Tym razem chciałabym przypomnieć sylwetkę Janusza Kusocińskiego – polskiego sportowca, wielokrotnego mistrza i rekordzistę Polski w biegach średnich i długich, złotego medalistę z Los Angeles i srebrnego medalistę pierwszych mistrzostw Europy w dystansie na 5000 m. Patrona jednej z gdańskich ulic.
Janusz Kusociński urodził się 15 I 1907 r. w Warszawie. Był synem urzędnika, Klemensa i Zofii ze Śmiechowskich. Urodził się jako wcześniak, przez co rodzice okazywali mu więcej uwagi niż pozostałym swoim dzieciom. Stanowił źródło ich szczególnej troski. Opiekę nad nim roztoczył wuj, Zygmunt Kusociński, który był lekarzem.
Wkrótce po urodzeniu się Janusza, rodzina Kusocińskich zamieszkała w Ołtarzewie na Mazowszu (w gminie Ożarów Mazowiecki). Tam przyszły sportowiec spędził dzieciństwo. Był niesfornym dzieckiem, ruchliwym, często ulegał kontuzjom.
Janusz miał liczne rodzeństwo: trzy siostry i dwóch starszych od siebie braci: Zygmunta i Tadeusza. Zygmunt – działacz niepodległościowy, naraził się władzom carskim i aby uniknąć represji z ich strony, wyemigrował do Francji. W czasie I wojny światowej wstąpił do wojska, walczył na froncie, zmarł z wycieńczenia. Tadeusz – oficer 2 Pułku Szwoleżerów – zginął w czasie wojny polsko – bolszewickiej, w bitwie pod Zamościem.
Jedna z sióstr zmarła w 1929 r., co dla Janusza było trudnym przeżyciem.
Janusz Kusociński kształcił się w Warszawie. Nie był zdolnym, ani pilnym uczniem. Nauka przychodziła mu z wielkim trudem, przez co nie potrafił sprostać stawianym w szkole wymaganiom. Najpierw uczęszczał do prywatnej szkoły Kazimierza Nawrockiego w Warszawie, z której ojciec przeniósł go po pewnym czasie do Szkoły Powszechnej nr. 129. Po jej ukończeniu krótko uczęszczał do Gimnazjum im. Władysława IV. Ostatecznie ukończył Szkołę Ogrodniczą. Bardzo lubił przyrodę, jednak zamiast skupić się na nauce, wolał uprawiać sport. Po zajęciach szkolnych spędzał dużo czasu na boisku. Sport był dla niego ważniejszy. Do egzaminu dojrzałości przystąpił dopiero w 1937 r. Zdał go eksternistycznie.
W młodzieńczym wieku przylgnął do Janusza Kusocińskiego przydomek „Kusy” – pochodzący zapewne od nazwiska. Należy jednak dodać, iż przydomek ten pasował do niego z uwagi na jego niski wzrost (nieco powyżej 160 cm). Kusociński zapewne też odczuwał kompleksy na tle swojego wyglądu: złośliwi dziennikarze nazywali go sportowcem z krzywym nosem. Z tego mogła wynikać jego potrzeba wybicia się, chęć osiągnięcia pewnej pozycji społecznej – może nie za wszelką cenę, bowiem zawsze przestrzegał norm moralnych. Zapewne też chciał pokazać swoim rodzicom, których oczekiwania zawiódł, że w sporcie też może osiągnąć sukces.
Dlatego ćwiczył z wielkim uporem, niezależnie od pogody i od pory roku. Był pierwszym sportowcem w naszym kraju, który nie przerwał treningów zimą. Oprócz biegania narzucał sobie dodatkowe ćwiczenia fizyczne np. systematycznie uczęszczał na basen, zaś latem uczestniczył w żniwach. W dzieciństwie grał w palanta, następnie w piłkę nożną. Z jego wspomnień wynika, że miłość do sportu zaszczepił w nim jego brat, Tadeusz.
Janusz grał w piłkę nożną w różnych amatorskich klubach piłkarskich (takich, jak „Sparta”, „Ożarowianka”, „Ruch”). W 1922 r. sam z grupą kolegów utworzył drużynę piłkarską.
W 1925 r. wstąpił do warszawskiego Robotniczego Klubu Sportowego „Sarmata”, w którym grał jako piłkarz w ataku. W tym samym roku władze klubu poprosiły go, by w czasie obchodów jednego ze świąt robotniczych zastąpił jednego z zawodników w biegu na 800 m. W konkurencji tej zajął pierwsze miejsce; łatwo osiągnięty sukces zaskoczył jego samego. Kusociński w tym samym dniu wystąpił również w sztafecie na 100 m: drużyna „Sarmaty” zdobyła wtedy złoty medal. Być może osiągnięcia te skłoniły Kusocińskiego do porzucenia piłki nożnej na rzecz biegania.
Zimą 1927 r. jego trenerem – dodajmy bardzo wymagającym – zatrudnionym wtedy przez Klub „Sarmata” został Estończyk, Aleksander Klumberg, wieloboista, medalista z Igrzysk Olimpijskich w Paryżu z 1924 r.
Kusociński intensywnie trenował trzy razy dziennie: rano przed śniadaniem, następnie przed obiadem i wieczorem. Wypracował własną metodę treningu długo dystansowego. Dodatkowo gimnastykował się. Miał wielką wolę osiągnięcia zwycięstwa, dlatego wysoko stawiał sobie poprzeczkę. Pokonywał wszelkie trudności, znosił każdy wysiłek. Biegał nawet w ekstremalnych warunkach mimo bólu i zmęczenia.
Dzięki codziennym treningom zyskał harmonijną sylwetkę; miał doskonale wysklepioną klatkę piersiową z bardzo dobrze rozbudowaną obręczą barkową.
Był zdania, iż same zdolności, talent nie wystarczą; ważniejsza jest intensywna, systematyczna praca. „Współcześnie mówi się, że największy talent ma ten, kto jest w stanie wytrzymać najcięższy trening. (…) Zdolność do przesuwania tego pułapu bólu to jest niebagatelna cecha w sporcie. Ktoś, kto ma psychikę mistrza, a taką miał Kusociński, ktoś kto nieustannie się doskonali mówi, że ja mogę więcej i więcej. I to jest talent” (red. Przemysław Babiarz).
Ówczesna prasa sportowa nie szczędziła Kusocińskiemu uszczypliwości; np. krytykowano go za sposób stawiania stóp podczas biegu. Jak zauważył red. Babiarz, Kusociński „biegał ryzykownie technicznie”, była to jednakowoż metoda skuteczna. Ceną, jaką za to zapłacił było uszkodzenie stawów kolanowych, a następnie skokowych. W 1928 r. Kusociński zaczął oficjalnie startować w zawodach lekkoatletycznych.
W pierwszych zawodach, w jakich wystąpił – a były to mistrzostwa Warszawy – pobił rekord Polski na 5 tys. m. W lipcu tegoż roku wziął udział w eliminacjach do Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie. Stał się najpopularniejszym polskim sportowcem dwudziestolecia międzywojennego, obok biegaczki Stanisławy Walasiewiczówny.
W grudniu 1928 r. otrzymał wezwanie do wojska. Służbę wojskową odbywał najpierw w 306 Pułku Piechoty Legii Akademickiej, następnie w Ośrodku Wychowania Fizycznego w Warszawie. Nie zrezygnował jednak z treningów, ani z udziału w zawodach. Był przez to mocno przeciążony. W tym czasie zmarła jego siostra (o czym wcześniej wspomniałam). Zmienił też klub sportowy: przeszedł z „Sarmaty” do „Warszawianki”. Podobno obwiniał „Sarmatę” za brak zatrudnienia masażysty. Kusociński bowiem odczuwał często skurcze łydek, które były następstwem intensywnych treningów.
W klubie „Warszawianka” musiał rywalizować z pochodzącym z Łotwy Stanisławem Petkiewiczem (właść. Staņislavs Petkēvičs), który osiągał lepsze wyniki od Kusocińskiego. Narastającą niechęć polskiego biegacza do Łotysza podsycała ówczesna prasa, która często wychwalała przymioty drugiego z nich. Był on rzeczywiście dobrym sportowcem, w dodatku wysokim, przystojnym mężczyzną, co niejednokrotnie podkreślali dziennikarze. Dostarczało to dodatkowych frustracji Kusocińskiemu, którego prasa krytykowała również „za brak stylu sportowego”. W 1929 r. po raz pierwszy do naszego kraju przyjechał fiński lekkoatleta, wielokrotny mistrz olimpijski, Paavo Nurmi.
Wystartował wtedy wraz z Kusocińskim i Petkiewiczem. Łotysz dobiegł do mety pierwszy, następny był Nurmi, a Kusociński zajął dopiero trzecie miejsce. Kusocińskiemu zresztą nigdy nie udało się pokonać Nurmiego; prasa wytykała mu „syndrom Nurmiego”.
W czasie Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1932 r. Polak miał szansę pokonać Fina, jednak ten został zdyskwalifikowany i – choć przybył do Ameryki – nie został dopuszczony do startu w zawodach. Największym rywalem Kusocińskiego spośród polskich biegaczy był jednakże długodystansowiec Józef Noji, dziesięciokrotny mistrz Polski w biegach długodystansowych.
Na początku lat trzydziestych Kusociński otrząsnął się po wspomnianych niepowodzeniach; wziął się w garść i postanowił pokazać, że jest w stanie znów osiągać sukcesy. 30 VI 1932 r. ustanowił rekord świata na 4 mile.
Wkrótce wyruszył w podróż do Ameryki, by wziąć udział w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles. Polski Związek Lekkoatletyki wraz z Klubem „Warszawianka” kupił Kusocińskiemu bilet na transatlantyk „Mauretania” (który wypływał z jednego z francuskich portów), by zapewnić sportowcowi rejs w komfortowych warunkach. Na statku tym miał możliwość trenowania – rejs bowiem trwał dwa tygodnie, a Kusociński nie mógł pozwolić sobie na przerwę w treningach. Pozostała część polskiej reprezentacji podróżowała do USA polskim transatlantykiem „Pułaski”. Uroczyste otwarcie Igrzysk odbyło się 30 VII 1932 r. Zawody rozgrywane były na stadionie Los Angeles Memorial Coliseum.
Kusociński wystartował tam w biegu na 10 tys. metrów. Zajął pierwsze miejsce, pokonując dwóch zawodników światowej sławy, Finów: Lauriego Johannesa Virtanena i Volmariego Fritijofa Iso – Hollo. Zdobył złoty medal, jednak przypłacił ten sukces kontuzją stopy. Wykluczyło go to ze startu w biegu na 5 tys. metrów. Jest kilka teorii wyjaśniających przyczynę tego zdarzenia. Międzywojenna prasa – jak wiemy – nie zbyt przychylna Kusocińskiemu pisała, iż przed startem założył nowe buty, by móc się nimi pochwalić w Ameryce, a te obtarły mu stopy do krwi. Szkoda mu było założyć je wcześniej, by je rozchodzić.
Z kolei biograf lekkoatlety, Bogdan Tuszyński pisze, iż istotnie założył on wówczas nowe buty, które jednakże były niedostosowane do nawierzchni stadionu w Ameryce. W Polsce bieżnie były miękkie, piaszczyste, zaś w Los Angeles bieżnia była twarda.
Polska sportsmenka, Jadwiga Weiss, która z trybuny śledziła bieg swojego rodaka wspominała, że jego stopę zranił kolec. Po ukończonym biegu Kusociński wylał z buta dużą ilość krwi. Sam wspominał, iż w czasie piętnastego okrążenia (w sumie musiał pokonać dwadzieścia pięć okrążeń stadionu) zaczął odczuwać silny ból stopy. Miał wrażenie, jakby coś wbijało mu się w stopę. Zrobił jednak wszystko, by nie pokazać po sobie, że walczy z bólem. Po powrocie do kraju zdobyty w Los Angeles złoty medal przekazał jako wotum do kościoła św. Jana.
W tym samym roku został laureatem „Przeglądu Sportowego” (najstarszego polskiego dziennika sportowego) na najlepszego sportowca roku. W 1938 r. ukończył Centralny Instytut Wychowania Fizycznego w Warszawie. Od tej pory pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego i trener. Został też redaktorem naczelnym „Kuriera sportowego”. W 1939 r. podobnie, jak wielu innych polskich sportowców, wsparł Fundusz Obrony Narodowej, by dozbroić wojsko – przekazał na ten cel swój złoty sygnet olimpijski.
Wraz z wybuchem II wojny światowej Janusz Kusociński nie został zmobilizowany do wojska z powodu urazu kolana. Mimo to jako kapral rezerwy zgłosił się do wojska jako ochotnik. Przyjęto go do kompanii karabinów maszynowych II batalionu 306 Pułku Piechoty. Walczył w obronie Warszawy; dwukrotnie był ranny (w okolicę prawego kolana i w lewe udo), m. in. w czasie obrony Fortu Czerniaków przy ul. Powsińskiej 13 (gdzie dziś znajduje się tablica pamiątkowa). Rany wykluczyły go z dalszej walki, znalazł się w szpitalu, gdzie był operowany. 28 września z rozkazu gen. Juliusza Rómmla Kusociński został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Po upadku Kampanii Wrześniowej sportowiec zaangażował się w działalność konspiracyjną. Został członkiem podziemnej Organizacji Wojskowej „Wilki”, w której przyjął pseudonim „Prawdzic”. Od początku pełnił w nim funkcję szefa wywiadu. Awansował na porucznika.
Jak wyjaśniła dr Aleksandra Rybińska – Bielecka z IPN, organizację tę utworzyli polscy lotnicy oraz personel lotniczy, w późniejszym okresie – zwłaszcza na terenie Warszawy – dołączyły do niej osoby związane z wychowaniem fizycznym i przysposobieniem obronnym, a także sportowcy. Komendantem głównym został Józef Rylski – Brückner. Z czasem część tej organizacji połączyła się z ZWZ, a później z AK.
Powierzenie funkcji szefa wywiadu komuś tak rozpoznawalnemu, jak Janusz Kusociński spotkało się z powszechnym zdziwieniem. Budziło to obawę, iż znany sportowiec zostanie wkrótce aresztowany przez Niemców. Sam Kusociński podobno nie zastanawiał się nad tym głębiej, z pokorą przyjął powierzoną mu funkcję. Poza tym był zdania, że Niemcy nie poważą się podnieść ręki na polskiego mistrza olimpijskiego. Dlatego też nie zachowywał należycie ostrożności. Swoim samochodem przewoził broń i amunicję, kolportował ulotki.
Najprawdopodobniej zresztą od początku niemieckiej okupacji znajdował się pod obserwacją gestapo. Został aresztowany wczesną wiosną 1940 r., ale o tym za chwilę.
Chciałabym w tym miejscu uczynić dygresję na temat obostrzeń wprowadzonych przez władze okupacyjne na terenie Generalnej Guberni, dotyczących uprawiania sportu przez Polaków. Zakazano tu bowiem działalności jakichkolwiek klubów, związków i stowarzyszeń sportowych. Rozporządzenie generalnego gubernatora Hansa Franka z 23 VII 1940 r. zawierało następujące zdanie: „zwłaszcza związki gimnastyczne i sportowe, które służą także do podniesienia tężyzny fizycznej ludności, nie leżą w naszym interesie”. Zmusiło to Polaków do uprawiania sportu w konspiracji. „Odtąd miejscem spotkań i aktywności polskich sportowców był chociażby Klub pod Schodkami, działający pod szyldem sklepu elektrotechnicznego Braci Szablewskich, gdzie organizowano m. in. podziemne mistrzostwa Warszawy w boksie, kolarstwie, pływaniu czy tenisie” (www.przystanekhistoria.pl).
Jesienią 1939 r. polscy sportowcy założyli w Warszawie gospodę „Pod kogutem”, zwaną też karczmą lub kawiarnią sportową, w której Janusz Kusociński podjął pracę jako kelner.
Zaczęło się od spotkania przedstawicieli polskiego sportu oraz polskiej kultury (w tym Janusza Kusocińskiego i Aleksandra Olchowicza, w okresie międzywojennym mecenasa polskiego tenisa), które odbyło się na początku listopada 1939 r. w tzw. kawiarni filmowców przy ul. Złotej (kelnerem był tam znany aktor, Adolf Dymsza). Jego uczestnicy omawiali warunki założenia „gospody sportowców”, która byłaby stałym miejscem ich spotkań, jak również miejscem ich zatrudnienia. Nie mogli legalnie uprawiać sportu, należeć do klubów sportowych, musieli zarabiać na swoje utrzymanie.
Gospoda sportowców powstała w lokalu, należącym do Antoniego Szajnowicza. Do tej pory mieściła się tam nocna spelunka, zwana karczmą „Pod Kogutem”. „Nazwa lokalu wynikała z faktu, iż klienci smakowali się specjalnością tego miejsca, czyli żurkiem, w oczekiwaniu na pianie porannego koguta” (www.przystanekhistoria.pl).
Przed otwarciem gospody sportowców ten nieduży, znajdujący się pod ziemią lokal, został odświeżony, otrzymał nowy wystrój. Na ścianach zawieszono karykatury polskich sportowców autorstwa Juliana Żebrowskiego oraz humorystyczne napisy, takie jak np.: „>Wyścig Kusego< z tacą do gościa”.
Gospoda mogła pomieścić od 40 – 60 gości. Przed jej otwarciem rozwieszono w Warszawie plakaty o następującej treści: „Wielki mecz >Pod Kogutem<. Konkurencja indywidualna i zespołowa z udziałem naszych znakomitych sportowców: Jadwigi Jędrzejowskiej, Marii Kwaśniewskiej, Janusza Kusocińskiego, Ignacego Tłoczyńskiego. Dalsi uczestnicy i kibice mile widziani w Gospodzie – Kawiarni Sportowej Karczma pod Kogutem i kawiarnia sportowa Jasna 6. Otwarcie w czwartek 23 listopada”. Gospoda ta szybko zyskała popularność wśród Polaków. Oprócz Janusza Kusocińskiego znalazło w niej pracę kilku innych sportowców, w tym Maria Kwaśniewska, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 r., która też pracowała tam jako kelnerka. Z kolei Czesław Skowronek (polski lekkoatleta, biegający na średnich dystansach) oraz Marian Mikołajewski (masażysta polskich sportowców) zostali tam zatrudnieni jako szatniarze.
Stałymi bywalcami gospody „Pod kogutem” byli: wieloboista Witold Gerutto, lekkoatleta Janusz Habich, tenisista, Ksawery Tłoczyński (brat Ignacego). Odwiedzali ją również sportowcy spoza Warszawy (np. bokser Stanisław Woźniakiewicz); wiedzieli, że tu otrzymają bezpłatny ciepły posiłek lub wsparcie finansowe, a także znajdą pomoc w znalezieniu mieszkania lub pracy.
„Pierwsze skrzypce, jako najbardziej popularny, grał >Pod Kogutem< oczywiście Janusz Kusociński. Ja z moją siostrą Zosią, Marysią Kwaśniewską i Ignacym Tłoczyńskim staraliśmy się dotrzymać mu kroku. Początkowo gospoda chwyciła i szła bardzo dobrze. Odwiedzało ją sporo sportowców nawet starszego pokolenia, liczni kibice oraz przyjaciele sportu. Wpadali też niektórzy sportowcy, aby się pożegnać. To byli ci, którzy postanowili przejść przez Tatry na Węgry i dalej przedrzeć do Francji, aby wstąpić w szeregi formowanej tam Armii Polskiej” (Ze wspomnień Jadwigi Jędrzejowiczowej, tenisistki, www.przystanekhistoria.pl).
Goście dyskutowali tu na temat „sytuacji geopolitycznej Polski, o postępach wojny w Europie, o planach niemieckich władz okupacyjnych, ponadto lokal służył również polskiej konspiracji”; kolportowano tu bowiem podziemną prasę.
Niestety miejsce, w którym gromadziło się tylu znanych polskich sportowców nie mogło ujść uwadze władz okupacyjnych. Już pod koniec 1939 r. gospodę zaczęli coraz częściej odwiedzać Niemcy. Kres jej istnienia nastąpił z chwilą aresztowania Janusza Kusocińskiego, do którego doszło wieczorem 28 III 1940 r. w bramie domu przy ul. Noakowskiego 16, w którym mieszkał. Zadenuncjował go agent gestapo o nazwisku Wiktorowicz, który działał w organizacji „Wilki”.
Kusocińskiego zabrano do mokotowskiego więzienia, potem przewieziono do siedziby gestapo przy ul. Szucha. Rano, następnego dnia po jego aresztowaniu, ujęto pozostałych pracowników gospody „Pod kogutem”. Przesłuchiwano ich na Szucha. „Jadwiga Jędrzejowska po latach wspominała, że wszyscy zostali ustawieni twarzą do ściany, zaś ten, kto odważył się odwrócić, był natychmiast brutalnie bity” (www.przystanekhistoria.pl). Po jednym – czy po kilku dniach (jak podają różne źródła) – wszyscy, oprócz Kusocińskiego, zostali wypuszczeni na wolność. Ten zaś we więzieniu był poddawany torturom. Nikogo nie wydał. Proponowano mu podpisanie volkslisty oraz – podobno – choć nie jest to informacja sprawdzona – przekonywano, by został trenerem niemieckich sportowców. Kusociński odmówił. Nie wyraził zgody na żadną formę współpracy z Niemcami.
Został zgładzony w ramach akcji AB, wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji. Zginął w Palmirach rozstrzelany 21 VI 1940 r. wraz z marszałkiem Sejmu RP Maciejem Ratajem, wybitnym działaczem PPS Mieczysławem Niedziałkowskim, jak również innymi polskimi sportowcami: lekkoatletą Feliksem Żuberem i kolarzem Tomaszem Stankiewiczem, wicemistrzem olimpijskim z Paryża z 1924 r. Grób Janusza Kusocińskiego znajduje się w Palmirach, na utworzonym w 1948 r., cmentarzu – mauzoleum, obok mogił innych zgładzonych tam osób.
Kusociński pośmiertnie (w 2009 r.) został uhonorowany Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Za życia otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi, Złoty Krzyż Zasługi oraz – jak wspomniałam Krzyż Walecznych. Począwszy od 1954 r. organizowany jest Memoriał Janusza Kusocińskiego; początkowo przez wiele lat zawody te organizowane były w Warszawie, potem okazjonalnie w różnych polskich miastach; od 2018 r. rozgrywane są na Stadionie Śląskim w Chorzowie.
Mistrz olimpijski z Los Angeles patronuje ulicom i szkołom w różnych miastach, również w Gdańsku (Zespół Szkół Sportowych i Mistrzostwa Sportowego przy ul. Subisława). Jego imię nosił jeden ze statków należących do PŻM. W Ołtarzewie – w miejscu, w którym do lat 70 – tych znajdował się dom jego rodziców – ustawiono tablicę pamiątkową. Pomnik sportowca odsłonięto w mieście Dolsk w Wielkopolsce.
W 1977 r. Krzysztof Rogulski nakręcił czarno – biały film biograficzny pt. „Ostatnie Okrążenie”, poświęcony wojennym losom Janusza Kusocińskiego. W rolę głównego bohatera wcielił się aktor Mariusz Benoit.
Wspomnienie o Januszu Kusocińskim napisałam na podstawie następujących źródeł:
- Wikipedia
- www.przystanekhistoria.pl, „Ten, który nie potrafił kapitulować. Życie Janusza Kusocińskiego” – spotkanie z cyklu „Tytani sportu”, które prowadził Paweł Sztama z Biura Badań Naukowych IPN, dyskutowali: dr Aleksandra Rybińska – Bielecka z Oddziałowego Biura Edukacji IPN w Łodzi i red. Przemysław Babiarz.
- www.gosc.pl