Wracam ulicami Głównego Miasta Gdańsk.
Widzę 4 chłopców (koło 20stu lat), mijają mnie, skręcają w podwórko przy ul Piwnej/Chlebnickiej. Stoją, żartują i leją pod murem jednej z kamienic.
Idę za nimi, wyciągam aparat, robię zdjęcie. Zaczyna się rozmowa.
Jeden się śmieje, chce pozować. Drugi nie zgadza się na fotografowanie. Trzeci zaczyna wyzywać.
Mówię, że to trochę słabo, że leją pod czyimiś oknami.
Oni, że to słabo, że ich fotografuję, że nie mam prawa.
Ja na to, że mam prawo robić zdjęcia (prawo do ich publikacji to inna kwestia, o czym nie mają pojęcia)
Rozmawiamy.
Pytam, skąd są i czy miło byłoby im, gdyby ktoś lał pod ich oknami.
Oni, że nie ma tu toi toi ani innych publicznych toalet.
Ja – czy nie mogli skorzystać z toalety w knajpie, w której imprezują?
Na co oni, że nie piją w knajpie (!)
Mówię, że spożywanie alkoholu w miejscu publicznym też jest zakazane. Próbuję przypomnieć sobie – powiedzieć im, gdzie są toalety publiczne.
Na to jeden (agresywny!), że jestem niekulturalna, bo mówię mu 'na ty’, że nie pamięta, żebyśmy się sobie przedstawiali (koleś, który szczy przy murze, zarzuca mi, że zachowuję się niekulturalnie!!!) i ciągnie, że nie mam prawa ich fotografować.
Oświadczam i proponuję, że tu obok jest komisariat policji, możemy pójść i dowiedzieć się, kto ma jakie prawa.
Zgodzili się! (w między czasie jeden się ulotnił)
We czworo wchodzimy na policję.
Opowiadam sytuację, że chłopcy nieopodal obsikiwali kamienicę, że przechodząc/widząc to, zrobiłam zdjęcia.
Jeden wcina się i mówi, że on sobie nie życzył zdjęć i nieważne, że jestem z gazety (zachowałabym się tak samo nawet gdybym pracowała na Księżycu!!!) i panowie policjanci mają mi powiedzieć, że nie miałam prawa ich fotografować.
Powiedziałam, że można fotografować (prawie) wszędzie, nie zawsze można zdjęcia publikować.
Pan policjant przyznał mi rację, zapytując przy okazji czego od niego oczekuję.
(W tak zwanym międzyczasie jeden z nich 'cyka mi foty’ komórką, policjant go powstrzymuje – już oczyma wyobraźni widzę, co dzieje się z moim wizerunkiem w internetach!)
Więc powtórzyłam co się stało i że oczekuję, że 'obszczymury’ (niedokładnie tak ich nazwałam) zostaną ukarani.
Pan policjant na to, że musi skierować sprawę do sądu, że nie może im wystawić mandatów, bo tego nie widział (!!!).
Przypomniałam panu, że ja to widziałam, mam zdjęcia, a chłopcy również się do tego przyznali!
Jeden dzielny pan policjant wylegitymował ich, drugi wziął mnie na stronę.
Po krótkiej rozmowie (pytał, czy będziemy o tym całym zajściu pisać w gazecie), oświadczył, że jednak szczający zostaną ukarani mandatami.
A ja teraz po tym wszystkim zastanawiam się! co jest grane!?!
Wchodzę w ciemne podwórze za czterema kolesiami, którzy szczą/szczają! pod oknami, robię zdjęcia, rozmawiam z nimi, (nie bojąc się, trochę jednak ryzykując!) idziemy na policję, chłopaki przyznają się do obsikiwania, jest świadek, są zdjęcia, i trzeba było przekonywać, że chyba stosowne przy tej okazji byłyby mandaty, coby kurwa młodzież czegoś się może nauczyła?!?
Czego ja się nauczyłam?
Wciąż jestem w szoku!
Renata Dąbrowska
idiotka
no napisał co wiedział – znawca-idiota ;)
Niestety mamy chore prawo, gdzie to my musimy prosić policję aby kogoś ukarała/podjęła interwencję, czego przykładem ostatni artykuł na trójmiasto.pl o przekazywaniu zdjęć/filmów z kamer zainstalowanych w samochodach.