Województwo pomorskie ma nowego, a w zasadzie starego, konserwatora zabytków. Został nim ponownie Dariusz Chmielewski. Głośno o nim zrobiło się po raz pierwszy podczas odbudowy kościoła św. Katarzyny po pożarze. Działalność Chmielewskiego w roli konserwatora w latach 2012-2016 budziła ogromne kontrowersje.

Kilka dni temu Dariusz Chmielewski powrócił do pełnienia funkcji Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Zastąpił on Igora Strzoka, który z tego stanowiska zrezygnował jeszcze w grudniu 2023 roku. Co ważne, Chmielewski ma już doświadczenie na tym stanowisku, ponieważ był wojewódzkim konserwatorem zabytków w latach 2012-2016.

Jak w ogóle doszło do tego, że za pierwszym razem Dariusz Chmielewski otrzymał tak zaszczytną funkcję do realizacji?

Prowadził on pierwotnie od 2007 r. firmę świadczącą usługi ochrony zabytków. Jest absolwentem Wydziału Sztuk Pięknych o kierunku ochrona dóbr kultury w zakresie konserwatorstwa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wcześniej, zanim rozpoczął własna działalność zatrudniony był na stanowisku Inspektora Wojewódzkiego w Państwowej Służbie Ochrony Zabytków w Toruniu. Ponadto pracował w biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Był też pełnomocnikiem Prezydenta Miasta Gdańska ds. odbudowy kościoła Św. Katarzyny po pamiętnym pożarze.

To, że na Pomorzu nie jest łatwo być konserwatorem, przekonują się kolejno następni obsadzając ten urząd. Jak zapowiadał tuż przed objęciem stanowiska konserwatora Chmielewski, pracę w urzędzie rozpoczynał od jego reorganizacji kwestii finansowych, a także personalnych. Szybko jednak Chmielewski zderzył się z betonową materią problemów.

Krytyka za wysokościowce w centrum Gdańska

Pierwszym dużym potknięciem była kwestia planu zagospodarowania przestrzennego dla okolic ulicy Rajskiej i ulicy Heweliusza w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. W związku z wnioskiem złożonym 1 lipca 2013 r. przez zastępcę prezydenta Gdańska, Wiesława Bielawskiego, uchylił uzgodniony w 2012 roku projekt miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Starego Miasta w rejonie ul. Rajskiej.

Wizualizacja wysokościowca w miejscu Proremu i w okolicach NOT

Miało to umożliwić według doniesień medialnych realizację dwóch wysokich budynków przy wspomnianych ulicach. Jednak dwa lata później Piotr Żuchowski, generalny konserwator zabytków, zwierzchnik Dariusza Chmielewskiego, wydał postanowienie, w którym stwierdził nieważność wydanej przez niego decyzji. To oznaczało, że wysokościowce nie mogły być realizowane.

„Została ona wydana bez podstawy prawnej oraz z rażącym naruszeniem art. 106 Kpa” – można było przeczytać w piśmie z ministerstwa.

O decyzji ministerstwa poinformował wtedy prezes Towarzystwa Opieki Nad Zabytkami, Tomasz Korzeniowski.

To jest precedensowe orzeczenie, które daje szanse na uporządkowanie przestrzeni urbanistycznej i po raz pierwszy jest dowodem na faktyczną realizację nadzoru ministra kultury nad działaniami wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jest to aktywna interwencja nadzorcza ministra, wywołana artykułem na portalu Trojmiasto.pl oraz naszym pismem i jest to olbrzymi sukces, że minister przychylił się do naszych próśb – komentował dla portalu Trojmiasto.pl sprawę Tomasz Korzeniowski, prezes TONZ.

Sprawa Wielkiej Zbrojowni

To nie koniec niepowodzeń. Pomorski konserwator naruszył też ustawę o ochronie zabytków i wydał pozwolenie na wyburzenie oryginalnego renesansowego sklepienia o powierzchni 20 metrów kwadratowych w Wielkiej Zbrojowni. Po co to zrobiono? Chodziło o wykonanie w jego miejscu klatki schodowej z szybem windowym.

Ponadto dokumentacja projektowa była niewystarczająca i nie zawierała szczegółowo opracowanego projektu budowlanego dotyczącego zakresu tych prac. Co ważne konserwator nie wezwał Akademii Sztuk Pięknych (właściciela Wielkiej Zbrojowni) do jej uzupełnienia. Ponadto nie wstrzymał wykonania tych prac, mimo że odbiegały od warunków z pozwolenia na budowę.

Chmielewski tłumaczył swoje decyzje tym, że „chciał umożliwić pełny dostęp dla mieszkańców, turystów, a także dla osób niepełnosprawnych do poziomu piwnic Wielkiej Zbrojowni.”

Zabytki w stoczni i konserwator jak planista

Ponadto zastrzeżenia kontroli dotyczą rozbiórki zabytkowych obiektów na terenie dawnej Stoczni w Gdańsku. W związku z licznymi skargami i zagrożeniami dla tych obiektów stwierdzono niewystarczający nadzór przez pomorskiego konserwatora zabytków nad miejskim konserwatorem, któremu podlegała część tych terenów.

Kupa gruzu po dawniej wzorcowni Stoczni Gdańskiej.

Wojewódzki konserwator wyjaśniał w piśmie do ministerstwa kultury, że „dotychczas nie prowadzono kontroli działań miejskiego konserwatora zabytków w zakresie ochrony obszaru dawnej stoczni”. W związku z tym resort wydał Chmielewskiemu siedem zaleceń, które sprowadzają się do tego, by realizował obowiązek ochrony zabytków i nie pozwalał na ich niszczenie.

Sprawa spichlerza Woli Łeb

Woli Łeb to był spichlerz, który nie doczekał się odbudowy po wojnie. Do czasów zabudowy Wyspie Spichrzów ocalał jego niewielki fragment. Obiekt od 1991 „przesuwa się” w stronę Motławy. Przeprowadzone niedawno badania wykazały, że proces ten nabrał tempa. Wpływ na to, jak ocenia konserwator, mogły mieć prace przy umacnianiu brzegów Wyspy Spichrzów.

– Decyzja o rozbiórce była jedyną, jaką mogłem w tej sprawie podjąć. Spichlerz coraz bardziej odchyla się w stronę Motławy, w każdej chwili grozi mu katastrofa budowlana – tłumaczy dla portalu Trojmiasto.pl Dariusz Chmielewski. – Żeby uratować zabytkową substancję, konieczne jest rozebranie murów, a następnie ich ponowne złożenie. Będzie to możliwe po ustabilizowaniu gruntu – dodał.

Woli Łeb
Spichrz Woli Łeb „wkomponowany” w szkło, zdjęcie dolne i prawe – oryginał

Konserwator na początku listopada 2013 r., na podstawie ekspertyz, wykonanych na zlecenie właściciela terenu, spółki Ognisty Wóz, wydał decyzję zezwalającą na rozbiórkę zabytku z powodu jego katastrofalnego stanu technicznego. Nie zdecydowano się na jego zabezpieczenie.

Woli Łeb rozebrano. Z czasem odbudowano go wkomponowując go w nową zabudowę Wyspy Spichrzów. Obecna wersja tego spichlerza jest zdecydowanie inna od pierwotnej.

Sprawa kina Neptun

Wiosną 2016 roku przystąpiono do rozbiórki kina Neptun. W jego miejscu zaplanowano hotel. Z budynku zostały tylko fasady od strony ul. Długiej i Piwnej. Przedsięwzięcie rodziło dwa zastrzeżenia do działalności ówczesnego/obecnego konserwatora.

Po pierwsze nie zrealizowano badań archeologicznych pod inwestycje. Stracono bezpowrotnie okazję na ustalenie m.in. tego, co znajduje się ukrytego w tej części miasta. Druga kwestia to zniknięcie mozaiki o powierzchni 600 metrów kwadratowych, która widniała na zachodniej ścianie kina i została wykonana w latach 50 XX w. autorką przez artystkę-malarkę Anna Fiszer.

Kino „Neptun” dawniej „Leningrad” znika z powierzchni ziemi.

Po demontażu mozaik trafiła ona według doniesień medialnych do składnicy wojewódzkiego konserwatora zabytków w Gdańsku w Bastionie św. Gertrudy. Miała tam być przechowywana do momentu, aż znajdzie się dla niej nowe miejsce.

Za co można pochwalić Chmielewskiego?

W swojej czteroletniej pracy dla pomorskich zabytków podjął jedną ważną decyzję, która spotkała się ogromnym entuzjazmem. Chodzi tu o wyjazd na wystawę do Rzymu obrazu Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”.

Jak napisała w 2015 r. „Gazeta Wyborcza” obraz z gdańskiego muzeum miał pojawić się na retrospektywnej wystawie w Rzymie poświęconej twórczości Hansa Memlinga od 10 października 2014 r. do 18 stycznia 2015 r. W zamian za wypożyczenie „Sądu Ostatecznego” włoska strona oferuje Muzeum Narodowemu w Gdańsku trzy obrazy Caravaggia.

Dariusz Chmielewski nie zgodził się na jego transport.

Na koniec.

Wszystkich wpadek ówczesnego konserwatora było tak wiele, że niezależny portal Gdańsk Strefa Prestiżu wraz z licznymi miłośnikami historii będzie patrzył na ręce Dariusza Chmielewskiego i recenzował wszelkie jego kontrowersyjne decyzje.

Maciej Naskręt

Dodaj opinię lub komentarz.