W sierpniu 1810 r. ks. Józef przybył do Gdańska (który wraz z terenami przyległymi utworzył Wolne Miasto), celem dokonania wizytacji stacjonujących tu polskich pułków.
Uczestniczył w nabożeństwie w gdańskim kościele św. Mikołaja (odśpiewano wtedy uroczyste „Te Deum”) oraz w paradzie wojska na placu Napoleona przed Bramą Oliwską. Gubernator Jean Rapp wydał na cześć księcia bal na 800 osób. Poniatowski odbył także przejażdżkę po morzu. Jego łódź w pewnym momencie oddaliła się zbytnio od brzegu i wtedy została otoczona przez szalupy angielskie. Gdyby nie szybka interwencja Francuzów, którzy otworzyli ogień z dział, książę mógł dostać się do angielskiej niewoli.
Po powrocie księcia do Warszawy w „Gazecie Warszawskiej” ukazał się z jego inicjatywy artykuł informujący o ofiarowaniu przez Napoleona każdemu żołnierzowi gdańskiego garnizonu „spodni manczesterskich i letnich nankinowych”, uszytych z tkanin angielskich zarekwirowanych w portach bałtyckich w czasie blokady kontynentalnej. Autor jednocześnie dyskretnie wyrażał nadzieję dania Gdańskowi szerszych licencji handlowych, ograniczających fatalne skutki tejże blokady kontynentalnej.
U schyłku 1810 r. książę Józef z niepokojem obserwował zmiany w polityce Rosji, o czym informował Napoleona. Ten zaś z początku lekceważył te doniesienia. Rosja bowiem wystąpiła z sojuszu z Francją i zaczęła koncentrować swe wojska wzdłuż swej zachodniej granicy, licząc na jednoczesne wystąpienie zbrojne państw koalicji antynapoleońskiej przeciwko Francji. Aleksander I, chcąc pozyskać Polaków, zaczął ponownie łudzić ich perspektywą utworzenia państwa polskiego pod protektoratem Rosji w zamian za wystąpienie zbrojne przeciw Napoleonowi, u jej boku. Car chciał pozyskać księcia dla realizacji swoich planów, co się nie udało. Współpracownicy Napoleona wówczas i później bacznie obserwowali księcia i jego kontakty. Śledzili, czy nie podjął tajnej współpracy z Rosją.
Wiosną 1811 r. Poniatowski wraz ze znaczniejszymi polskimi dowódcami udał się przez Drezno do Paryża w celu dokładniejszego omówienia sytuacji politycznej z Napoleonem. Przebywał tam cztery miesiące. Uczestniczył w dyskusjach na temat przyszłej wojny z Rosją, w tym w opracowaniu dokładnego planu działań między Odrą a Wisłą – w razie ataku Rosji. Nie udało mu się wpłynąć na założenia ogólnego planu wojny; dowódcy francuscy nie ulegli sugestiom księcia. Nie uzyskał też jakichkolwiek wyraźniejszych ulg w ciężarach ponoszonych przez Księstwo Warszawskie, mimo iż niejednokrotnie przedstawiał Napoleonowi tragiczną sytuację finansową polskiego wojska (brak paszy, butów, odzieży oraz środków finansowych przeznaczonych na żołd dla żołnierzy). Kolejne prośby w tej kwestii także pozostały bez echa.
Książę uczestniczył również w uroczystej audiencji u Napoleona, kiedy to składano mu gratulacje z powodu narodzin syna oraz w ceremonii jego chrztu. Składał wizyty różnym znaczniejszym politykom francuskim, jak również pierwszej żonie Napoleona, Józefinie.
Wracał do Warszawy z niezwykle trudnym zadaniem przygotowania Księstwa Warszawskiego do planowanej wojny z Rosją. Dotyczyło to np. dokończenia prac fortyfikacyjnych, czego niestety nie udało się osiągnąć przed wybuchem wojny. Zła sytuacja wojska wpłynęła negatywnie na stan psychiczny księcia, który stał się mocno drażliwy. Nie panował nad swymi emocjami, np. na posiedzeniach Rady Stanu i Rady Ministrów, kiedy często bezskutecznie walczył zaciekle o fundusze dla wojska. Trudną sytuację kraju pogłębiały tarcia pomiędzy poszczególnymi politykami reprezentującymi poszczególne stronnictwa. Próbowano osłabić pozycję księcia, wykazując złe gospodarowanie pieniędzmi w kierowanym przez niego resorcie; zarzucano mu marnotrawstwo, nadużycia, nieład, brak kontroli nad wydatkami. W rzeczywistości, w każdemu z ministrów można było postawić podobne zarzuty.
Książę rozumiał, że zbliżająca się kampania będzie wymagała maksymalnej mobilizacji sił i ofiarności społeczeństwa, dlatego, odwołując się do uczuć patriotycznych, apelował do Polaków o wsparcie finansowe dla wojska. Niestety, zgodnie z rozkazem Napoleona, Polacy mieli zaopatrywać w żywność i furaż Wielką Armię, która miała przemaszerować przez teren Księstwa.
Jednocześnie książę przeprowadził nowy pobór do wojska, które od marca 1812 r. tworzyło V Korpus Wielkiej Armii (pod jego dowództwem) liczący 37 tys. żołnierzy. W sumie w tej kampanii wzięło udział ok. 100 tys. żołnierzy Polaków rozrzuconych w różnych wielonarodowościowych korpusach i dywizjach. Dla Księstwa Warszawskiego był to ogromny wysiłek, zwłaszcza, że powołano pod broń aż 2 % ludności tego małego kraju. Polacy istotnie byli przekonani, iż wojna z Rosją przyniesie całkowite odzyskanie niepodległości. Tylko niewielu polskich działaczy dostrzegało rzeczywiste intencje Napoleona.
Ogromne przygotowania do wojny trwały również we Francji. Wiosną 1812 r. zaczęły nadciągać wojska Napoleona ku zachodnim granicom Rosji; w marcu między Wisłą a Niemnem Napoleon zgromadził ponad 380 tys. żołnierzy. Wojska księcia Józefa miały osłaniać wojska francuskie.
W takiej sytuacji dokonywała się przemiana osobowości księcia. „Młodzieńczą żywiołowość i humor zastąpiła powaga”. Do wojny podchodził z większym poczuciem obowiązku, a zarazem z nadzieją na odzyskanie niepodległości przez nasz kraj. Podobnie jak wielu Polaków zrezygnował z zabaw karnawału (wyjątek stanowił udział księcia w balu kostiumowym u rezydenta francuskiego). Podobnież o wiele skromniej obchodził w tamtym roku swoje imieniny. Jego wygląd zewnętrzny też uległ zmianie, gdyż zgolił wąsy. W obliczu nadchodzącej wojny sporządził testament, którego sukcesorką uczynił siostrę. Interesujące, że po jego śmierci realizacja ostatniej woli księcia testamentu doprowadziła do ostrych sporów pomiędzy siostrą a siostrzenicą, której wuj zapisał Jabłonnę.
21 VI 1812 r. pierwsze oddziały Wielkiej Armii przekroczyły Niemen, czyli wkroczyły na teren ówczesnej Rosji. Car za radą swoich współpracowników zrezygnował z wojny zaczepnej na rzecz obronnej. Miało to stanowić zachętę dla narodu rosyjskiego, by włączył się czynnie w obronę swej ojczyzny i zasilił w ten sposób armię. Wielka Armia liczyła w sumie 650 tys. żołnierzy (Napoleon do akcji bezpośredniej w Rosji skierował 430 tys.) różnych narodowości, często niechętnych lub nawet wrogo nastawionych do Wodza oraz planowanej kampanii. Cesarz Francuzów był przekonany, że bardzo szybko pokona Rosję i dzięki temu ugruntuje swoją hegemonię w Europie. Dodatkowo zada cios koalicji antynapoleońskiej. Błędem Napoleona (a także Poniatowskiego) był brak rezerw oraz drugiego rzutu swej armii.
Ks. Józef wyruszył z Warszawy na czele ostatnich oddziałów opuszczających stolicę 4 czerwca. Na czele resortu pozostawiał swego zastępcę, schorowanego Wielhorskiego.
W obrębie Korpusu Poniatowskiego służyli w dużej mierze niezaprawieni w boju młodzi rekruci wzięci do wojska w ciągu ostatniego roku. Brak środków finansowych nie pozwalał na właściwe wyżywienie wojska, którego stan liczebny systematycznie zmniejszał się pod wpływem dezercji, chorób i maruderstwa. Zresztą sami dowódcy bardzo często nie byli zainteresowani pilnowaniem swoich żołnierzy, ani zapewnieniem im godziwych warunków odpoczynku i wyżywienia.
Poniatowski, jadąc na czele niezwykle długiej kolumny wojska, nie interesował się, co się dzieje za jego plecami. A w ciągu dwóch miesięcy ubyło ok. 33 % żołnierzy. V Korpus został włączony do prawego skrzydła wojsk kierowanego przez brata Napoleona, króla westfalskiego, Hieronima, który nie posiadał żadnego doświadczenia wojennego ani zdolności przywódczych. Świadczy o tym chociażby decyzja dotycząca skierowania na dłuższy odpoczynek wojsk dowodzonych przez księcia tuż po sforsowaniu Niemna. Zaważyło to negatywnie na dalszym przebiegu kampanii. Ponadto, racje żywnościowe jeszcze bardziej zostały okrojone; zmęczeni i głodni żołnierze nie byli w stanie wziąć udziału w szybkim pościgu za armią rosyjską, która, unikając konfrontacji, cofała się w głąb kraju. „Osłabieni, z poodparzanymi i odartymi nogami, głodni, zostawali w wyludnionych osiedlach, lasach, przydrożnych rowach – bez opieki, bez żywności, a często bez nadziei na dołączenie do oddziału”. Umierali z wycieńczenia. Podobnie było z końmi. Sam książę stwierdzał, że „biegnie [za armią rosyjską – przyp. aut.] jak otruty szczur”. Napoleon, nie zważając na rzeczywiste powody takiego stanu rzeczy, oskarżał księcia o zdradę.
Dalszego poboru rekrutów w Księstwie (o co apelował Poniatowski w swych listach do Rady Stanu) nie udało się przeprowadzić. Rada Stanu nie była też w stanie wesprzeć Poniatowskiego materialnie. Na terenie Białorusi i Litwy także nie przeprowadzono rekrutacji do wojska z uwagi na niechętną postawę tamtejszej polskiej szlachty (często sterroryzowanej przez zaborcę).
Napoleon odrzucił sugestię księcia Józefa, by na wzór kampanii galicyjskiej z 1809 r. przeprowadzić podobną na Ukrainie i Wołyniu. Książę chciał podjąć się tego zadania wraz ze swym korpusem. Być może Napoleon nie dowierzał zdolnościom operacyjnym i strategicznym Poniatowskiego, a może uważał, że dążenia niepodległościowe Polaków (realizowane w czasie sugerowanej kampanii zbrojnej na tych ziemiach) mogłyby utrudnić negocjacje pokojowe z Rosją. Skierował dlatego wojska Poniatowskiego na Smoleńsk; Polacy okupili tę kampanię 1300 ofiarami zabitych i rannych. Sam wódz Wielkiej Armii – wbrew ostrzeżeniom swoich generałów – postanowił podążać w kierunku Moskwy.
Na początku września doszło do wielkiej bitwy z armią rosyjską dowodzoną przez Kutuzowa, nad rzeką Moskwą, niedaleko wsi Borodino. Brało w niej także udział polskie wojsko dowodzone przez Poniatowskiego. Przeciwnika nie udało im się złamać. Książę słusznie przewidywał fatalne zakończenie tej kampanii Napoleona z uwagi na zbliżającą się zimę, do której wojsko nie było w ogóle przygotowane. Napoleona, który żył złudzeniami i bezskutecznie oczekiwał negocjacji pokojowych z Rosją zaskoczył Kutuzow, który zaatakował wojska francuskie pod Winkowem. „Była to bodaj najznakomitsza bitwa księcia Józefa. (…) Natomiast przyszło mu wtedy opłakać poległego w tej walce swego najlepszego, najwartościowszego współpracownika – gen. Fiszera”.
Niebawem inicjatywa przeszła całkiem w ręce Rosjan, co przesądziło o ostatecznej klęsce Francuzów. Rozpoczął się odwrót Wielkiej Armii, która przemieszczała się w totalnym chaosie. Na początku listopada książę przekazał dowództwo gen. Zajączkowi; sam doznał ciężkich obrażeń przygnieciony przez własnego konia. Odtąd podróżował w karecie, jadącej obok swego oddziału. 6 XII wjechał do Wilna. Stąd do Warszawy podróżował na saniach w towarzystwie zaprzyjaźnionego z nim Eustachego Sanguszki.
Odczuwał raczej „mękę duszy niż ból fizyczny (…), wstrząśnięty obrazem klęski (…) opłakiwał bohaterską śmierć tylu walecznych, złożonych w ofierze niepojętej lekkomyślności wielkiego człowieka”. Z jego korpusu pozostało jedynie 600 żołnierzy! Napoleon podobno skomentował to następująco: „Siła okoliczności ich starła, ale zginęli śmiercią mężnych”.
Chociaż przekonał się, iż Napoleon kieruje się wyłącznie własnym interesem, nadal utrzymywał, że polityka wodza Wielkiej Armii stwarza najlepsze szanse dla Polaków na odzyskanie niepodległości. Dlatego nie przeszedł do obozu polskich polityków, którzy popierali cara Rosji, jak Adam Jerzy Czartoryski. Wierzył, że wiosną 1813 r. Napoleon będzie w stanie dokonać odwetu na Rosji, dlatego przystąpił do odtwarzania polskich sił zbrojnych. W porozumieniu z władzami Księstwa Warszawskiego z końcem grudnia 1812 r. ogłosił nowy pobór do wojska. Z jego inicjatywy wydano odezwę zaczynającą się od słów: „Szlachto polska! Do koni i oręża!”.
Mimo licznych trudności udało się księciu do końca marca zgromadzić ok. 27 tys. żołnierzy. Oddziały te od początku 1813 r. podlegały władzy austriackiego feldmarszałka Schwarzenberga, który nie zamierzał przelewać krwi za Francję. Ten zaś nawiązał kontakt z dowództwem rosyjskim; oddał pod rosyjskie panowanie znaczne obszary Księstwa Warszawskiego na prawym brzegu Wisły. Wojska Napoleona wycofały się w kierunku Poznania i dalej za Odrę, co przekreśliło odzyskanie inicjatywy przez Napoleona na terenie dawnych ziem polskich. Na mocy tajnej konwencji, z 28 stycznia o zawieszeniu broni pomiędzy Austrią a Rosją, wojsko austriackie miało wycofać się z terenu Księstwa a Rosja miała zająć Warszawę bez walki.
W takiej sytuacji Poniatowski wraz ze swym wojskiem na początku lutego opuścił to miasto (towarzyszyła mu markiza de Vauban i Zofia Czosnowska) wraz z armią austriacką. Nie zdecydował się na pozostanie w stolicy, by bronić jej przed zajęciem przez Rosjan. Jakby w przeczuciu bliskiej śmierci, żegnając się z bliskimi, żartował, że „korzystnie będzie dla niego umrzeć nim się zestarzeje”. Mimo to zastanawiał się nadal nad zorganizowaniem kampanii zbrojnej, której celem byłoby wyzwolenie Ukrainy i Wołynia. Niestety, państwa ościenne dążyły do likwidacji korpusu dowodzonego przez księcia.
Poniatowski ze swym wojskiem zatrzymał się na kilka tygodni w Krakowie. Tam ściągnęły władze Księstwa oraz „karawany osób prywatnych”, czyli „towarzystwo warszawskie”. Świętowano karnawał, w czasie którego ks. Józef przyjął rolę gospodarza.
Wkrótce niestety otrzymał od Austriaków nakaz opuszczenia Krakowa. Jego korpus miał zostać ewakuowany (po jego uprzednim rozbrojeniu) okrężną drogą w kierunku Niemiec, gdzie miał zostać włączony do wojsk Napoleona. Poniatowski zdawał sobie sprawę, że znalazł się w ślepym zaułku. Zastanawiał się nad najlepszym wyjściem z sytuacji. Odrzucił propozycję (niektórych jego podwładnych) dotyczącą podjęcia walki powstańczo-partyzanckiej. Społeczeństwo było zmęczone wojnami, pogłębiała się w nim nieufność do Napoleona, kraj był wyniszczony. Powstanie wywołane w takich warunkach skazane byłoby na niepowodzenie. Zdawał sobie sprawę z tragizmu ówczesnego położenia sprawy polskiej. Rozważał nawet decyzję dotyczącą odebrania sobie życia. Wkrótce powiedział do zwolennika cara Aleksandra I, Linowskiego: „Na koniec wziąłem determinację – nie odstąpię od Napoleona… Jako żołnierz honoru swego strzegę”.
W przeddzień ewakuacji wojska książę uczestniczył w „podwieczorku pożegnalnym” zorganizowanym przez Zofię Zamojską; wymarsz korpusu Poniatowskiego nastąpił 7 maja. Wojska podążyły przez Galicję, Czechy i Morawy do Saksonii. W Dreźnie Poniatowski spotkał się z Napoleonem i w uzgodnieniu z nim dokonał reorganizacji korpusu; skupił pod swoim bezpośrednim dowództwem ponad 60 % polskich oddziałów walczących u boku Napoleona. Oddziały te utworzyły VIII Korpus Wielkiej Armii. Były to oddziały „bitne, wytrwałe i wierne, walczące w pierwszej linii”. Napoleon powierzał ich dowódcy samodzielne wykonywanie bardzo trudnych i ważnych dla całej kampanii zadań. Oddziały te brały udział w bitwach toczonych z wojskami koalicji antynapoleońskiej w kampanii w 1813 r.
Ostatnią bitwą, w której uczestniczył książę wraz ze swym korpusem, była bitwa narodów pod Lipskiem, w której poniósł śmierć, podobnie, jak wielu jego żołnierzy. Po pierwszym dniu tej bitwy Napoleon bardzo wysoko ocenił jego działania i mianował go wtedy marszałkiem Francji. Niestety, książę wtedy już zdawał sobie sprawę z przewagi wojsk koalicyjnych; wiedział, że Napoleon jest na przegranej pozycji. Wojska koalicji rzeczywiście po dniu przerwy przejęły inicjatywę i zajęły Lipsk. Książę został poważnie ranny; tracił siły, a chwilami przytomność. Jego korpus toczył walki na przedmieściu Lipska; były to podmokłe ogrody pomiędzy Pleissą a Elsterą. Wojska Napoleona, cofając się przed oddziałami pruskimi, przeprawiały się przez Elsterę. Ks. Józef utonął w czasie próby ratowania tonącego swego adiutanta, Kickiego, który też był ranny. Ciało księcia wyłowili po kilku dniach rybacy. Na wieść o tym Napoleon podobno powiedział: „Zginął zaszczytnie po oddaniu mi wielkich zasług”.
Wraz ze śmiercią księcia praktycznie przestały istnieć polskie oddziały walczące u boku Napoleona (z byłego VIII Korpusu pozostało tylko ok. 500 żołnierzy). Upadły także nadzieje na odzyskanie niepodległości Polski za sprawą Napoleona. Zwłaszcza, że epoka świetności wodza Wielkiej Armii także chyliła się ku końcowi.
Trumna z ciałem księcia została umieszczona w krypcie kościoła św. Jana na przedmieściu Grimma w Lipsku. Zarówno car, jak i Napoleon nie życzyli sobie organizowania uroczystej ceremonii pogrzebowej. Polscy żołnierze dopiero po dotarciu do Sedanu urządzili uroczystość żałobną w głównym kościele połączoną z defiladą polskich oddziałów walczących nadal u boku Napoleona.
Car zezwolił na zorganizowanie uroczystości żałobnych na terenie Księstwa Warszawskiego dopiero w listopadzie 1813 r., zaś dopiero w maju 1814 r. zezwolił gubernatorowi Saksonii na wydanie ciała księcia wojsku polskiemu wracającemu do ojczyzny. Tak – po dokonaniu balsamowania zwłok – oddział dowodzony przez gen. Sokolnickiego poprowadził do Warszawy karawan z trumną, w wielkim, uroczystym pochodzie. W dniach 9–10 IX 1814 r. trumna została poprzez rogatki wolskie wprowadzona do Warszawy. Złożono ją w podziemiach Kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, zaś w 1817 r. przeniesiono ją do krypty św. Leonarda w Katedrze Wawelskiej.
W 1832 r., dzięki inicjatywie polskiego społeczeństwa, odsłonięto w Warszawie pomnik przedstawiający księcia Józefa na koniu, dłuta znanego rzeźbiarza, Berthela Thorvaldsena. Zniszczony w czasie II wojny, został odtworzony według modelu z Muzeum Thorvaldsena w Kopenhadze przez Paula Lauritza Rasmussena i ustawiony ostatecznie na dziedzińcu pałacu Rady Ministrów (dziś Pałac Prezydencki).
W miejscu odnalezienia zwłok księcia gen. Rożniecki w grudniu 1813 r. umieścił kamień z prostym napisem (przeniesiony z czasem na podwórze domu przy ul. Poniatowskiego 14 w Lipsku), zaś w środku ogrodu żołnierze wracający z Francji w 1814 r. ufundowali sarkofag z marmuru.
Wkrótce po śmierci księcia wydano pierwsze publikacje mu poświęcone; jego sylwetka była często idealizowana. Z tego okresu pochodzi książka Stanisława Bogusławskiego „Życie Xiążęcia Józefa Poniatowskiego, naczelnego wodza wojsk polskich, marszałka państwa francuskiego” (Kraków, 1831 r.). Bogatszą biografię napisał Franciszek Paszkowski pt. „Książę Józef Poniatowski” (Kraków 1877/78 i 1898 r.), zaś obszerne biografie opracowali na początku XX w. Szymon Askenazy i Adam Skałkowski. Obaj historycy byli także autorami studiów szczegółowych (w dużej mierze opartych na rękopisach księcia Poniatowskiego lub jego współpracowników) poświęconych ostatnim miesiącom życia polskiego wodza. Skałkowski przygotował także do druku 5-tomową „Korespondencję księcia Józefa Poniatowskiego z Francją”, którą wydano w Poznaniu w latach 1921-29.
Powstały także liczne biografie księcia napisane przez popularyzatorów historii, np. „Książę Józef Poniatowski”, Edmunda Jezierskiego (Warszawa 1933 r.), albo „Książę Józef Poniatowski i ród jego”, Stanisława Aleksandra Kozłowskiego (Poznań 1923 r.). Wydano także publikacje poświęcone poszczególnym etapom lub wydarzeniom z życia księcia, np. „Wstąpienie księcia Józefa Poniatowskiego do wojska w 1794 r.” Maksymiliana Mielocha.
Wiele informacji na temat księcia dostarczają artykuły i książki o tematyce wojskowej, chociażby autorstwa historyka wojskowości, Mariana Kukiela, oraz pamiętniki mu współczesnych, jak np. Juliana Ursyna Niemcewicza albo Eustachego Sanguszki.
Książę Józef „swym bohaterstwem, determinacją i śmiercią” stał się symbolem dramatycznej epoki „polskich ofiarnych dążeń i polskich katastrof”, a zarazem „podniósł swoim imieniem i opromienił naród”.
Nasze miasto po wojnie uhonorowało ks. Józefa, nadając jego imię ulicy w jednej z dzielnic.
Świetny artykuł, gratuluję zgłębienia tematu. Sam osobiście oprowadzam grupy krajowe i zagraniczne zainteresowane tematem Napoleona i Wolnego Miasta Gdańsk 1807-1813. Dla zainteresowanych podaję adres gdzie jest więcej inofrmacji gdansktrips.com
Pozdrawiam serdecznie,Maciej Snarski
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam, Maria Sadurska
Bardzo fajny artykuł, gratulacje dla autora. Udana synteza życia ksiecia.
Bardzo dziękuję, pozdrawiam, Maria Sadurska