wyobrażam sobie, żeby miasto wspierało tego typu projekty, czy to bezpośrednio z budżetu miasta, czy poprzez swoje jednostki organizacyjne. Takie wsparcie będzie odebrane jako legitymizowanie bezprawnych działań –  dodaje Błażewicz.

Samowola budowlana?

Postępowanie w sprawie naruszeń prowadzi Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków oraz Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego.

Do tej pory kontrolę przeprowadził Inspektorat Nadzoru. Z nieoficjalnych informacji, które podało Radio Gdańsk, wynika, że jej wyniki wskazują, że kontrowersyjna zabudowa działki to samowola budowlana. W najbliższym czasie kontrolę ma przeprowadzić również Konserwator Zabytków.

Oczekiwania wobec władz miasta

Mieszkańcy oczekują, że władze miasta będą zdeterminowane, żeby odzyskać nieruchomość od nierzetelnego inwestora oraz wycofają się ze wszystkich projektów realizowanych na tej działce. Jednocześnie czekają na rychłe decyzje Konserwatora Zabytków oraz Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.

– Oczekujemy, że władze miasta oraz właściwe organy nie będą celowo zwlekać z wydawaniem decyzji, że tematem zajmą się niezwłocznie –  mówi Błażewicz.

Sprawa jest rozwojowa dlatego będziemy przyglądać się dalej.

Gdańsk Strefa Prestiżu

Dodaj opinię lub komentarz.