24 września br. w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku (w sali kinowej na poziomie – 3) odbyła się promocja książki autorstwa Wojciecha Turka pt. „W cieniu obozu Stutthof: martyrologia więźniów w gdańskim obozie Neufahrwasser (1939-40) i Aussenstelle Westerplatte (1939-41). Wybór relacji i wspomnień”.
Wstęp na wydarzenie był bezpłatny, obowiązywało przestrzeganie odpowiednich obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa (zajmowanie miejsc na widowni w zaleconych odstępach, maski ochronne).
Wydarzenie to wpisało się w cykl „Spotkania z historią”. I jak każde z dotychczasowych, podzielone było na dwie części. W pierwszej zgromadzeni wysłuchali dyskusji na temat omawianej publikacji, w drugiej – widzowie mogli zadawać pytania autorowi.
Spotkanie poprowadził dr Marek Szymaniak, kierownik Działu Naukowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Na początku przywitał gości, w tym gości honorowych, wśród których znalazł się Jarosław Sellin – Sekretarz Stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dr Marcin Owsiński, zastępca dyrektora Muzeum Stutthof w Sztutowie. Po krótkim przemówieniu Jarosława Sellina dr Marek Szymaniak zaprosił do wysłuchania dyskusji, w której uczestniczyli profesorowie: autor książki, Wojciech Turek (z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939) oraz Grzegorz Berendt, zastępca Dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Omawianą publikację wydało Wydawnictwo Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Poświęcona jest ona, jak podkreślił w swym wystąpieniu Jarosław Sellin, mało znanej tematyce szerszemu ogółowi, czyli obozom utworzonym przez Niemców tuż po wybuchu II wojny światowej na terenie Wolnego Miasta Gdańska: w Nowym Porcie oraz na Westerplatte. Wraz z wybuchem wojny aresztowanych Polaków przewożono do Victoriaschule, a stamtąd w kolejnych dniach, m.in. właśnie do koszar w Nowym Porcie. W dalszej kolejności trafiali tu Polacy aresztowani w Gdyni oraz w innych miastach Pomorza, przewożeni z obozów tworzonych tam tymczasowo.
W koszarach w Nowym Porcie przetrzymywano również Żydów. Dużą grupę więźniów stanowili księża katoliccy, być może dlatego, że wielu z nich sprawowało wysokie funkcje państwowe, zwłaszcza z ramienia Stronnictwa Narodowego (lub byli sympatykami tej partii politycznej) – znanego z postawy wyraźnie antyniemieckiej. Zresztą, na Pomorzu ta partia cieszyła się bardzo wysokim poparciem, dlatego na listach tworzonych przez Gestapo znaleźli się także pomorscy cywilni przywódcy polityczni oraz osoby kierujące różnymi stowarzyszeniami. Działo się tak zgodnie z planem Hitlera, który zapowiadał całkowite zniemczenie Pomorza w przeciągu dziesięciu lat od wybuchu wojny.
Do obozu w Nowym Porcie kierowano przywódców gdańskiej Polonii, którzy także bardzo często znani byli ze swej sympatii dla Stronnictwa Narodowego oraz z postawy wyraźnie antyniemieckiej. Część więźniów przetrzymywanych w Nowym Porcie zwolniono, a niektórzy jesienią 1939 r. zostali oddelegowani do pracy w gospodarstwach rolnych na Żuławach, po czym, po zakończeniu prac polowych, wrócili do obozu. Ponadto grupa więźniów pracowała na Westerplatte przy porządkowaniu terenu, na którym toczyły się walki, przy rozbiórce niektórych obiektów itp. Przemilczane są fakty związane ze śmiercią pracujących tam Polaków, chociażby w czasie eksplozji niewybuchów albo przeprowadzanych tam egzekucji. Ciała zamordowanych zostały z czasem wykopane przez Niemców i wywiezione w nieznanym kierunku. Po uporządkowaniu tego terenu Niemcy utworzyli tam osobny obóz: Aussenstelle Westerplatte, którego więźniowie zakwaterowani byli w przetrwałych tam budynkach np. Nowych Koszarach.
Przez oba obozy: w Nowym Porcie i na Westerplatte przeszło szacunkowo 9 tys. więźniów, w tym kilkuset Żydów. Dane są tylko szacunkowe, ponieważ nie zachowały się księgi ewidencyjne z tego okresu.
Poza tym pewna grupa więźniów wysyłana była codziennie z koszar w Nowym Porcie do lasów w okolicy Piaśnicy celem kopania tam dołów. Byli oni odizolowani od pozostałych więźniów i w grudniu 1939 r. słuch po nich zaginął. Najprawdopodobniej zostali wtedy zamordowani w lasach piaśnickich.
Wojciech Turek, pisząc swoją książkę, oparł się na relacjach świadków tamtych tragicznych wydarzeń. Niemniej podkreślił, że pamięć ludzka bywa ulotna, a poza tym z biegiem czasu wspomnienia ulegają zniekształceniu. Ludzie zapominają o pewnych faktach, bezwiednie przytaczają wydarzenia, które nie miały miejsca. Poza tym wraz z upływem czasu świadkowie odchodzą.
Niestety, tuż po zakończeniu wojny, kiedy pamięć tamtych wydarzeń była świeża, nie wolno było w naszym kraju utrwalać tamtych wspomnień. Wiele źródeł było dla badaczy niedostępnych; wiele dokumentów z terenu Pomorza zabrali ze sobą Rosjanie. Jednym z pierwszych historyków, który prowadził badania na tym terenie, związane z II wojną światową, był prof. Stanisław Mikos. Relacje byłych więźniów KL Stutthof zbierał dr Konrad Ciechanowski, jednak jego prace (wydane tylko i wyłącznie na łamach „Zeszytów Muzeum Stutthof” w latach 70. XX w.) nie były powszechnie znane. Tematyką tą zajmował się później, niestety przedwcześnie zmarły, prof. Marek Orski z Uniwersytetu Gdańskiego. Publikacja prof. Wojciecha Turka stanowi swego rodzaju kompendium, ponieważ zawiera bardzo liczne relacje świadków rozproszone w mało dostępnych źródłach, np. pamiętnikach.
W drugiej części spotkania głos zabrało dwóch gości: Marcin Owsiński oraz Jarosław Sellin. Pierwszy z nich wyraził podziękowanie prof. Turkowi za zajęcie się tym jakże ważnym, acz mało znanym zagadnieniem oraz upowszechnieniem tej wiedzy. Jarosław Sellin zadał kilka dodatkowych pytań autorowi. Niektóre z poruszonych zagadnień wyjaśnił prof. Berendt.
Czas dobiegł końca. Dr Marek Szymaniak pożegnał gości. Niektórzy jednak zostali, aby porozmawiać z autorem lub poprosić go o autograf w kupionym egzemplarzu jego książki.