Jakiś czas temu wspominałem o zagadce Antarktydy w obrazie „Sad Ostateczny”, wiszącym w Wielkiej Sali Rady (Sali Czerwonej) Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku. Tym razem kieruję uwagę Czytelników na inny epizod wspomnianego zabytkowego, plastycznego dzieła.

Sam „Sąd Ostateczny” jest jednym z najbardziej emocjonujących, wyposażonych w symboliczne przesłania obrazów z Wielkiej Sali Rady, stanowiący najistotniejszy fragment ściennego wystroju historycznej sali obrad władz Gdańska. Jego powstanie wiąże się z niezwykle niebezpiecznym dla samej budowli i jej wnętrza pożarem, jaki gwałtownie wybuchł w Ratuszu 3 października 1556 roku. W owym czasie, przy braku odpowiedniego gaśniczego sprzętu, ugaszony z wielkim trudem, spowodował znaczne straty. Ich usuwanie i przywracanie funkcji siedziby włodarzy miasta trwało kilka następnych lat. Był to również czas dyskusji kolejnych burmistrzów i rajców nad wyborem nowego, odpowiedniego układu zdobniczego do najważniejszych sal najbardziej reprezentacyjnego budynku Gdańska, który do czasu pożaru, pełnił również funkcję królewskiego hotelu na czas odwiedzin miasta przez koronowanych polskich władców.

„Sąd Ostateczny” w Wielkiej Sali Rady

Dyskusja nad wyborem najwłaściwszego rozwiązania zbiegła się z wzrastającą gospodarczą i transportową rolą miasta i portu, nie tylko nad Bałtykiem, ale i w całej Europie. Także z coraz silniej oddziaływującą, zdobywającą popularność i uznanie renesansową modą. Z czasem zadanie znalezienia najkorzystniejszej formuły dla zaspokojenia estetycznych ambicji władz potężniejącego grodu powierzono dwom, bywałym w szerokim świecie, wykształconym, młodym i zaprzyjaźnionym z sobą, przedstawicielom gdańskiego patrycjatu. Obaj mieli okazje do gruntownego przyjrzenia się artystycznym osiągnięciom kolebki renesansu – architekturze, rzeźbie i malarstwu Włoch.

Zarówno Bartholomäus Schachmann, jak i Johann Speimann, bo o nich mowa, po studiach w Krakowie i następnie w gdańskim Gimnazjum Akademickim, głodni wiedzy ruszyli w świat. Speimann po studiach w Heilderbergu, w 1588 roku przybył do Włoch studiując na uniwersytetach kolejno w Padwie, Pizie oraz Sienie. Schachmann natomiast odbył długą indywidualną podróż po znaczących krajach Europy, odwiedzając Niemcy, Francję i Włochy. Zawitał także do egzotycznego Egiptu i Azji Mniejszej.

Kończąc włoskie studia Speimann przeżył najważniejsze wydarzenia w swoim życiorysie. Władze Gdańska, reagując na błagalne prośby papieża i włoskich notabli o ratunek głodującej skutkiem katastrofalnego nieurodzaju ludności Włoch, pomimo młodego wieku – posiadanych 29 lat – jako doświadczonemu w sprawach włoskich, znającemu język włoski i mającemu rozliczne kontakty, powierzyły Speimannowi odpowiedzialne dowództwo niosącej wybawienie wyprawie. Pierwsza ekspedycja składająca się z licznej flotylli 25-ciu gdańskich statków wyładowanych dokładnie zbożem, wyruszyła z portu nad Motławą w 1591 roku, by okrążywszy południową Europę, dotrzeć do portu Livorno w Toskanii. Następna, licząca 60 gdańskich naw, również pod dowództwem Speimanna wyruszyła rok później i pomimo przeszkód ponownie zakończyła się pełnym sukcesem. Choć część gdańskich statków uległo gwałtownemu sztormowi, pozostałym udało się dopłynąć do włoskich portów w Genui i Livorno, a z tego ostatniego zboże dotarło i do Rzymu. W tragicznych warunkach, w jakich znalazły się Włochy, w pełni doceniono zaangażowanie gdańskich władz i marynarzy entuzjastycznie witając szczęśliwców, którzy przetrwali niebezpieczny rejs.

Papież Klemens VIII

W uznaniu zasług za skuteczne ratowanie od głodu mieszkańców Toskanii oraz Państwa Kościelnego, dowódca obu wypraw został zaproszony na prywatną audiencję przez Ojca Świętego Klemensa VIII (pontyfikat 1592-1605), podczas której wdzięczny papież obdarował Speimanna szlachectwem i dumnym, honorowy tytułem. No właśnie, jakim tytułem ?

Według profesor Teresy Grzybkowskiej, Speimann otrzymał tytuł „eques auratus”, czyli „Złotego Rycerza” (Grzybkowska Teresa „Złoty wiek malarstwa gdańskiego na tle kultury artystycznej miasta 1520-1620” Warszawa 1990, s. 19), co potwierdzają autorzy Kroniki Gdańska 997-1997, t. I 997-1945, Gdańsk 1998, s. 70, doktorzy Mirosław Gliński i Jerzy Kukliński. Ale już sama profesor Teresa Grzybkowska w swojej kolejnej publikacji „Między sztuką a polityką. Sala Czerwona Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku” Warszawa 2003, s. 27, temu samemu Speimannowi przypisuje tytuł „eques auratus” – „Kawalera Złotej Ostrogi”. Tymczasem, w wydanym w Gdańsku w 2015 roku „Poczcie sołtysów, burmistrzów, przewodniczących Miejskiej Rady Narodowej i prezydentów Gdańska od XIII do XXI wieku” s. 177, pojawia się nowy wariant tytułu – „eques aureatus”, „Rycerz pozłocisty”.

Epitafium Klemensa VIII w Watykanie

Jeśli o mnie chodzi, wybieram „Złotego Rycerza”, bowiem w ówczesnych czasach, na „społecznej drabinie” mieszczanie ulokowani byli znacznie poniżej szlachty. Blaskomiotne, nawiązujące do rycerskiego średniowiecznego etosu, wyróżnienie bohatera znad Motławy, było najlepszym sposobem skutecznego wprowadzenia go do grona szlachty właśnie.

Po powrocie na stałe do Gdańska, obaj przyjaciele Schachmann i Speimann systematycznie wspinali się po urzędniczych stopniach miasta, zajmując jedno po drugim coraz ważniejsze stanowiska. Jak wyżej wspomniano, to właśnie im poruczono zmianę i uszlachetnienie odnowionego po pożarze wnętrza Wielkiej Sali Rady – najbardziej prestiżowego miejsca w mieście, „serca Gdańska”, w Ratuszu Głównego Miasta. Celem miało być nadanie pomieszczeniu sugestywnego, nasyconego dziełami malarskimi i rzeźbiarskimi charakteru, z ideowo-moralnym przekazem, skierowanym zarówno do burmistrzów i rajców, jak i podejmowanych gości. Przekaz ten, z głównymi tematami, jak „puzzle” rozmieszczonymi w ściśle określonych miejscach, wzajemnie uzupełniającymi się i wzbogacającymi, był imperatywem wskazującym na podstawowe zadania Rady Miasta i poprzez zachowanie szczególnej mądrości i zapobiegliwości, zapewnienie miastu i jego mieszkańcom pokoju wewnętrznego i zewnętrznego, zasobności oraz bezpiecznej i bogatej przyszłości.

Podstawą do rozpoczęcie zmian, najpewniej były przykłady zaczerpnięte z wystroju wnętrz słynnego Palazzo Ducale (Pałacu Dożów) w Wenecji oraz przywieziona z Italii przez obu gdańskich przyjaciół wręcz pasja do antyku i włoskiego renesansu. Do wykonania niezwykle odpowiedzialnego i kosztownego zadania, urzeczywistniającego w malarskie kształty i barwy drobiazgowo przedyskutowanych wizji, Schachmann i Speimann wybrali niderlandzkiego inżyniera Hansa Vredemana de Vries.

Po dwóch latach spędzonych pracowicie nad realizacją niezwykle wymagającego zamówienia, 30 grudnia 1595 roku Hans Vredeman de Vries zakończył swoje dzieło. Oczom zgromadzonych w Wielkiej Sali Rady rajcom, „odbierającym” pracę, ukazało się m.in. 7 obrazów, rozmieszczonych razem z uzupełniającymi sentencjami na 4 ścianach wyjątkowej Sali. Nad miejscem zasiadania burmistrzów został umieszczony jeden z nich – „Sąd Ostateczny”, skierowany przesłaniem do liderów rady oraz jej członków, zajmujących ławy wokół pomieszczenia. Pozostałych 6 dzieł mistrza: „Sprawiedliwość”, „Mądrość”, „Pobożność”, „Zgoda”, „Wolność” i „Stałość”, miało wskazywać kanony codziennego postępowania, mające stosujących się do wyeksponowanych reguł, bezpiecznie przeprowadzić przez Sąd Ostateczny właśnie.

Wielka Sala Rady, Johann Carl Schultz

Sama wizja „Sądu Ostatecznego” została symetrycznie podzielona na część ilustrującą wędrówkę wybawionych do nieba, z lewej strony obrazu i część pokazującą drastyczne męki potępionych już w przedsionku piekła, z prawej strony. Obradujący po wiele godzin członkowie władz miasta, siłą rzeczy mający przed sobą sugestywny obraz, naprowadzani byli na tematy egzystencjalne, sygnalizujące ostateczne życiowe obrachunki, wywołując myśli o odpowiednim przygotowaniu się na ten najważniejszy, kończący ziemską drogę moment.

Dla wzmocnienia przekazu i skuteczniejszego oddziaływania na patrzących, pomysłodawcy treści obrazu i jego wykonawca wprowadzili malarskie szczegóły, mające powiększać zamierzone skojarzenia. Ukazanie drogi potępionych do piekła, wiodącej przez paszczę morskiego monstrum, Lewiatana (malowidło powstało w mieście portowym, dedykowane ludziom morza), w towarzystwie plejady obmierzłej postury, wywołujących wstręt diabłów, na różne sposoby eskortujących nieszczęśników do piekła, niewątpliwie pobudzało refleksje ówczesnych.

Lewiatan i nagi, piszący mężczyzna

Wśród tłoczących się koszmarnych, odrażających postaci, pewnie umyka uwagi scenka rozgrywająca się w prawym dolnym rogu obrazu. Uważniejszemu obserwatorowi ukazuje się nagi mężczyzna z rozłożonymi przed nim papierami, w których usiłuje dokonać jakiegoś wpisu, zanim będący za nim koszmarny jaszczurczy potwór zaciągnie go w otchłań Lewiatana. Można się domyślać, iż skazaniec panicznie obawiając się wiecznego potępienia, w ostatniej chwili desperacko próbuje poprawić zapis w rozmyślnie wystawionym wcześniej fałszywym rachunku, umowie, świadectwie… Przedstawiony epizod dramatu ostatecznego sądu wymownie przestrzega przed różnego rodzaju oszustwami dokonanymi bliźnim, albowiem nieuchronny jest moment, kiedy niemożliwością będzie dokonanie jakiejkolwiek naprawy poczynionego zła.

Zasygnalizowany na wstępie malarski rebus, równie trudno zauważalny i jeszcze bardziej trudniej rozpoznawalny, dotyczy szarej fortyfikacji, ukazanej w części „piekielnej” obrazu, bliżej jego środka, pod fruwającym aniołem w różowej szacie, dmuchającym w wygiętą trąbę. Pewną szansę skojarzenia tej fortalicji mogą mieć wnikliwi turyści, znający dobrze zabytki Rzymu. Proporcje i wierność jej szczegółów nie pozostawiają wątpliwości, iż w przypadku odwzorowania sylwety obronnej budowli i prowadzącego do niej mostu, mistrz de Vries musiał korzystać z dostarczonej mu artystycznej wizji obiektu.

Fortyfikacja na „Sądzie Ostatecznym”

Wprowadzona do treści dzieła fortyfikacja, to Zamek św. Anioła z mostem św. Anioła, znajdujący się w stolicy Włoch, nieopodal Watykanu. Wzniesiony na polecenie rzymskiego cesarza Hadriana, przeznaczony był na doczesne szczątki imperatora po jego śmierci i śmierci jego następców. Budowę cesarskiego Mauzoleum rozpoczęto w 135 roku naszej ery. Zakończył w 139 roku wychowanek Hadriana, cezar Antoninus Pius. Faktycznie, przez kilkadziesiąt lat budowla przyjmowała na miejsce wiecznego spoczynku kolejnych zmarłych imperatorów. Z czasem burzliwe dzieje Włoch i bieżące praktyczne potrzeby dopisały nowe funkcje potężnej fortalicji. Oprócz obronnych, po nadbudowie nowych pięter, wykorzystywana była jako rezydencja włoskich książąt, rzymskich papieży, koszary dla garnizonu, ciężkie więzienie.

Zamek św. Anioła – zdjęcie z pocz. XX wieku i oraz rycina z 1665 roku.

Charakterystyczna majestatyczna budowla, łatwo rozpoznawalna wśród licznych rzymskich architektonicznych reliktów, dodatkowo wyróżniona jest zwieńczeniem w postaci monumentalnej rzeźby stojącego anioła, trzymającego uniesiony miecz. Jego obecność związana jest z legendą sięgającą 590 roku, kiedy to Wieczne Miasto opanowała wyjątkowo niszczycielska zaraza, przynosząc masowe straty wśród jego mieszkańców. Szukając ratunku przed straszną pandemią, papież Grzegorz Wielki poprowadził błagalną procesję, kończącą się przy murach Mauzoleum. Wtedy wszystkim miał się ukazać Archanioł Michał trzymający uniesiony gorejący miecz, by po chwili schować go do pochwy. Gest ten miał znamionować zakończenie zarazy. Odtąd Mauzoleum uzyskało nową nazwę, zachowaną do dziś – Zamek Świętego Anioła, a jego szczyt ozdabiano kolejno ustawianymi wyobrażeniami niebieskiego patrona.

Zamek św. Anioła i Most św. Anioła w 1870 r.

Wiele epizodów związanych z Zamkiem stało się wyjątkowo głośnych. Między innymi należała do nich obrona w jego murach papieża Grzegorza VII, który po zajęciu Rzymu w latach 1083-84 przez króla, a następnie cesarza rzymskiego Henryka IV, skutecznie odpierał ataki wojsk agresora. W 1453 roku, po niefortunnym spisku przeciwko rządom papieża Mikołaja V, mającym przynieść odnowienie republiki, w murach fortalicji został powieszony przywódca przygotowywanego wystąpienia, polityk idealista Stefano Porcari. Wykonanie wyroku było długo komentowane w całej Italii. Surowe wyroki nie omijały i książąt kościoła. W 1559 roku w murach zamku został uduszony za domniemany udział w przyspieszonej śmierci żony brata księcia Giovanni Caraffa, kardynał Carlo Caraffa, wkrótce zrehabilitowany.

Carlo Carafa. 4 marca 1561 r. bracia Carlo i Giovanni Carafa zostali straceni: Giovanni przez ścięcie, Carlo przez uduszenie. Zostali oskarżeni o zdradę, oszustwo, sprzeniewierzenie, wymuszenie, a także zabójstwo żony Giovanniego Carafy, Violante i jej kochanka Marcello Capece.

To właśnie tutaj legendarni przedstawiciele rodu Borgiów, wsławieni mecenasi sztuki i jednocześnie bezwzględni w traktowaniu politycznych przeciwników, przetrzymywali swoich adwersarzy. W fortalicji egzaminowany był przez Świętą Inkwizycję sławny filozof Giordano Bruno. Jego memoriał skierowany do znanego Speimannowi papieża Klemensa VIII, w którym podtrzymuje swoje filozoficzne i teologiczne dociekania, przypieczętował los reformatora. W 1600 roku został spalony na rzymskim rynku. W późniejszym czasie, do sławnej więziennej historii Zamku wpisał się również Alessandro hrabia di Cagliostro, XVIII-wieczny europejski awanturnik, alchemik i mason. Po przesłuchaniach przez wspomnianą, bezwzględną Świętą Inkwizycję, w 1791 roku został skazany na śmierć. Po zamianie wyroku na dożywocie przez papieża Piusa VI, krótko przebywał w tym rzymskim więzieniu.

Alessandro di Cagliostro (Giuseppe Balsamo)

Malarski rebus polegający na umieszczeniu wizerunku Zamku Świętego Anioła w gdańskim obrazie „Sąd Ostateczny” i to w „piekielnej strefie” wymaga próby jego rozszyfrowania. Trzeba zacząć od tego, że w czasach pobytu we Włoszech Johanna Speimanna i wojaży Schachmanna do Italii fortyfikacja była dobrze znana zarówno Włochom, jak i przybyszom z całej Europy. Przyczyniła się do tego zarówno funkcja jednej z siedzib papieży, jak i ponura sława rozgrywających się w niej wydarzeń, żywo komentowanych i pamiętanych na całym włoskim półwyspie. Stąd należy przyjąć, iż właściwości tej znaczącej fortyfikacji zapadły głęboko w pamięć i młodym patrycjuszom z Gdańska. Opracowując program ideowy wystroju Wielkiej Sali Rady, wybierali najbardziej charakterystyczne i rozpoznawalne symbole dla wykształconych współmieszkańców gdańskiego grodu, a zwłaszcza kupców i lokalnych polityków, utrzymujących żywe, ścisłe kontakty z zachodnią Europą, z włoskimi partnerami.

Pamiętane, ponure historie kojarzące się z Zamkiem, stanowiły pewnego rodzaju memento ludzkich dramatów, egzekucji, srogich wyroków, nierzadko niezawinionych, w wielu wypadkach ferowanych przez katolickie instytucje – Świętą Inkwizycję, papieży, papieskie otoczenie. Dla gdańskich protestantów niewątpliwie istotny był religijny kontekst wydarzeń, których świadkiem były mury Zamku, opatrzonego mianem św. Anioła. Wybierając miejsce w obrazie, dokonali pewnego rodzaju zakamuflowanego rewanżu na rzymskich, katolickich sędziach, będących przyczyną wielu ludzkich cierpień, wynikających z odmiennej postawy, światopoglądu, przekonań.

Umieszczenie siedziby papieży w „piekielnym obszarze” było również dodatkowym rewanżem za, łagodnie mówiąc, niechęć papieży do protestantów i stałe dążenie rzymskiego kościoła do zwalczenia rozprzestrzeniającego się nowego religijnego nurtu. Wkrótce miało dojść do jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w europejskiej cywilizacji, trzydziestoletniej wojny, wyniszczającej gospodarkę i ludność na rozległych obszarach środkowej Europy.

Przedstawiając Czytelnikom prawdopodobne wyjaśnienie rebusu, jednocześnie wręcz zachęcam do poszukiwania własnych przemyśleń i skojarzeń podczas zwiedzania Wielkiej Sali Rady w gdańskim Ratuszu i do przeżycia własnej przygody z utrwaloną malarską zagadką sprzed 427 lat. Na szczęście z upływem wieków, różnorodne wydarzenia związane z Zamkiem, a zwłaszcza jego ponura sława pełnego okrucieństwa więzienia, przeszły do historii. Obecnie są jedynie przynętą wabiącą międzynarodowych turystów, szukających mocnych wrażeń podczas zwiedzania zaaranżowanych cel, przypisywanych sławnym męczennikom, przetrzymywanym w fortyfikacji, zamienionej obecnie w Museo Castel Sant’Angelo.

Adam Koperkiewicz

Dodaj opinię lub komentarz.