„Obrazki Gdańskie” to książka autorstwa urodzonej w Gdańsku niemieckiej pisarki, a za razem aktywistki zaangażowanej w walkę o prawa kobiet w Niemczech, Kathe Schirmacher (1865 – 1930). Jak wyjaśnia Wydawca, jest to mniej znana pozycja w jej twórczości, jednakowoż traktowana niczym relikwia przez gdańszczan, którzy po drugiej wojnie opuścili rodzinne miasto.
Książka została wydana w 1908 r. Składa się z pięćdziesięciu czterech opowiadań zilustrowanych grafikami urodzonego w Gdańsku, artysty malarza, Artura Bendrata (1872-1914). Tytuł oryginału brzmiał: „Danziger Bilder. Ein Kinderbuch von Kaethe Schirmacher. Mit Bildern von Artur Bendrat”.
Tytuły opowiadań: Na wydmach w Płoni, Piękne, błękitne morze, Spienione fale, Koty bednarza, Nad Szumiącą Wodą, Latarnik, W składzie drewna, Tartak, Flisacy, Gdzie leży Gdańsk?, Kościół Mariacki, Targ Rybny, Baszta „Patrz do Kuchni”, Wielki Młyn, Ulica Długa, W Ratuszu, Złoty człowieczek, Dwór Artusa, Długi Targ, Jetta od Jabłek, Gliniany Pan, W Piwnicy Rady, Dom lekarza, Żydowscy handlarze, Polacy, Ulica Psia, Tragarze worków, Most przy Bramie Wyżynnej, Ulica Świętego Ducha, Dom Angielski, Piper urbs, Klasztor franciszkanów, Ulica Piwna, Zbrojownia, Dom z gankiem, Stary młyn garbarski, Na przedprożach, Rynna, „Świeże frukta!”, Na, pokładzie „Wodana”, Maria, Czarni Huzarzy, Wyspa Spichrzów, Stary dom przy Długich Ogrodach, Nad Rozwójką, Tajemnica, Izdebka strażnika wieżowego, Święty Bartosz, Wycinanki, Brama Nizinna, Na Aniołkach, U babci, Stara szkoła, Café Schahnasjan.
Jak wynika z podtytułu, autorka napisała tę książkę z myślą o dzieciach. Zresztą rolę narratora powierzyła dziewczynce, za wyjątkiem jednego opowiadania, w którym narratorem jest chłopiec. Imienia dziewczynki – narratorki autorka nie zdradziła w całym tekście. W jednym z opowiadań możemy jednakże przeczytać, że wujek dziewczynki nazywa ją „Mariell”. Jak wyjaśnia Wydawca, nie jest ono imieniem, ale określeniem typowym dla gdańskiego żargonu, zaczerpniętym z języka pogańskich Prusów, oznaczającym „dziewczynę”.
Czytając tę interesującą lekturę możemy zorientować się, że narratorka jest uczennicą ówczesnej szkoły powszechnej, może mieć około dwunastu – trzynastu lat, na co wskazuje chociażby prosty sposób relacjonowania; częste powoływanie się na opinie swych rodziców itp.
Dziewczynka żyje w Gdańsku z przełomu XIX i XX wieku. Gdańsk jest już miastem nowoczesnym, co mieszkańcy zawdzięczają działalności nadburmistrza Leopolda von Wintera. Kamienice w większości zostały pozbawione przedproży, szerokie ulice zyskały chodniki. Jest już kanalizacja i wodociągi. Jeżdżą tramwaje. Wyburzone zostały nowożytne fortyfikacje. Dziewczynka z jednej strony podkreśla z dumą rolę tych nowoczesnych osiągnięć, dzięki którym mieszkańcom żyje się zdrowiej i wygodniej. Z drugiej zaś – niejednokrotnie wyraża nostalgię za dawnym miastem. Wiele razy podkreśla, że nie podobają jej się nowoczesne budynki, bo „są zwykłe” i „wyglądają monotonnie”.
Ma sentyment do wszelkich staroci. W czasie wizyty w Muzeum Miejskim na Starym Przedmieściu ogląda eksponowane tam eksponaty bardzo podekscytowana. Kontakt z nimi działa na jej żywą wyobraźnię i pozwala na swego rodzaju podróż w czasie do dawnych epok.
Ponadto niejednokrotnie przytacza pełne nostalgii wspomnienia swej mamy i babci, z których dowiadujemy się, jak wyglądał gród nad Motławą w czasach ich dzieciństwa i młodości.
Narratorka mieszka przy ul. Ogarnej na Głównym Mieście (nie na Starym Mieście, jak twierdzi Autor „Posłowia”). W opowiadaniu zatytułowanym „Ulica Psia” (tak określano do 1945 r. obecną ulicę Ogarną) czytamy bowiem: „Ulica Psia jest bardzo sympatyczna. I to nie tylko dlatego, że my mieszkamy przy niej”.
Babcia dziewczynki mieszka na Starym Mieście przy ul. Korzennej. Urodziła się w rodzinie zamożnego kupca, właściciela domu przy ul. Długie Ogrody, który stracił swój majątek w 1807 r. Narratorka opowiada o tym w następujący sposób: „Pradziadek musiał jednak sprzedać ten dom, bo Francuzi zabrali mu wszystkie pieniądze”.
Dziewczynka opisuje dom, w którym ówcześnie mieszka babcia: „jest najładniejszy na całej Korzennej. Jest szeroki na dwa okna i wysoki, jak rozciągnięta dżdżownica. Dawniej, gdy istniały jeszcze wały, z najwyższego piętra prowadziła mała, drewniana kładka do bastionu św. Elżbiety”.
Jak podkreśla Wydawca, w ówczesnym gdańskim społeczeństwie ciągle jeszcze, mimo upływu lat, istniał wyraźny podział na rdzennych gdańszczan (których korzenie sięgały czasów przynależności Gdańska do Rzeczypospolitej) oraz tych, którzy przybyli do nadmotławskiego grodu w okresie porozbiorowym. Babcia narratorki podkreśla z dumą swą przynależność do pierwszej z wymienionych grup, w jej mniemaniu lepszej. Niemniej także i przynależni do niej gdańszczanie nie oparli się germanizacji. W jednym z opowiadań bowiem, babcia wyjaśnia swej wnuczce, dlaczego niegdyś odwiedzali Gdańsk polscy królowie: „Gdańsk był zawsze niemieckim miastem, ale ówczesne państwo niemieckie było często bardzo słabe i nie potrafiło nam wiele pomóc, a Polska była tak blisko i zazwyczaj była silniejsza, aniżeli stara niemiecka Rzesza, więc gdańszczanie doszli do wniosku, że postąpią mądrzej, jeśli będą żyli z Polską na dobrej stopie. (…) Gdańsk pozostał więc wolnym, niemieckim miastem pod ochroną państwa polskiego.”
O postępującym procesie germanizacji, jakiemu poddano tutejsze społeczeństwo, świadczy także określenie wypowiedziane przez młodą narratorkę: „Złoty Człowieczek”, odnoszące się do figury polskiego króla Zygmunta Augusta z wieży Ratusza Głównego Miasta.
Dzięki opowieściom młodej narratorki poznajemy również środowisko jej rówieśników oraz sposoby spędzania przez nich wolnego czasu np. zabawy na przedprożach, które jeszcze ostały się przy niektórych ulicach.
Dziewczynka oprowadza nas po różnych zakątkach miasta. Przykładowo – idzie z wizytą do cioci zamieszkałej przy ob. ul. Wartkiej, odwiedza znajomego bednarza w jego warsztacie przy Długim Pobrzeżu. Zwiedza wnętrze Wielkiego Młyna. Udaje się wraz z rodzicami i rodzeństwem z wizytą do latarnika z Nowego Portu, a wraz z Anną – koleżanką ze szkolnej ławki – zanosi obiad jej ojcu, robotnikowi w parowym tartaku na tzw. Leganie (są to okolice ob. ul. Wiślnej). Z kolegą Karlem szuka grobu pradziadka na dawnym cmentarzu kościoła Wszystkich Bożych Aniołów przy dzisiejszej Alei Zwycięstwa.
Książka, o której mowa, została wydana w języku polskim w 2017 r. w ramach serii „Biblioteka Pomorska” pod patronatem Marszałka Województwa Pomorskiego, Pracodawców Pomorza i Fundacji dla Gdańska i Pomorza, która jest wydawcą portalu Gdańsk Strefa Prestiżu. Na język polski przełożył ją Wawrzyniec Sawicki.
Gdańsk Strefa Prestiżu jest ponadto patronem medialnym tego gdańskiego „elementarza”
Na końcu książki umieszczono Posłowie Redaktora, czyli Jacka Borkowicza, który również opatrzył książkę przypisami. Wyjaśnił w nich pewne niedomówienia pojawiające się w tekście. Przykładowo, w rozdziale zatytułowanym „Ulica Długa” czytamy: „Karl Becker [wspomniany kolega narratorki – przyp. aut.], który lubi wszędzie węszyć, opowiada, że znalazł taki dom, który pełen jest takich, starych gdańskich rzeczy. Nie potrafi jednak wymówić nazwiska tego pana, do którego one należą”. Dzięki wyjaśnieniu Wydawcy dowiadujemy się, że właścicielem wspomnianej kolekcji był znany zamożny gdański kupiec i kolekcjoner, Lesser Giełdziński.
Książka została wydana przez Gdański Kantor Wydawniczy we współpracy z Wydawnictwem Oskar. Wydawca zadedykował książkę Andrzejowi Januszajtisowi – wielkiemu miłośnikowi Gdańska, niedoścignionemu znawcy jego dziejów, autorowi wielu książek im poświęconych. Jacek Borkowicz chciał zapewne wyrazić w ten sposób wdzięczność dla autora nietuzinkowego przewodnika „Z uśmiechem przez Gdańsk”, za rozpalenie wyobraźni i rozbudzenie miłości do nadmotławskiego grodu.
Omawiana książka została napisana z myślą o młodych Czytelnikach. Myślę jednak, że może również zainteresować dorosłych, dlatego Czytelnikom w każdym wieku życzę przyjemnej lektury.