A na pewno Gregory Peck i ja. „Był tu Salvaje”  to tytuł amerykańskiego westernu z roku 1968, kręconego w rezerwacie Red Rock Canyon.  Rezerwat  rozciąga się na powierzchni prawie 800 km2 i to niedaleko Las Vegas, raptem 24  km.  Zajechaliśmy tam po południu, w moje urodziny 9 sierpnia, mając już za sobą przygody ze strażnikiem w Strefie 51, a przed sobą przygody z Bonnie i Clyde.  Wracając ze Strefy 51  objechaliśmy kolejny raz to wszystko, co nie jest reprezentacyjną Strip w Las Vegas czyli zwykłe domy zwykłych ludzi. Szału nie ma. Oka nie ma na czym zawiesić.  Oni te domy budują …hm.. z …paździerza? Widziałam. Przynajmniej tak to wyglądało.  Z pewnością temperatura ma tu coś do powiedzenia, a tam jest 39 stopni. W nocy.

RRC  nie należy do żadnego pasma górskiego. Są to formacje skalne, jakich pełno w Stanach (różnych, najróżniejszych) – tak, jak Wielki Kanion nie jest pasmem górskim ani Dolina Ognia, o której już pisałam. W zasadzie przedsionek Sierra Nevada.  Wybraliśmy wariant najprostszy, czyli przejechaliśmy  przez park zatrzymując się tylko na zrobienie fotek. Przez park biegnie droga 159 i zaiste – jak na bliską obecność Las  Vegas –  pustki. Zapewne większość turystów rzuca się na Wielki Kanion (my to zrobiliśmy później startując z Ash Fork, maleństwa przy Route 66 w Arizonie).

Takich pustek na parkingu w parkach bądź rezerwatach przyrody nigdy później nie przyszło nam uświadczyć. Park jednak odwiedza co roku ponad 2 mln osób.

Olbrzymie połacie porosłe są drzewkami Jozuego. Widać je tu na zdjęciu, są niewielkie, ale rosną dzielnie, nawet 1 cm rocznie. Drzewka to tak naprawdę nie drzewka, ale byliny, należą do agawowatych i mają coś wspólnego z jukką.

To, co rzuca się  w oczy to dwukolorowe skały.

RRC zaczął wznosić się z dna oceanu 250 mln lat temu. Odparowana woda pozostawiła gigantyczne formacje soli i  gipsu oraz związków żelaza, które nadały im kolor czerwony.

W  miarę postępowania zmian klimatycznych i osuszania  się terenu  zaczęły pojawiać się wydmy, które ulegały skamienieniu (czasami grube na kilkaset metrów), scementowane związkami węglanu wapnia i tlenków żelaza., tzw. azteckie piaskowce (Aztec sandstone).  Drzewa zresztą też skamieniały, ale do nich nie dotarliśmy.

Znaleźć tu również można skarpy z wymieszanymi warstwami geologicznymi, charakterystycznymi dla tej części Stanów Zjednoczonych.  Ale to, co najbardziej oferuje to miejsce, to wspinaczka. Potężne bloki i  skamieniałe wydmy są atrakcją dla wszystkich kochających wspinaczki.

Że skały są olbrzymie widać  choćby  na tym zdjęciu.  Ta wąska droga na dole, to właśnie tamtędy jechaliśmy.

W parku znajduje się kilkadziesiąt szlaków turystycznych. Można chodzić (choć samotne poruszanie się nie jest rekomendowane), można wspinać się,  także jeździć rowerem. Trzeba mieć wzgląd na wysoką temperaturę (latem 41 stopni) i obecność grzechotników.  Poniżej na zdjęciu Wzgórza Calico,  wzdłuż jednego ze szlaków:

RRC musiał być kiedyś zamieszkany, bo na skałach można znaleźć petroglify. Polecana jest także ścieżka dinozaurów. Tych obu rzeczy jednak ze względu na czas nie mogliśmy znaleźć.

Mieszkańcami obecnie na pewno są żółwie:

My jednak spotkaliśmy tylko takiego „żółwia”:

Udało nam się za to stanąć w punkcie widokowym i spojrzeć na Las Vegas. Nie jest to jakaś rewelacja, ale chociaż trochę:

I trochę bliżej ściągnięte zoomem, ale przy  zoomie najbardziej podoba  mi się droga przy tych czerwonych skałach.

Przejeżdżając przez Red Rock Canyon można wstąpić do „ghost town” – opuszczonego miasteczka poszukiwaczy złota. Nazywa się Bonnie Springs.

Wydaje  się jednak skomercjalizowane i w dużej mierze jest repliką. Tutaj  się nie zatrzymujemy, bowiem w planach i tak mamy zwiedzanie w Kalifornii miasteczka Bodie – samych XIX-wiecznych oryginałów.

Już za parkiem łapię osiołka na znaku drogowym, ale w sumie jest ich sporo na znakach.  Za  to ani jednego nie widziałam na drodze.

Anna  Pisarska-Umańska

One thought on “Ameryka: Był tu Salvaje… i ja

  • Wspaniała przygoda! Zdjęcia zapierają dech, cudowne.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.