Sprawa początków dziejów gdańskiego Kościoła Mariackiego nie jest do końca poznana i wyjaśniona. Tradycja przekazała nam rok 1343 jako datę rozpoczęcia budowy tej świątyni, jednak najnowsze badania archeologiczne nie potwierdzają tej tezy. Przypuszcza się, iż w miejscu obecnej Bazyliki Mariackiej stał wcześniej drewniany kościół, wzniesiony przez księcia Pomorza Gdańskiego z dynastii Sobiesławiców, Świętopełka II Wielkiego. Kościół ten jest wymieniany w roku 1271 obok innych kościołów gdańskich ( św. Mikołaja i św. Katarzyny). Został on zniszczony w 1308 roku przez pożar. Na mocy przywileju nadanego Głównemu Miastu w roku 1342 przez wielkiego mistrza krzyżackiego Ludolfa Koniga (to ten sam, którego szczątki odkryto w 2007 roku w katedrze w Kwidzynie.), wydano decyzję budowy kościoła parafialnego.
Obecną świątynię zaczęto budować w 1343 roku, a dokładnie we wtorek 23 marca tego roku położono pierwszy kamień. Informuje o tym łaciński napis przy wejściu do zakrystii. Budowa trwała dokładnie 159 lat i została zakończona przez mistrza Henryka Hetzela poprzez wmurowanie ostatniej cegły w sklepienie, również we wtorek o godzinie 16:00, 28 lipca 1502 roku. Być może to tylko ciekawy zbieg okoliczności z dniami tygodnia, ale przypuszczam, iż było to posunięcie zamierzone przez budowniczych. W późniejszych latach oczywiście wielokrotnie przebudowywano i naprawiano Bazylikę Mariacką, ale zasadnicza bryła nie uległa już bardzo dużym zmianom. Do dnia dzisiejszego jest to największa na świecie świątynia wybudowana z cegły.
O Kościele Mariackim w Gdańsku można pisać bardzo wiele. To wyjątkowa budowla owiana legendami i historiami związanymi z jej budową, dziełami sztuki i zabytkami znajdującymi się w jej wnętrzu, zarówno kiedyś jak i dzisiaj. Warto wspomnieć choć o jednym z trzech najcenniejszych dzieł sztuki znajdujących się obecnie w polskich zbiorach. Mam na myśli oczywiście obraz Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”. Obraz ten został przekazany Kościołowi Mariackiemu w Gdańsku w roku 1473 przez gdańszczanina Reinholda Niederhoffa. To jeden z współwłaścicieli słynnego okrętu „Peter von Danzing”. Jednostka ta 27 kwietnia 1473 roku, pod dowództwem Pawła Beneke w bitwie u wybrzeży Anglii zdobyła płynącą z Brugii do Southampton florencko-burgundzką galerę „San Matteo”. Na galerze zdobyto wielkie łupy wycenione na około 48 000 guldenów, w tym obraz Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”. Gwoli wyjaśnienia dodam iż w tym czasie Gdańsk należał do Hanzy, która prowadziła wówczas wojnę z królem Anglii Edwardem IV na tle przywilejów handlowych. Konflikt zakończył się w 1474 podpisaniem pokoju w Utrechcie.
Obraz Memlinga i jego niezwykłe dzieje to tylko maleńka próbka nieprawdopodobnych wręcz historii i legend związanych z Bazyliką Mariacką. W świątyni nie tylko kwitło przez wieki jej istnienia życie sakralne, odgrywała ona również dużą rolę w życiu kulturalnym miasta. Działali w niej wybitni organiści i kompozytorzy, tacy jak Paul Seifert czy Henrich Doebel. Mało znany jest fakt iż sam słynny Jan Sebastian Bach starał się bardzo intensywnie o posadę kantora w Kościele Mariackim. Pisał nawet o tym w zachowanym do dnia dzisiejszego liście do swego przyjaciela. Niestety kandydatura jego została odrzucona przez radę starszych parafii. Wielka szkoda. Kto wie jak potoczyła by się historia tego wielkiego kompozytora. Być może dziś znany był by pod nazwą wielkiego kantora gdańskiego, a nie lipskiego.
Nie tylko słynny Jan Sebastian Bach miał styczność z tą wspaniałą świątynią. Wchodząc dziś do Bazyliki Mariackiej stąpamy po płytach nagrobnych osób pochowanych w jej wnętrzu. Z szacunków i zapisków ksiąg grzebalnych wynika iż pochowanych w niej zostało około 6000 osób. Do naszych czasów w posadzce zachowało się 512 płyt nagrobnych. Istnieje dosyć dokładny spis osób pochowanych w tym kościele. Długo by wymieniać nazwiska słynnych ludzi spoczywających w Bazylice Mariackiej. Ja na początek chciałbym wspomnieć o trzech. Wszyscy z nich zostali tam pochowani w XVII wieku, a byli to: admirał Arend Dickmann – zwycięzca z pod Oliwy zm. 28 listopada 1627 roku, Martin Opitz von Boberfeld – słynny niemiecki poeta, historyk i teoretyk literatury zm. 20 sierpnia 1639 roku, oraz Tomasz Tymf – nadzorca mennic we Wschowej, Poznaniu, Opolu, Lwowie, Krakowie, Królewcu oraz Bydgoszczy. Posiadał przywilej nadany mu przez Króla Jana II Kazimierza Wazę na bicie monet dla całego królestwa, zm. 1690 roku.
Każdy z wyżej wymienionych zasługuje na osobny obszerny artykuł. Chciałbym szerzej opisać Martina Opitza, natomiast o dwóch pozostałych tylko wspomnę w paru zdaniach. O działalności Arenda Dickmana, jego zwycięstwie i śmierci w bitwie Oliwskiej wiedzą niemal wszyscy. Niewielu jednak wie o zachowanym opisie jego pogrzebu w dniu 2 grudnia 1627 roku. Było to niesłychane wydarzenie w dziejach Gdańska. Sam pogrzeb odbył się na koszt króla i był niezwykle uroczysty. Być może w jednym z kolejnych artykułów wrócimy do jego barwnego opisu. Tomasz Tymf wraz ze swym bratem Andrzejem jako nadzorcy mennic królewskich bili monety dla całego królestwa, między innymi także srebrną złotówkę potocznie zwaną tynfem. Była to moneta o znacznie obniżonej wartości ze względu na problemy ekonomiczne kraju po „potopie szwedzkim”. Bracia jak głosi historia dopuścili się również znacznych nadużyć, a „ich” moneta stała się „nieśmiertelna” poprzez znane powiedzenie: „Dobry żart tynfa wart”.
Trzeci z wymienionych przeze mnie sławnych ludzi to Martin Opitz von Boberfeld. Postać wręcz legendarna, choć niesłusznie zapomniana przez ogół. Opitz, który urodził się 23 grudnia 1597 roku w rodzinie rzeźnika w Bolesławcu na Dolnym Śląsku był ze wszech miar postacią nietuzinkową. Teoretyk literatury, poeta, prawnik, polityk, dyplomata, historyk, librecista, poliglota, tłumacz, filozof, podróżnik i członek legendarnego „Towarzystwa Owocodajnego”, nadworny poeta cesarza Ferdynanda II Habsburga, nadworny historiograf i sekretarz króla Władysława IV Wazy. To chyba i tak nie wszystko czym się zajmował i interesował w swym bardzo barwnym choć krótkim życiu.
Zadaję sobie pytanie, skąd u syna bolesławieckiego masarza Sebastiana Opitza taka nieprawdopodobna wręcz wiedza, horyzonty i zainteresowania. Przy całym szacunku dla rodziców Martina, chyba nie wyniósł tego wszystkiego z domu. Kształcił się we Wrocławiu w Maria-Magdalena-Schule, w kalwińskim gimnazjum w Bytomiu Odrzańskim, potem we Frankfurcie nad Odrą i Heidelbergu. Mając dwadzieścia lat w roku 1617 napisał łacińską rozprawę „Aristarchus sive de contemptu linguae teutonicae” („Aristarchus, albo o pogardzie dla języka niemieckiego”), w której wychwala zalety mowy niemieckiej i postuluje zastąpienie w poezji łaciny językiem niemieckim jako pięknym i kunsztownym. Takie samy postulaty zgłaszał niewiele lat wcześniej nasz rodzimy poeta Mikołaj Rej z Nagłowic, uznawany za ojca literatury polskiej. Tak jak Opitz namawiał do używania w poezji swego języka ojczystego, czyli niemieckiego, tak Rej nawoływał do porzucenia łaciny na rzecz języka polskiego. Jako wybitny pisarz niemiecki dla poezji niemieckiej odegrał rolę tak wielką jak wcześniej w Polsce Mikołaj Rej i Jan Kochanowski. Opitz postulował wykwintność języka ojczystego i namawiał do unikania makaronizmów, tak powszechnych w tamtych czasach. Był on również autorem libretta pierwszej opery w języku niemieckim – opartej na mitologicznym wątku Dafne. Autorem muzyki do tej opery był słynny muzyk niemiecki epoki baroku, Heinrich Schutz. Prawykonanie odbyło się 13 kwietnia 1627 roku na zamku Torgau. Okazją do napisania tej opery był ślub księżnej Zofii Eleonory von Sachsem z Jerzym II księciem Hesji-Darmstadu. Muzyka do tego wybitnego dzieła niestety zaginęła, libretto Opitza na szczęście dotrwało do naszych czasów.
Do tekstów Opitza wielu kompozytorów pisało również pieśni: między innymi H. Albert, C.C. Dedekind, A. Hammerschmidt, J. Hintze, J.E. Kindermann, c. Kittel, J. Nauwach, H. Schutz. Aktywność twórcza przyniosła Opitzowi duże uznanie i w 1629 roku został członkiem słynnego „Towarzystwa Owocodajnego”. Towarzystwo to działało w latach 1617-1680, będąc elitarnym zrzeszeniem literatów, stworzonym pod patronatem księcia Ludwiga I von Anhalt-Kothen. Stawiało sobie za cel utrzymanie wysokiego poziomu niemieckiej literatury, języka i cnót patriotycznych, zwłaszcza w trudnym okresie trwającej wojny trzydziestoletniej. Za emblemat towarzystwo przyjęło drzewo palmowe znane także jako „Order Palmy”- przedstawienie palmy kokosowej. Organizacja była największym towarzystwem literackim w epoce baroku i liczyła sobie ok. 890 członków. Opitz bardzo dużo podróżował po Niemczech, Danii, Holandii, Austrii kontaktując się z wybitnymi poetami tamtych czasów, między innymi z D. Heinsiusem. W latach 1622-23 był nauczycielem w Weissenburgu. W 1625 roku przebywał w Wiedniu i otrzymał tytuł nadwornego poety cesarza Ferdynanda II Habsburga. Od 1626 roku poświęcił się działalności politycznej. Został sekretarzem i doradcą zwierzchnika Śląska, hrabiego Karola Hannibala von Dohna, z który odbył wiele podróży do Polski. W roku 1627 otrzymał tytuł szlachecki von Boberfeld. Opitz swoją pierwszą wizytę w Toruniu złożył prawdopodobnie w 1634 r., jednak na dłuższy pobyt przybył tu jesienią 1635 r. będąc już wielce znanym i cenionym.
W Toruniu zatrzymał się u księcia brzeskiego Jana Chrystiana ( u którego był w służbie od 1633 r.). Tutaj Opitz znalazł schronienie przed rozgrywającą się w tym czasie na Śląsku wojną trzydziestoletnią. Pobyt Opitza miał duże znaczenie dla miejscowego środowiska intelektualnego, związanego z Gimnazjum Akademickim. Z niektórymi profesorami Gimnazjum Opitz już wcześniej utrzymywał bliskie kontakty i współpracę. Tutaj kontynuował swoje historyczne prace naukowe i zajęcia literackie, publikował swoje utwory okolicznościowe, miedzy innymi specjalny utwór panegiryczny z okazji ceremonii (w której osobiście uczestniczył) pogrzebu królewny Anny Wazówny. W Toruniu Opitz spotkał Gerarda Denhoffa (dowódcę wojskowego w czasie udanej obrony Torunia przed Szwedami w 1629 r., zaufanego dyplomatę króla Władysława IV Wazy). Denhoff który znał się z Opitzem już od dłuższego czasu zaprotegował go u króla Władysława IV w czasie jego pobytu w Toruniu w styczniu 1636 r. Wtedy też Opitz wręczył królowi osobiście swój głośny wkrótce panegiryk w języku niemieckim ku jego czci. Władysław IV polecił Opitzowi towarzyszyć sobie w drodze do Gdańska i zapewne już wówczas zaproponował wstąpienie do swojej służby, gdzie w niedługim czasie w wyniku zasług otrzymał godność sekretarza królewskiego i nadwornego historiografa.
Opitz w roku 1638 pozostając nadal w służbie polskiego króla odbył wiele podróży między innymi do Królewca i na Śląsk. Przebywając w Gdańsku prowadził też ożywioną działalność literacką i poetycką, wydając w 1637 roku poemat oraz rozprawę historyczną dedykowaną kanclerzowi T. Zamoyskiemu. W czasie, gdy Opitz działał w służbie króla Władysława IV, dwór tego monarchy skupiał jeszcze wielu wybitnych twórców. Wypada wymienić zwłaszcza dwóch: Adama Jarzębskiego z Warki oraz Macieja Kazimierza Sarbiewskiego. Opitz przez parę lat pozostając w stałym kontakcie z dworskim środowiskiem polskiego monarchy musiał dobrze znać i wielokrotnie się stykać z Sarbiewskim, który był nadwornym kaznodzieją Władysława IV oraz z Jarzębskim, pełniącym funkcję kompozytora i muzyka kapeli królewskiej, poety i budowniczego. Jarzębski to autor słynnych utworów: Tamburetta, Chromatica i Canzona Quarta, oraz poematu „Gościniec albo krótkie opisanie Warszawy”, wydanego w 1643 roku, uważanego za pierwszy przewodnik po Warszawie. Maciej Sarbiewski to najwybitniejszy polski poeta epoki baroku. Nagrodzony przez papieża Urbana VIII najwyższą w tym czasie nagrodą literacką świata – Laurem Poetyckim, o prestiżu porównywanym z nagrodą Nobla w dziedzinie literatury. Sarbiewski to do dnia dzisiejszego najczęściej wydawany za granicą polski poeta. O dziwo w przeciwieństwie do Opitza, pisał tylko po łacinie, choć tak samo jak on był wybitnym poetą i teoretykiem literatury i poetyki.
Władysław IV uczynił Opitza również swym zaufanym człowiekiem od spraw szwedzkich. Jak wiadomo w tym czasie na przestrzeni wielu lat były to problemy i sprawy strategiczne dla Polski. Poeta niestety jak mówi historia nie potrafił być do końca lojalny wobec polskiego króla i informował Szwedów o posunięciach i decyzjach polskiego monarchy. Ponoć król Władysław IV po powzięciu podejrzeń co do lojalności swego historiografa, polecił przejąć jego korespondencję, która niestety dowiodła jego winy. Różnie się mówi o przedwczesnej śmierci Martina Opitza w sierpniu 1639 roku w Gdańsku. Oficjalna wersja mówi o tym że zmarł w wyniku epidemii dżumy. Rzeczywiście w latach 1639-1640 w Gdańsku była epidemia dżumy. Może jednak było inaczej. Tego się chyba nie dowiemy nigdy. Faktem jest jednak to, że w dniu 20 sierpnia 1639 roku Martin Opitz von Boberfeld został pochowany w Bazylice Mariackiej w Gdańsku, w miejscu zarezerwowanym tylko dla wybranych. Gdyby prawdziwe były pogłoski o nienaturalnej przyczynie zgonu, to czy zostały by tam pochowany? Wątpię w to. Ufundowana w 1873 płyta nagrobna Martina Opitza w Kościele Mariackim przywołuje nam niesamowitą i osnutą tajemnicą historie wybitnego człowieka który powinien na zawsze znaleźć miejsce w historii i w naszej pamięci. 30 września 2012 roku w Bolesławcu na Dolnym Śląsku przy ulicy Martina Opitza został odsłonięty jego pomnik.
Tomasz Kwiatkowski
autor współpracuje z Salonem Premium Sound – meloman, pasjonat i miłośnik dobrego brzmienia