Tym razem postanowiłam przybliżyć sylwetkę Jana Kasprowicza, jednego z najbardziej znanych młodopolskich poetów. Niektórzy znawcy uważają go za jednego z największych twórców polskiej literatury, stawiając go na równi z Mickiewiczem. Jest on patronem jednej z ulic w Gdańsku – Oliwie.

Fragment ul. Kasprowicza w Gdańsku – Oliwie

Przypuszczam, że większość z nas niewiele wie na temat jego życia i twórczości. A była to postać barwna, wielowymiarowa. Człowiek obdarzony oryginalnym i wielkim talentem poetyckim.

Portret Kasprowicza, aut. Damazy Kotowski; ilustracja z książki T. Jodełki „Jan Kasprowicz”

Autor jego biografii, Tomasz Jodełka w następujący sposób podsumował trudną artystyczną drogę Jana Kasprowicza: „każdy sukces zdobędzie [w domyśle: Kasprowicz – przypis aut.] wytrwałą pracą i ciężkimi nieraz doświadczeniami życiowymi, ale w końcu zajmie jedno z pierwszych miejsc w dziejach całej kultury polskiej”.

Wszystkie cytaty zamieszczone w poniższym tekście będą pochodzić z książki Tomasza Jodełki, zatytułowanej „Jan Kasprowicz”. Słowa, które zacytowałam w tytule artykułu wyraził po śmierci poety, czołowy krytyk młodopolski, Artur Górski.

Przyszły poeta urodził się w ubogiej rodzinie we wsi Szymborze niedaleko Inowrocławia. Jego droga do sławy nie była usłana różami. Jego ojciec, Piotr, pochodził z rodziny od pokoleń zamieszkałej w Inowrocławiu. We wrześniu 1859 r. ożenił się z Józefą Kloftówną z Szymborza, która tamże odziedziczyła niewielkie gospodarstwo.
Jan był najstarszym ich synem. Urodził się 12 XII 1860 r. Po nim przyszło na świat jeszcze kilkanaścioro dzieci, lecz większość ich zmarła we wczesnym dzieciństwie. W domu panowała bieda, przy czym po latach Jan obarczał za taki stan rzeczy ojca, jako człowieka niezaradnego, utracjusza. Przez swoją niegospodarność skazał rodzinę na życie w skrajnej biedzie. Był człowiekiem o słabym charakterze, w przeciwieństwie do matki – kobiety silnej duchem, twardej, do tego prawdziwej chrześcijanki, która nie bacząc na własne zdrowie opiekowała się chorymi we wsi. Dzieliła się z innymi tym, co miała.

Józefa Kasprowiczowa, fotografia z ostatnich lat życia. T. Jodełka „Jan Kasprowicz”

W rodzinie Kasprowiczów opowiadano anegdotę dotyczącą narodzin Jana, czemu towarzyszyły poważne komplikacje. Gdy wreszcie dziecko przyszło na świat, baba – znachorka wzięła je na ręce i powiedziała: „dziecko, ja tego nie doczekam, ale ty będziesz wielkim człowiekiem”.
Wkrótce nad niemowlęciem zawisło widmo śmierci z powodu zapalenia płuc; zabiegi znachorek spełzły na niczym. Matka nie bacząc na zimową aurę, wybrała się do odległej miejscowości Góra, gdzie ofiarowała dziecko Matce Bożej. O, dziwo, niemowlę wyzdrowiało. Wtedy matka postanowiła przeznaczyć syna do stanu kapłańskiego. Zapewne też przyświecał jej cel przyziemny: poprawa trudnej sytuacji materialnej dzięki wsparciu syna księdza.

Dlatego od wczesnego dzieciństwa matka starała się w swym synu zaszczepiać pobożność, ale też uczyła go wrażliwości na piękno przyrody. To ona nauczyła go czytać (interesujące, że jej mąż był analfabetą!) i to ona posłała go do wiejskiej, jednoklasowej szkoły. Tam zwrócił uwagę na rezolutnego chłopca, który w dodatku ładnie rysował, nauczyciel, Andrzej Dybalski.
Swoje wspomnienia o początkach swej trudnej życiowej drogi zawarł Kasprowicz w autobiograficznym poemacie „Wojtek Skiba”. Można dowiedzieć się z niego chociażby, że po powrocie ze szkoły chłopak musiał pomagać w gospodarstwie; czytał książki pasąc na łące krowę.

Dzięki  interwencji nauczyciela (oraz wsparciu materialnemu dziedzica, Kościelskiego) Jan rozpoczął naukę w Królewskim Gimnazjum w Inowrocławiu, odległego od Szymborza o 3/4 mili. Drogę tę codziennie chłopak musiał pokonywać pieszo (z czasem dzięki uprzejmości proboszcza nocował na plebanii, a w starszych klasach mieszkał na stancji w Inowrocławiu).
Zimą często opuszczał zajęcia w szkole w powodu częstych przeziębień – rodziców bowiem nie stać było na zakup ciepłej odzieży dla syna. Buty kupili mu celowo za duże; nosił jedną ich parę przez cały rok. Chłopak ponadto był niedożywiony. Jego szkolny kolega następująco odnotował w swych wspomnieniach: ”W czasie przerwy obiadowej (…) >Kasper< letnią porą zazwyczaj udawał się na cmentarz przy > Ruinie< i tam spał na murawie, by zagłuszyć dotkliwe uczucie głodu”.

Dom rodzinny Kasprowicza w Szymborzu. T. Jodełka, „Jan Kasprowicz”

O trudnościach w nauce świadczą słabe oceny na świadectwach młodego Kasprowicza; niektóre klasy musiał powtarzać. Zapewne miało to związek z niedożywieniem oraz brakiem właściwych warunków do nauki. Ponadto zbyt wiele czasu poświęcał już w młodych szkolnych latach na twórczość literacką. Czynił to kosztem nauki.
Wśród jego pierwszych prób poetyckich znalazły się wiersze o treściach patriotycznych. Był to rodzaj jego protestu wobec coraz bardziej nasilającej się germanizacji, jakiej poddawano uczniów w pruskich szkołach. Jednocześnie chłopak zainteresował się działalnością konspiracyjną podejmowaną przez uczniów narodowości polskiej w tymże gimnazjum. Trzeba wiedzieć, iż w gimnazjum w Inowrocławiu działało kółko literackie „Tomasz Zan”, które nawiązywało do tajnej działalności filomackiej z Uniwersytetu Wileńskiego; patronował mu przyjaciel Adama Mickiewicza, jeden z Filomatów.
Do kółka w szkole w Inowrocławiu przyjmowano tylko uczniów wyższych klas gimnazjum; jego członkowie zrzeszając się, bronili się przed wynarodowieniem.
Polityka germanizacyjna wyrażała się chociażby w programach nauczania, które „zohydzały historię Polski i jej kulturę (…). Duszą tej organizacji był Witold Preyss”. Uczeń ten po kilku latach istnienia wspomnianej organizacji założył w listopadzie 1878 r. nowe drugie kółko skupiające jego młodszych kolegów. Przyjął za patrona poetę, Wincentego Pola. Jego członkowie głosili: „nasze towarzystwo wcale ma wyższy cel na myśli, a to przede wszystkim gruntowną znajomość dziejów ojczystych, języka i rozbudzanie ducha narodowego”. W związku z narażeniem na represje ze strony władz szkolnych (a w dalszej kolejności i policji) uczniów werbowano bardzo ostrożnie.
Wśród nich znalazł się także Jan Kasprowicz. Został tam wprowadzony przez braci, Józefa i Tadeusza Ulatowskich. Wśród członków tej organizacji znalazł wiernych przyjaciół. Już wtedy otaczała go sława szkolnego uzdolnionego „wierszopisa”; przestano mu już wtedy okazywać pogardę z powodu wiejskiego pochodzenia, biednego ubioru itp.

Olimpia Drewęska – pierwsza miłość Kasprowicza. T. Jodełka, „Jan Kasprowicz”.

Spotkania odbywały się w mieszkaniach członków; aby zmylić władze szkolne, które podejrzewały „spisek antypaństwowy” zmieniano lokum, a w pobliżu ustawiano któregoś z uczniów w charakterze strażnika.
Przez jakiś czas Kasprowicz na własną rękę prowadził także własną „szkółkę” wśród młodzieży rzemieślniczej – celem „uświadomienia narodowego” tej warstwy społecznej.

U schyłku lat 70 – tych XIX w. wiersze Kasprowicza zaczęły pojawiać się w prasie np. w „Głosie Wielkopolskim”. Jego postępy śledził nauczyciel Leon Czaplicki, jeden z nielicznych Polaków wśród kadry nauczycielskiej w gimnazjum w Inowrocławiu. Uczył języka francuskiego, greki, łaciny oraz języka polskiego, który był językiem nadobowiązkowym. Pedagog ten wcale nie zachęcał młodego poety do pracy twórczej. Zorientował się, że pisanie wierszy pochłania go bardziej niż nauka w gimnazjum. Wiedział, że ten niewątpliwie zdolny uczeń nie przykłada się do nauki (świadczyły o tym niskie oceny). Dlatego – biorąc pod uwagę trudną sytuację materialną jego rodziców – upominał go, by należycie przygotował się do matury.

W tamtym czasie młodzieniec po raz pierwszy poczuł poryw serca. Jego wybranką została urodziwa Olimpia Drwęska, mieszkanka Inowrocławia, którą poznał w domu Kryszewskich. Tam często odbywały się „herbatki” dla gimnazjalistów, w czasie których córka gospodarzy, Waleria, grała na pianinie. Olimpia była jej koleżanką. Teraz stała się muzą młodego Kasprowicza.

Kres tej platonicznej miłości nastąpił wraz z jego wyjazdem z tego miasta na wiosnę 1880 r. Stało się to po awanturze w szkole, do której doszło pomiędzy Kasprowiczem a jednym z nauczycieli. Władze szkolne chciały tę sprawę zatuszować, ale Kasprowiczowi na rękę było odejście z tej szkoły. Znalazł się bowiem wcześniej w kłopotliwej sytuacji. Napisał kilka wierszy w języku niemieckim, a wśród nich „Zemstę Agamemnona i śmierć Orestesa”, które bardzo spodobały się dyrektorowi szkoły. Ten zaś skłonił autora do ich deklamacji w czasie publicznego egzaminu w auli szkolnej. Postawiło go to w sytuacji niezręcznej. Nie mógł jednak odmówić dyrektorowi. Za namową kolegów przy tej okazji wytłumaczył zgromadzonym, iż do tej pory tworzył w swoim języku ojczystym, a teraz – zgodnie z życzeniem dyrekcji – uczynił to w języku niemieckim.

Jan Kasprowicz w czasach uniwersyteckich. rys. T. Ulatowskiego. T. Jodełka „Jan Kasprowicz”.

Dodatkowo wspomniany utwór został wydrukowany w czasopiśmie niemieckojęzycznym „Kujawischer Bote”. Co ciekawe dyrektor upatrzył sobie Kasprowicza na zięcia! Dlatego gotów był zatuszować całą sprawę, aby zatrzymać w szkole i w mieście niepokornego ucznia. Stało się jednak inaczej: 2 VIII 1880 r. Kasprowicz opuścił Inowrocław i rozpoczął naukę Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Tam również włączył się w tajną działalność samokształceniową wśród uczniów Polaków. Niestety kłopoty zdrowotne wyłączyły go z zajęć szkolnych na wiele tygodni, przez co nie otrzymał promocji do następnej klasy i z tego powodu musiał opuścić szkołę. Wrócił w rodzinne strony i w lecie 1881 r. podjął pracę jako guwerner we dworze Lniskich w Sosnowej Woli pod Włocławkiem. Podobała mu się tam atmosfera panująca we dworze. Z zapartym tchem słuchał opowieści właściciela dworu na temat wydarzeń powstania styczniowego, w którym brał udział. Ten zaś pokazał młodzieńcowi mogiłę powstańców w pobliskiej Nowej Wsi. Echa tych przeżyć odnajdziemy w „Modlitwie Polski do Bogarodzicy”, utworze który w tamtym czasie napisał młody Kasprowicz.

29 IX 1881 r. ponownie podjął naukę w gimnazjum, tym razem w Opolu. Tam także zapisał się na lekcje z języka polskiego. I również został członkiem tajnego polskiego kółka literackiego.
Na Śląsku poznał wielu Polaków, którzy bali publicznie przyznać się do swej narodowości. Przykładem było wielu uczniów – kolegów szkolnych. Dzięki kolegom, z którymi od czasu do czasu wyjeżdżał na wieś, zapoznał się z sytuacją Polaków na Śląsku.
Już wkrótce wykorzysta swoje spostrzeżenia w korespondencjach do gazet ukazujących się w zaborze rosyjskim np. „Przeglądu Tygodniowego” w Warszawie. Przebija z nich zdecydowana postawa wobec „nieprzyjacielskiej rasy biurokratów i junkrów”. Ale o tym za chwilę.

Kasprowicz jako uczeń opolskiego gimnazjum zbyt mocno obnosił się ze swą polskością. Łamał zakaz używania języka polskiego w szkole, za co został z niej relegowany z końcem 1881 r. Przeniósł się do gimnazjum w Raciborzu. Tu znów wszedł do tajnego związku młodzieży polskiej. Władze szkolne zwróciły na niego uwagę, dlatego roztoczyły nad nim odpowiednią „opiekę”.
W tamtym czasie jego niełatwa sytuacja materialna zmusiła go do szukania pracy zarobkowej. Próbował zarabiać publikując swoje wiersze w prasie. Poprosił wtedy o protekcję Józefa Ignacego Kraszewskiego. Dzięki wsparciu znanego pisarza kilka utworów początkującego poety ukazało się w warszawskich „Kłosach”.

Józef Ignacy Kraszewski. Ilustracja z podręcznika do historii „Do Niepodległej” J. Skowronek

Niestety wkrótce został relegowany z kolejnej szkoły – tym razem powodem była jego działalność konspiracyjna. Dzięki życzliwości nauczyciela fizyki, dr Wituskiego – z poznańskiego gimnazjum – został ponownie wpisany tamże na listę uczniów. Również dzięki jego pomocy w 1884 r. zdał wreszcie egzaminy maturalne. Świadectwo maturalne otrzymał 1 IV 1884 r. po czternastu latach nauki, w wieku 24 lat!

Mógł wreszcie rozpocząć studia. Wybrał wydział filozoficzny na uniwersytecie w Lipsku. W 1884 r. na tamtejszym uniwersytecie działało jeszcze zupełnie jawnie Koło Akademików Polaków. W ramach tej organizacji można było manifestować swój patriotyzm np. śpiewać pieśń „Boże coś Polskę”. Działalność ta została zakazana dopiero w dwa lata później przez kanclerza Bismarcka.
W tamtym czasie Kasprowicz stał się ateistą, wrogiem Kościoła, czego dowodem był chociażby z referat wygłoszony przez niego na zebraniu Koła. Zaczął też sprzyjać socjalistom, do których należał działacz Ludwik Krzywicki. Wiersze Kasprowicza powstałe w tamtym okresie wyrażały „bunt przeciwko niesprawiedliwości i krzywdzie społecznej”.

Kasprowicz po ukończeniu pierwszego semestru przeniósł się do Wrocławia, gdzie łatwiej było się utrzymać, a poza tym miał bliżej do domu rodzinnego. Tam włączył się w działalność akademickiego Towarzystwa Literacko – Słowiańskiego. Jego członkowie przygotowywali odczyty, których tematem była walka Polaków z germanizacją, a także zagadnienia dotyczące dziejów naszego narodu. Niestety sytuacja ta uległa zmianie wraz z nasilaniem się polityki Bismarcka: na zebraniach Towarzystwa zaczęły pojawiać się tematy neutralne, oderwane od spraw narodowych. Kasprowicz z kolei, w swoich referatach niejednokrotnie wyrażał śmiałe poglądy antyklerykalne, co nie było mile widziane w tym środowisku.

Radykalne poglądy Kasprowicza, wynikające w dużej mierze z pogłębiającej się jego trudnej sytuacji materialnej oraz z poczucia niesprawiedliwości społecznej skłoniły go do przystąpienia do nielegalnej (bo socjalizm był w tamtym czasie w Niemczech zakazany) organizacji socjalistycznej, działającej pod nazwą „Pacifik”.

Otto von Bismarck. J. Skowronek, „Do Niepodległej” – podręcznik do historii.

Coraz bardziej dokuczała mu bieda; niewystarczające okazywały się honoraria z prasy ukazującej się pod zaborem rosyjskim i austriackim, gdzie wysyłał relacje z sytuacji Polaków zamieszkałych na Śląsku (o czym wspominałam wcześniej). Swoje artykuły pospisywał pseudonimami np. Piotr Huta, Franciszek Szyba. Publikował w prasie warszawskiej, w petersburskim „Kraju” (gdzie można było przemycić bardziej patriotyczne akcenty, których by nie przepuściła cenzura w Warszawie) lub lwowskim „Przeglądzie Społecznym”.

W 1886 r. poznał swą pierwszą żonę,  osiem lat starszą Teodozję Szymańską. „Była to ciemna szatynka o formach pulchnych, średniego wzrostu, o oczach ciemnych, melancholijnych”. Na poecie wywarła wrażenie zapewne „urodą i żywym temperamentem, ale w nie mniejszym chyba stopniu ogładą towarzyską”. W grudniu tegoż roku zawarł z nią ślub w urzędzie stanu cywilnego we Wrocławiu. Niestety szczęście małżonków nie trwało długo i tak naprawdę do końca nie wiadomo, dlaczego Kasprowicz postanowił tak szybko rozstać się z żoną. W jego relacjach (np. ówczesnej korespondencji), a później w jego wspomnieniach znalazły się sprzeczne informacje na ten temat. Można tam wyczytać rozmaite oskarżenia pod adresem małżonki, którą określał w dość obraźliwy, a nawet wulgarny sposób. Swoje przeżycia przelewał na papier; charakter osobisty mają powstałe wówczas takie utwory poetyckie, jak „Wiersz do Teodozji” oraz „L’ amore disperato”.

Można przypuszczać, iż Teodozja nie rozumiała poezji swego męża, nie rozumiała zapewne także potrzeby poświęcania się pracy twórczej. Zapewne też nie potrafiła dorównać mężowi pod względem poziomu intelektualnego, myślała w zbyt przyziemny sposób, nie miała tak szerokich zainteresowań, jak jej mąż. Zresztą w swoich wspomnieniach poeta napisał: „Prędko poczułem do niej (do Teodozji – przyp. aut.) wstręt. Była to kobieta o małym wykształceniu i inteligencji. (…) Był to czarny punkt mego życia – to pierwsze moje małżeństwo – wstydzę się go”.
Być może Kasprowicza skusił stan materialny Teodozji – mieszkała we własnym dużym domu we Wrocławiu, żyła raczej dostatnio. W dodatku była ładną kobietą.
Jego rodzice namawiali go, by zszedł się z żoną – bardzo możliwe, że z pobudek materialnych – z myślą, że i oni skorzystają z jej majątku.

27 VI 1888 r. otrzymał rozwód z Teodozją. Ta zaś nie potrafiąc żyć bez Jana, zakończyła życie 24 V 1889 r.

Adam Asnyk. „Pozytywizm” Podręcznik dla szkół średnich. T. Bujnicki.

W międzyczasie Kasprowicz uczestniczył we Lwowie w pogrzebie Jana Ignacego Kraszewskiego, który miał miejsce 18 IV 1887. Nawiązał wtedy kontakt z działaczem ludowym, a także redaktorem i wydawcą, Bolesławem Wysłouchem; w 1887 r. przyjął proponowaną przez niego posadę w redakcji „Kuriera Lwowskiego”. (Wysłouch był współredaktorem i współwłaścicielem tego periodyku). Było to na rękę Kasprowiczowi z uwagi na coraz częstsze aresztowania socjalistów z grupy „Pacific”, jakie miały miejsce we Wrocławiu. Już wcześniej Wysłouch zamieszczał w redagowanym przez siebie „Przeglądzie Społecznym” wspomniane korespondencje Kasprowicza.
Niestety Kasprowicz otrzymał wkrótce nakaz opuszczenia Lwowa; po powrocie do Wrocławia dowiedział się o skreśleniu go z listy studentów. We wrześniu został aresztowany – powodem była prowadzona przez niego agitacja patriotyczna wśród Ślązaków, a pretekstem przynależność do socjalistów.
W więzieniu popadł w depresję. Nie zaprzestał jednak pracy twórczej. Np. kontynuował pisanie poematu „Wojtek Skiba”, pisał sonety z cyklu „Z chałupy” oraz z cyklu „Z więzienia”. Zajmował się również przekładami utworów autorów obcych np. Goethego.
W czasie swoich rozmyślań w więziennej celi zmienił radykalnie swoje przekonania na sprawy społeczne. Odrzucił teorie socjalistyczne. 17 V 1888 r. wyszedł na wolność.
Podjął wtedy starania dotyczące wydania swojego pierwszego zbiorku poezji. Do tej pory publikował wiersze w takich pismach, jak: „Przegląd Tygodniowy”, „Kraj”, „Głos” „Kurier Warszawski”, „Ateneum”, „Życie” oraz „Głos”. Publikacja zbiorku okazała się nie lada wyzwaniem. Kasprowicz napotykał na duże trudności. Stało się to możliwe dopiero dzięki wsparciu Bolesława Wysłoucha. Jednocześnie Kasprowicz czynił wysiłki, by otrzymać zezwolenie na przyjazd do Lwowa (jako niedawny więzień polityczny nie był tam mile widziany). Ostatecznie – bez otrzymania zezwolenia – przybył do Lwowa, gdzie podjął pracę w redakcji „Kuriera Lwowskiego”; policja podejmowała próby usunięcia go z miasta zaniechane dzięki interwencji różnych wpływowych osób, np. znanego poety Adama Asnyka u namiestnika Badeniego. Ten zaś zakazał mu wszelkiej działalności publicznej.

Zygmunt Miłkowski, pseud. Tomasz Teodor Jeż. J. Skowronek „Do Niepodległej”.

Na początku 1889 r. ukazał się wreszcie upragniony tomik poezji Kasprowicza, wydany przez Lewentala. Przedmowę napisał znany pisarz i publicysta Zygmunt Miłkowski używający pseudonimu Tomasz Teodor Jeż, który zasłynął, jako „twórca polskiej powieści historycznej (…) – po śmierci Kraszewskiego największy autorytet nie tylko literacki, ale również narodowy.” On też drukował wiersze Kasprowicza w wydawanym przez siebie w Paryżu „Wolnym Polskim Słowie”.
W przedmowie do zbiorku wyraził następujące zdanie, zwracając się bezpośrednio do autora: „Wy wśród poetów jawicie się z fizjognomią odrębną, z indywidualizmem rześko naznaczonym (…)”. Jego zdaniem poeta ten wyraża swe myśli „językiem takim twardym, w formie tak trudnej, jak twardym i trudnym jest życie ludu skazanego na wymarcie (…)”.
Po ukazaniu się zbiorku pojawiły się niezbyt liczne recenzje krytyków, co nie dziwi, skoro Kasprowicz nie był jeszcze wtedy znanym twórcą. Jednakże wydając swój pierwszy tomik wierszy  „zadokumentował swoją obecność w ówczesnym życiu artystycznym, pokazał z czym przychodzi i co ma zamiar przynieść w najbliższej przyszłości literaturze polskiej”.
Jeden z krytyków, Wilhelm Feldman zwrócił uwagę na przewijające się we wierszach Kasprowicza wątki patriotyczne: „pragnienia ujarzmionego narodu, trzymanego przez ciemiężców żywcem w trumnie”.

O dalszych kolejach losu słynnego poety – w drugiej części artykułu.

Maria Sadurska

One thought on “W jego utworach „wyśpiewała się polska wieś” cz.1

  • Cieszę się, że jacobman41@outlook.com pomógł mi rzucić zaklęcie miłosne, które przywróciło mojego męża, który zostawił mnie dla kogoś innego, dziękuję dr Jacob

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.