Nazwisko Johanna Gottlieba Theophilusa Goldberga znane jest chyba każdemu melomanowi i miłośnikowi twórczości Jana Sebastiana Bacha. Któż bowiem z nich nie słyszał słynnych Wariacji Goldbergowskich? Niestety niewiele osób potrafi coś więcej powiedzieć na temat tego kompozytora. Nie każdy nawet wie, że pochodził on z Gdańska. Johann Gottlieb Goldberg był najstarszym synem słynnego gdańskiego lutnika Johanna Goldberga i jego żony Concordii Renaty Witting. Nie jest znana dokładna data dzienna narodzin, wiemy natomiast że w dniu 14 marca 1727 roku odbył się jego chrzest w Kościele Mariackim w Gdańsku. Ojciec Johanna pochodził z niedalekiej Oruni, gdzie urodził się w lipcu 1701 roku. Instrumenty wytwarzane w jego gdańskiej pracowni lutniczej były bardzo cenione w swoim czasie i do tej pory można je odnaleźć w wielu kolekcjach i zbiorach. Goldberg budował lutnie, cytary, wiole, teorbany, skrzypce, altówki i wiolonczele. Jego czworo skrzypiec z 1732 roku posiadała niegdyś kapela kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii. Wiele innych instrumentów zachowało się w kolekcjach w całej Europy. Znajdują się one obecnie w zbiorach muzealnych w Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Hallensee oraz Poznaniu. Niestety wiele z nich stracono bezpowrotnie w czasie ostatniej wojny. Już sam fakt zachowania się do dzisiejszych czasów tak wielu instrumentów Goldberga świadczy dobitnie o klasie i poziomie ich wykonania.
Oprócz budowy instrumentów Johann Goldberg zajmował się również organizacją życia muzycznego gromadząc wokół siebie amatorów muzykowania, wydawców oraz muzyków. Mały Johann Gottlieb Goldberg wraz ze swą siostrą Konstantyną Renatą urodzoną w 1730 roku, znaną później klawesynistką, wyrastali w atmosferze przesiąkniętej muzyką. Tak jak już kiedyś wspominałem, życie muzyczne w okresie baroku wyglądało zupełnie inaczej jak nam się to dziś powszechnie wydaje. Poziom wiedzy muzycznej w epoce Goldberga był na dużo wyższym poziomie niż obecnie. Umiejętność gry na jakimś instrumencie, czytania nut oraz podstawowe wiadomości z zakresu kompozycji były dość powszechne w tamtych czasach. Znajdowało to odbicie w bogactwie i różnorodności form życia muzycznego XVIII-wiecznego Gdańska.
Najprawdopodobniej pierwszych lekcji muzyki udzielał małemu Johannowi Gottliebowi ówczesny kapelmistrz Kościoła Mariackiego, Johann Balthazar Christian Freislich, który był przyjacielem rodziny Goldbergów. Młody Goldberg od dzieciństwa wykazywał wielki talent muzyczny oraz niesamowite uzdolnienia do wirtuozowskiej gry i improwizacji na klawesyn. Niemiecki kompozytor i pisarz Johann Friederich Reichardt w swojej wydanej w 1805 roku autobiografii pisze o Goldbergu, iż ten miał niezwykłą budowę dłoni i wyjątkowy talent czytania nut, nawet gdy te były postawione do góry nogami. Jego żarliwa zaś gra, której oddawał się od dziecka, była przepełniona ogromną fantazją i świadczyć mogła o wielkim talencie improwizatorskim. Johann Gottlieb dorastał w Gdańsku i przez moment stał się cudownym dzieckiem. Zupełnie tak samo jak niewiele lat później Amadeusz Mozart.
W 1738 roku w czasie swej wizyty w Gdańsku grą dziesięciolatka i jego talentem muzycznym, zachwycił się hrabia Hermann Karl von Keyserlingk, prezydent Akademii Nauk w St. Petersburgu i wysłannik Rosji na dwór królewski w Dreźnie. To ze wszech miar niezwykła postać. Niemiecki hrabia, historyk, dyplomata, uczony i meloman pochodzenia kurlandzkiego w służbie Rosji. Rosyjski poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny w Rzeczpospolitej w latach 1733-1744, 1749-1752 i 1762-1764, poseł w Prusach i Austrii. Nauczyciel matematyki i logiki Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nieślubnym synem Karla von Keyserlingka był Karol de Perthees, nadworny geograf ostatniego króla polski.
Hrabia von Keyserlingk zabrał utalentowanego małego Goldberga na naukę do Wilhelma Friedmana i Johanna Sebastiana Bacha. Dwa lata wcześniej 19 listopada 1736 roku, dzięki staraniom Keyserlingka, Bach został nadwornym kompozytorem królewskiej kapeli w Dreźnie. Słynny kompozytor dla uczczenia tego wydarzenia i swojego mecenasa, w dniu 1 grudnia 1736 roku dał uroczysty koncert organowy. Również dla Karla von Keyserlingka skomponował słynną „Arię z wariacjami” (BWV 988), nazwaną później „Wariacjami Goldbergowskimi” od nazwiska pierwszego wykonawcy tego utworu. Należy nadmienić, iż nigdy utwór ten nie był dedykowany Goldbergowi, jak to kiedyś sugerowano. Nie ma nigdzie potwierdzenia dla tej tezy.
Ciekawą historię związaną z powstaniem tej wspaniałej i jakże znanej dziś kompozycji podaje w 1802 roku w pierwszej biografii Bacha jej autor Johann Nicolaus Forkel:
„Hrabia Keyserlingk często chorował i całymi nocami cierpiał wtedy na bezsenność. Goldberg, który mieszkał w jego domu, musiał w takich okresach spędzać noce w sąsiednim pokoju, aby grać mu, gdy nie mógł zasnąć. Pewnego razu rzekł hrabia do Bacha, iż chciałby dla swojego Goldberga kilka utworów klawesynowych o tak lekkim i wesołym charakterze, żeby jego, Keyserlingka, mogły trochę rozerwać podczas bezsennych nocy. Bach sądził, iż najlepiej spełni to życzenie, pisząc wariacje, które dotychczas, z powodu stale tej samej zasadniczej harmonii, uważał za pracę niewdzięczną… Hrabia nazywał je potem już tylko „swoimi” wariacjami. Nie mógł się ich nigdy do syta nasłuchać i przez długi czas, gdy tylko nadchodziły bezsenne noce, powtarzał zawsze: „Drogi Goldbergu, zagraj mi jedną z moich wariacji”. Chyba za żadną inną pracę nie otrzymał Bach tak znacznego wynagrodzenia. Hrabia ofiarował mu złoty kubek, wypełniony stu luidorami.”
Bach na pewno komponował wariacje z myślą o młodym Goldbergu jako wykonawcy, który kształcił się u niego i u jego syna, Wilhelma Friedmanna. Zresztą kompozycje samego Johanna Gottlieba Goldberga wykazują podobieństwo do utworów obu jego słynnych nauczycieli i mistrzów. Co ciekawe utwory młodego Goldberga reprezentujące styl galant w muzyce, nawiązują stylistycznie również do twórczości kolejnego Bacha, Carla Philippa Emanuela, który swym dorobkiem wpisuje się bardzo dokładnie w ten trwający mniej więcej pomiędzy latami 1720 a 1760 nurt w muzyce. Carl Philipp wręcz jest uznawany za jego najświetniejszego przedstawiciela, choć jak zgodnie dziś wszyscy twierdzą, wykracza daleko poza niego będąc jednym z najznamienitszych kompozytorów w historii muzyki. Wraz ze swym bratem Wilhelmem Friedmannem jest także przedstawicielem nowego, rodzącego się w tym czasie kierunku w muzyce zwanego „Sturm und Drang”, co w przekładzie znaczy muzyka „burzy i naporu”. Do muzyki „burzy i naporu” zalicza się symfonie komponowane w szkole mannheimskiej i symfonie Józefa Haydna z lat 1770-80 ( nr. 44, 45, 49 ). Muzyka ta miała wzburzać uczucia słuchaczy, a wyróżnia się obecnością nieoczekiwanych pauz, gwałtownych modulacji oraz nagłych zmian dynamicznych. Goldberg pozostaje chyba niesłusznie w cieniu swych wielkich nauczycieli, którzy przyćmili go ogromem swych dokonań.
W roku 1751 Johann Gottlieb zostaje muzykiem orkiestry pierwszego ministra na dworze drezdeńskim – hrabiego Heinricha von Brühla, w której pracował już do końca swego jakże krótkiego życia. Drezdeńskie „Curiosa Canonica” informują pod datą 15 kwietnia 1756 r. o jego śmierci. W „Kern Dresdenischer Merkwurdichkeiten” zamieszczono nekrolog: „ 15 kwietnia zmarł także na suchoty Johann Gottlieb Goldberg, muzyk dworski, odszedł w 29 roku życia, a z powodu swoich umiejętności w grze na klawesynie będzie nieodżałowany….”. Wspomniany już wcześniej Johann Friedrich Reichardt pisze o Goldbergu jako o melancholijnym i uparty dziwaku. Co się zaś tyczy jego własnych kompozycji, często darł je, niechętnie o nich mówiąc, a to co pozostało, nazywał kiepskimi miniaturkami dla dam. To chyba wyjaśnia, dlaczego tak mało zachowało się jego kompozycji. Wielka szkoda, bo z tego, co dotrwało do naszych czasów, wyłania się zgoła inna postać. Mam na myśli choćby wspaniałe koncerty klawesynowe. Jedne z jego ostatnich kompozycji. Życie chyba obeszło się z Goldbergiem podobnie jak z Giovannim Battistą Pergolesim, który żył tylko 26 lat i zmarł tak jak on na gruźlicę. Obaj żyli prawie w tym samy czasie, obaj bez wątpienia byli wybitnymi kompozytorami i wirtuozami, obaj niestety tworzyli zbyt krótko żeby pokazać potomnym dobitnie swój talent, kunszt kompozytorski i wielkość.
Goldbergowi przyszło działać w okresie postępujących zmian w muzyce, można powiedzieć na przełomie pewnych epok. Kończył się powoli czas basso continuo, a zaczynała się epoka klasycyzmu. Niebawem muzyczne centrum przeniesie się do Wiednia, gdzie będą tworzyć Haydn, Mozart i Beethoven. Choć niewielu dziś pamięta o tym, że Mozart zmarł w Wiedniu, podobnie jak Vivaldi, tylko pięćdziesiąt lat później. Na pewno żyli jeszcze ludzie, którzy słuchali na żywo obu tych wielkich kompozytorów. Tylko 50 lat, a cała epoka. Goldbergowi zarzucano że komponując swe utwory schlebiał panującej wówczas modzie i gustom muzycznym. Ale przecież nie tylko on komponował w stylu galant w tym czasie. Robili to również inni kompozytorzy, zresztą nie tylko w tym okresie. Zawsze muzyka była pisana dla kogoś lub na czyjeś zamówienie, choćby słynne Requiem Mozarta. Johann Gottlieb Goldberg zasłużył chyba na większe uznanie dla swych kompozycji, osiągnięć i dokonań. Po prostu zabrakło mu czasu. Wielka szkoda. Kto wie, czym by nas jeszcze urzekł i zaskoczył, ten trochę niesłusznie zapomniany gdańszczanin. Od paru już lat odbywa się w Gdańsku festiwal jego imienia. Coś więc tkwi w jego muzyce i dokonaniach, że artyści występujący na festiwalu chcą mieć za patrona właśnie Johanna Gottlieba Theophilusa Goldberga.
Tomasz Kwiatkowski
autor współpracuje z Salonem Premium Sound – meloman, pasjonat i miłośnik dobrego brzmienia