W szklanej klatce zobaczyłam smutne oczy mojego chorego syna…
Dzisiaj po raz pierwszy uczestniczyłam w procesie mojego syna Stefana, lecz niestety w najbliższym czasie nie będzie to już możliwe. Jestem zdruzgotana postawą niektórych mediów, które w poszukiwaniu sensacji żerują na ludzkiej tragedii. Zdjęcia, które wbrew mojej woli ukazały się w niedługim czasie po moim wyjściu z sali rozpraw, sprawiły, że obecnie jestem osobą rozpoznawalną i czuję, że moje życie i życie moich bliskich jest zagrożone.
Przybyłam do sądu chwilę po godzinie dziewiątej i nikt mnie nie rozpoznał, aż do momentu, gdy media zostały poproszone o opuszczenie sali ze względu na wyłączenie jawności podczas przesłuchiwania kolejnego świadka. I wtedy się zaczęło… Rozpoznał mnie jeden z dziennikarzy i zapewne poinformował o tym fakcie pozostałych, którzy oczekiwali na moje wyjście i przekroczyli moje granice robiąc mi zdjęcia wbrew mojej woli.
Nieprawdą jest, że mój syn mnie nie zauważył i nie zareagował na mój widok, jak podaje medium internetowe fakt.pl. Nasze spojrzenia się spotkały i czułam, że cierpi. Moje serce również cierpiało już od momentu, gdy syn wszedł do tej szklanej klatki z opuszczoną głową. Tak też powiedziałam do dziennikarzy po wyjściu z sali rozpraw, że nie jestem w stanie mówić, a wszystko dlatego, że byłam obolała od widoku mojego syna i widoku dziennikarzy, którzy przez długi czas robili mu zdjęcia jak jakiemuś zwierzęciu w klatce.
Kolejnym kłamstwem, które podaje fakt.pl jest, że byłam obserwowana podczas procesu przez dziennikarzy, gdyż wtedy nikt mnie rozpoznał i nie wiedział, że będę na procesie. Celowo siedziałam wyciszona, bo incognito mogłam obserwować proces w osobistej zadumie. Nie sądziłam, że moje przyjście na proces będzie taką sensacją. Teraz nadarzył się czas, że to przyjście stało się możliwe i chciałam moją obecnością wspierać psychicznie Stefana. Gdybym mogła wejść do tej szklanej klatki i usiąść obok niego to może media nie byłyby tak drapieżne i zobaczyły w moim synu człowieka, a we mnie po prostu matkę, która jest obok swojego dziecka. Może okazaliby mi współczucie i nie robili żadnych zdjęć? Apeluję do mediów, żeby nie tworzyli kłamliwych „faktów” i nie mówili za mnie co ja czułam, bo wszyscy siedzieliście za moimi plecami nie wiedząc, że jestem na sali.
Poprzez upublicznianie mojego wizerunku moje dobra osobiste zostały naruszone. Co będzie, jeśli wydarzy się jakaś tragedia w mojej rodzinie? Teraz mam obawy o zdrowie i życie moje oraz moich najbliższych. A także zabraliście mi możliwość uczestniczenia w procesie mojego syna.
Czy krew moja i mojej rodziny jest mniej ważna ?
Matka Stefana W.
Odwagi!
ps. nigdzie zdjec sie znalezc nie da wiec bez przesady…. GSP moglibyscie pomoc znalezc tej kobiecie psychologa zeby skumala co sie w ogole wydarzylo. JEJ SYN ZAMORDOWAL INNEGO MEZCZYZNE DOKONUJAC PUBLICZNEJ EGZEKUCJI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ludzie w końcu przejrzą na oczy, zrozumieją, że uzdrowiono chorego tylko na papierze.