Wartownia nr 5 – krótka historia
Lato 1933 r.
Sztab Główny Wojska Polskiego podjął decyzję o budowie na Westerplatte czterech budynków wartowniczych oraz Nowych Koszar. Na inwestycję zgodził się Komisarz Ligi Narodów i gdański Senat.
Niemiecka inspekcja fortyfikacji na Westerplatte, widok na kabinę bojową i strzelnicę dla ckm umiejscowionej w południowo-wschodnim narożniku Wartowni nr 5. Pionowe linie to naniesione fragmenty umocnień polowych, tzw. kozłów hiszpańskich – elementów systemu fortyfikacyjnego Wojskowej Składnicy Tranzytowej; zdjęcie z publikacji MIIWŚ
Lej po niemieckiej bombie lotniczej SC-250. Zdjęcie wykonano od strony południowej. Widoczne uszkodzenia budynku kasyna Podoficerskiego. Widoczni polscy jeńcy cywilni, którzy pod nadzorem Niemców w ciężkich warunkach porządkowali teren półwyspu Westerplatte po kapitulacji. Zdjęcie z tablic informacyjnych MIIWŚ.
Jesień 1933 r.
Rozpoczęły się prace budowlane, w wyniku których powstały Wartownie nr 1, 2, 4 i 5 oraz Wartownia nr 3 usytuowana w piwnicy Willi Podoficerskiej. Prace zakończono wiosną 1934 r. Wartownie nr 1 i 5 znajdowały się na pierwszej linii spodziewanego ataku niemieckiego.
Marynarze z okrętu szkolnego „Schleswig-Holstein” ustawieni do zdjęcia pamiątkowego przy leju bomy SC-250 przy południowo-zachodnim narożniku Kasyna Podoficerskiego. Zdjęcie wykonano po kapitulacji Składnicy; zdjęcie z tablicy informacyjnej MIIWŚ.
Załogi samolotów z Traegergruppe 186 na lotnisku w Słupsku Redzikowie przy bombie SC-250., dedykowanej polskim obrońcom Helu. Taka sama bomba przyczyniła się do zniszczenia Wartowni nr 5, gdzie zginęło co najmniej sześciu polskich obrońców. Słupsk, 1 września 1939 r. Poniżej odłamek bomby lotniczej. Zdjęcie z publikacji MIIWŚ.
1934-1939 r.
W zamaskowanej piwnicy każdej wartowni umieszczono na stałych, tzw. fortecznych podstawach, od dwóch do trzech ciężkich karabinów maszynowych. Istnienie urządzeń obronnych utrzymywano w tajemnicy przed załogami wojskowymi. Wnętrze wartowni wyglądało jak typowe pomieszczenie dla strażników: były tam więc prycze, stojaki pod karabiny, ławy, taborety i stoły. O kabinach bojowych znajdujących się pod podłogami poszczególnych wartowni wiedzieli jedynie podoficerowie zawodowi i oficerowie (relacja kpt. Franciszka Dąbrowskiego). Zapoznanie całej załogi WST z zamaskowanymi urządzeniami obronnymi nastąpiło dopiero pod koniec marca 1939 r., po zajęciu przez wojska niemieckie Okręgu Kłajpedy i ogłoszeniu stałego pogotowia bojowego w składnicy.
Gruz betonowy oraz fragment pręta zbrojeniowego z ruin Wartowni nr 5. Poniżej fragment niemieckiego zapalnika uderzeniowego do pocisków odłamkowych amunicji okrętowej, wykorzystywanej przez armaty, 150 oraz 280 mm szkolnego okrętu liniowego „Schleswig-Holstein”. Zdjęcie z publikacji MIIWŚ.
2 września 1939 r.
W wyniku niemieckiego nalotu, wykonanego przez 58 bombowców nurkujących Junkers Ju-87B Stukai 3 bombowce Heinkel He-111E na Westerplatte zrzucono 258 bomb kruszących i zapalających (500, 250 i 50 kg) o łącznej wadze 26,5 t. Wartownia nr 5 uległa zniszczeniu. Większość załogi zginęła. W Wartowni nr 5 śmierć ponieśli: dowódca plut. Adolf Petzelt, kpr. Bronisław Perucki, st. strz. Władysław Okraszewski, strz. Antoni Piróg, st. strz. Ignacy Zatorski oraz strz. Józef Kita.
Łyżka sygnowana „BM” (oznaczenie przedmiotu wykonanego z tzw. białego metalu) zniszczona odłamkiem bomby lotniczej. Z relacji Obrońców wynika, że przed bombardowaniem lotniczym 2 IX do Wartowni nr 5 udało się kilku żołnierzy z Placówki „Fort”. Prezentowana łyżka jest prawdopodobnie materialnym śladem tego tragicznego epizodu… Zdjęcie z tablic informacyjnych MIIWŚ.
Obrazy walki – relacja sierż. Władysława Deika, dowódcy Placówki „Tor”
„Wartownia nr 5 trafiona bombą stanęła w płomieniach i runęła. Ciężki, betonowy dach przywalił swoją masą znajdujących się wewnątrz żołnierzy, eksplodowały zapasy amunicji. Był to grób całego oddziału raz z jego dowódcą Adolfem Petzeltem, którzy wiernie trwali na posterunku. Po 30-minutowym bombardowaniu biegniemy ratować tych, których jeszcze można z rozbitej „5-tki”. Słychać jęki przywalonych. Tych, którzy się utrzymują na nogach, odsyłamy do punktu sanitarnego do koszar. Chwytamy we trzech jakiegoś kaprala ze zgniecioną klatką piersiową, który wije się w konwulsjach szoku nerwowego. Z trudem udało się zaciągnąć go do koszar.
Fragmenty polskiej amunicji karabinowej 7,92 x 57 mm Mauser noszące ślady eksplozji z Wartowni nr 5 w wyniku bezpośredniego trafienia bombą lotniczą. Zdjęcie z publikacji MIIWŚ.
Usiłujemy dostać się do środka zawalonej wartowni, gdzie konają ludzie. Cofa nas wydobywający się spod tej kupy gruzów dym, gaz, duszący żar ognia (…) Zawiązujemy usta chusteczkami i po raz drugi próbujemy się dostać do środka piwnicy. Idziemy w kierunku dobywających się jęków. Jesteśmy na miejscu. Jaki przerażający widok! Po całej wartowni leżą rozszarpane, spieczone kawałki ciała ludzkiego. Jęk, który nas tu zaprowadził – urwał się. Temu żołnierzowi już pomoc niepotrzebna. Leży on pod sufitem na jeszcze stojącej, pochylonej ścianie, przygnieciony zwalonym stropem. Detonacja wyrzuciła go z niesamowitą siłą i przywalony kilkunastotonowym ciężarem, skonał. Westerplatte stoi w ogniu. Czarne kłęby dymu unoszą się nad lasem. Panuje złowieszcza cisza”.
Niemieccy marynarze z okrętu „Schleswig-Holstein” oraz SS-mani wizytujący Westerplatte. Widok na zniszczony południowo-zachodni narożnik Wartowni nr 5, wrzesień 1939 r. Zdjęcie z publikacji MIIWŚ.
opracowała: Anna Pisarska-Umańska
Powyższy artykuł powstał na podstawie publikacji Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 „Westerplatte w 7 odsłonach. Prezentacja zabytków pierwszego etapu badań archeologicznych na Westerplatte”, Gdańsk 2017. Artykuł zawiera niewielką część z zamieszczonych w publikacji treści i ma za zadanie przybliżyć w wybranych aspektach historię miejsca i siedmiu tragicznych dni Września.
NIEMIECKI PASTOR I POŻAL SIĘ BOŻE HISTORYK(chyba, że kościoła) twierdzi udowadnia ,że pancernik Schleswig-Holstein był tylko statkiem pasażerskim i przypłynął ; tylko do Gdańska z wizytą kurtuazyjną! ( zapewne przez tydzień ostrzeliwali Westerplatte tylko salwami honorowymi,?
– Twierdzenie, że Schleswig-Holstein był statkiem pasażerskim, to oczywiste zakłamywanie historii. Prawdą jest, że 25 sierpnia 1939 r. z „kurtuazyjną” wizytą przybył do Wolnego Miasta Gdańska niemiecki okręt liniowy Schleswig-Holstein.• Jako projektant okrętowy z 40 -letną praktyką ( mgr inż. naval architect) twierdzę, że jest to kłamstwo, ponieważ każdy pancernik, jak sama nazwa wskazuje, pokryty jest grubym pancerzem, posiada olbrzymie działa(haubice ten 240 mm) i gdyby oddal salwę ze wszystkich dział , to statek pasażerski niemal za chwilę rozsypałby się na skutek wibracji (wpadłby w rezonans)!
• • Najgorsze to jest to ,skoro pastor ma rację, to bohaterska załoga Westerplatte oraz bateria Laskowskiego (obroną Wybrzeza dowodził admirał J. Unrug ) na Helu (-strzelali do 1 października 39 roku strzelając do statku pasażerskiego pogwałciłaby Konwencje Genewską o zbrodni ludobójstwa o ponieważ nie ma przedawnienia w tej kwestii !!
• -DOWÓD (takiej sytuacji) W dniu 1 października 1946 r. w procesie norymberskim Międzynarodowy Trybunał Wojskowy skazał na 10 lat zbrodniarza wojennego admirała Karla Dönitza, naczelnego dowódcę Krigsmarine, od 30 kwietnia 1945 r. prezydenta III Rzeszy, ostatniego naczelnego dowódcę Wehrmachtu i zarazem na mocy testamentu Adolfa Hitlera, jego następcę. Skazano go m.in. za wydanie zbrodniczego rozkazu nr 154 „zakazującego ratowania rozbitków, ze storpedowanych przez U-Booty nieprzyjacielskich okrętów wojennych i statków cywilnych”, co w praktyce wiązało to się z uśmierceniem ponad 45 tysięcy rozbitków. Karę odbywał we „względnie dobrych warunkach” w Berlinie, we więzieniu w Spandau.
• Ależ ekspert na uroczystościach Dulkiewicz! Niemiecki pisarz, który będzie prelegentem 1 września: Schleswig- Holstein był statkiem pasażerskim
Ludzie ludziom zgotowali ten „LOS””Obóz Koncentracyjny w Sztutchofie miała kilkanaście baraków,,,ale 1 barak po budynku””SS”” to był barak mały po prawej stronie Świadków Jehowy i Badaczy Pisma Świętego a to dlatego ze kto w Armii Hitlera nie chciał iść do wojska to gilotyna w Niemczech a w Polsce do obozu na zagładę .Postawa tych chrześcijan była bezkompromisowa oddawali życie aby nie mordować pobratyńców a Piłus XII.płogosławił Armie Niemiecką,,,natomiast żołnierz niemiecki miał na pasach napis :::Got myt uns,,co oznaczało Bóg z nami,,,taka jest autentyczna historia,,,trochę podła ale prawdziwa…