Na fajnym koncercie w muzeum byłem…
Z okazji 78 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej.
Zaproszono mnie. Niejaki Andrzej Ł. zapewniał, że naprawdę fajny koncert się szykuje, że w Muzeum II Wojny Światowej – idziesz? Nooo… W muzeum mówisz? II Wojna… Cóż… Smutek, martyrologia, patos, wyniosłe przemówienia, polityka, słowa „kopiuj-wklej” napisane przez kogoś dla kogoś? Oj, Andrzej, kurczę.. no, podziękuję raczej… To nie dla mnie. Od czasu podstawówki, kiedy to niemal co roku byliśmy zwożeni do obozu koncentracyjnego w Sztutowie, aby upamiętniać tam miniony czas, omijam, jak tylko mogę wydarzenia, w których celebruje się nie tyle temat pamięć wojny i jej ofiar, ile przy tej właśnie okazji robi się tanią politykę. A polityki w szczególności w obecnym wydaniu, mam po dziurki w nosie.
No, ale to Nahorny. Uwielbiam w nim to, w jaki sposób łączy wszystko, co kocham w jazzie – eklektyzm i romantyzm. Nahorny z ogromną łatwością brata jazz z muzyką poważną, jak i ludową. Nie wszystkim to się udaje. Nie wszyscy rozumieją, o co w tym chodzi. Nahorny robi to świetnie. Zatem w dzień 08 Września wybrałem się na koncert. Zaprosiłem jeszcze dwóch przyjaciół. Jeden na co dzień utopiony jest w politykę, drugi w muzykę. Będzie raźniej i wesoło.
Do muzeum docieramy wcześnie. Nie lubię spóźniać się, a w szczególności do teatru czy na koncerty. Przy wejściu do sali koncertowej jesteśmy serdecznie podejmowani przez organizatorów. Podają nam dłonie, uśmiechają się. Miło pana widzieć, cieszymy się, że jesteście, czekaliśmy na was, zapraszamy serdecznie i takie tam różne. Miło, ale się na to raczej nie nabiorę. Siadamy w pierwszych rzędach i wyczekujemy teatru. Pojawiają się goście, wszyscy ubrani wieczorowo. My w dżinsach i koszulach raczej sportowych. Ja – mało tego – w trampkach. O casualu mowy nie ma. Nie przejdzie. Kurcze, no miał być koncert tylko!?
W międzyczasie pytam dyrektora muzeum, o wcześniejsze koncerty w tej sali. Jeśli mnie pamięć nie myli, to chyba pierwszy raz tutaj odbywa się koncert – słyszę. No, to jak, nie jest tego pewien? A no taaak!? Przecież to nowy dyrektor. Ten z PIS-u, co to taka afera była i w sumie jeszcze chyba to wciąż jest? Wydaje się miły, a nawet sympatyczny. No, ale z PiS-u! Ja nie jestem z PiS-u. Z PO i Nowoczesnej również nie. Może do PO byłoby mi bliżej, ale lenią się. Nie robią nic. Pomysłów brak, miałkość taka. Od Kukiza z daleka… Ludzie to tam nawet ok, ale Kukiz… Walić to. Matko, skoncentruj się…
Na scenę wchodzi konferansjer. Głośno przełyka śliny – ma tremę – mówię to jako zawodowiec. Po nim pojawia się Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, dr Karol Nawrocki. Dobry głos, spokój, tremy brak, wykładowczo-akademicki ton. Mówi z sensem tzn. nie wkręca smutnych, nic nie znaczących tekstów. On jest na pewno z PiS? Zaskoczony słucham nawet z przyjemnością i zainteresowaniem… ”Historię można opowiadać na różne sposoby – tworząc wystawy, prowadząc działalność edukacyjną lub poprzez publikacje, ale także przez inne wydarzenia kulturalne. Dzisiejszy koncert jest dedykowany tym wszystkim, którzy w obliczu kataklizmu II wojny światowej zachowali nadzieję. Nadzieję na odbudowanie niepodległej Polski, nadzieję na wyzwolenie się z okowów nazizmu, nadzieję na otrząśnięcie się z sowieckiego komunizmu. Dzisiaj – dzięki bohaterom II wojny światowej – żyjemy w wolnej ojczyźnie. Dokładnie 7 września zakończyła się bohaterska obrona Westerplatte i jednocześnie rozpoczęła bitwa pod Wizną, nazwana Polskimi Termopilami. Po co walczyliśmy? Gdyż była nadzieja na wolność”.
Ok, kupuję to. Zero polityki. Podpisuję się pod tym. Pan dyrektor wzbudza moje zaufanie. Fajny gość.
No, ale pora na muzykę. Nahorny zawsze był dojrzały. Nawet kiedy byłem jeszcze bardzo młody, On był już bardzo dojrzały. Nahorny to postać niemal niemająca sobie równych na scenie polskiego jazzu. Jest pomnikiem polskości, a jego twórczość to najcenniejszy okres dla naszego rodzimego jazzu. Jego eklektyczna ludowo-klasyczno-jazzowa konwencja, przypomina mi inne legendarne trio – Jacquesa Louissiera. I słuchając koncertu, nie mogłem opędzić się od takich – miłych – skojarzeń. Oczywiście Trio Jacquesa Loussiera nie obcuje zbytnio z muzyką ludową. Z ukojenia wyrywają mnie, może nieco zbyt długie, zapowiedzi każdego utworu przez maestro. Lubię Nahornego. Lubię Chopina, Szymanowskiego i Karłowicza, a Nahorny całymi garściami czerpie z ich twórczości. Podczas koncertu pojawił się właśnie Chopin w pięknej interpretacji Mistrza Nahornego. Piękna muzyka z płyty Hope, za sposobnością wspaniałego basisty Mariusza Bogdanowicza oraz perkusisty Piotra Biskupskiego, mocno wybiega poza ramy muzyki tradycyjnego jazzowego tria. To miejscami bardzo dynamiczna, burzliwa i mocno rozbudowana forma jazzu, jak i współczesnej kameralistyki.
Koncert nawet wraz z bisami był dosyć krótki. Po koncercie miały miejsce kolejne przemówienia, podziękowania, kwiaty… Wszystko jest jednak OK, wydaję się normalne, pozbawione zbytniego patosu oraz jakichkolwiek zabarwień politycznych. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. To obchody 78 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, w których cieszę się, że miałem przyjemność brać udział. Andrzej – dzięki. Po wszystkim był gustowny poczęstunek oraz czas na rozmowy i wspólne zdjęcia z Mistrzem Nahornym. Mam fotkę i ja.
Przy okazji koncertu… Zwróciłem uwagę na doskonałe warunki akustyczne sali. Dźwięk był niemal audiofilski. A wiem co mówię, gdyż jestem dumnym posiadaczem złotego-audiofilskiego ucha. Zatem nic, tylko robić kameralne koncerty w sali muzeum. Piękne miejsce. Jednym słowem – miodzio. Zarówno koncert, jak i organizacja.
Nie mogę. Wszystko co było związane z MIIWŚ było dla „Strefy” złe. Jak tylko Masłowski dostał posadkę w MIIWŚ wszystko jest cudowne, cacy, wspaniałe. Rozwija się, kwitnie, działa, Polakom żyje się dostatniej. Wot i niezależny portal:]
Dokonuje Pan nadużyć. Co to znaczy „wszystko”? Proszę nam udowodnić, że „wszystko” było złe, zamiast doszukiwać się teorii spiskowych. Strefa nigdy nie krytykowała idei powstania muzeum. Nigdy!
Krytykowaliśmy bryłę i chcieliśmy poszanowania Wiadrowni i cały czas nie zmieniamy w tej kwestii stanowiska.
Pan Masłowski jest na takich samych zasadach u nas jak pozostali autorzy. Poza tym zwracam uwagę, że tekst dotyczy koncertu, został napisany przez osobę o wyrobionym smaku muzycznym, z którą Strefa może się nie zgodzić, bo artykuł nie jest o naszych gustach i odbiorze, tylko pana Jabłońskiego.
Tekst nie dotyczy NIGDZIE Aleksandra Masłowskiego.
Ostatnio puszczaliśmy na fb wydarzenia organizowane przez Muzeum Hist. M. Gdańska, które ściśle współpracuje z Urzędem Miejskim. W tym otwarcie wystawy Rodziny z Gedanii. Czy to umknęło Pana czujnej uwadze?
Dzień dobry Szanowni Państwo – czy to uwaga, to autora felietonu?
Felieton , zgodnie z moimi osobistymi odczuciami, wychwala, zarówno organizację wydarzenia, wydarzenie jak i miejsce…. Mam głęboko gdzieś układy, znajomości czy politykę. Nie należałem nigdy do żadnego ugrupowania politycznego i niech tak pozostanie. Mocno to zaznaczyłem w felietonie. Nawet nie wiem i nie chcę wiedzieć, kto z kim i gdzie? Pozostawiam to już „hobbystom” tematu. Nie pobieram wynagrodzenia za pisanie, piszę o tym co czuję i wypowiadam się wyłącznie w swoim imieniu – nie „Strefy”.
„Pojawiają się goście, wszyscy ubrani wieczorowo”
= Zdjęcie powyżej od tegoż autora pokazuje w jakich „wieczorowych strojach” „wszyscy goście” = od pana w pasiastej koszulce po ostatniego nie zauważam nikogo w wieczorowym stroju.
Pewnie reszta tak samo wiarygodna jak to jedno zdanie, które z łatwością każdy może zweryfikować.
Żenada.