Obrona Westerplatte stała się symbolem, obrosła legendą. Faktem jest, że przez wiele powojennych lat, byliśmy karmieni gloryfikacją postaci majora Henryka Sucharskiego. On był synem chłopskim i bardziej pasował do komunistycznej propagandy, niż syn szlachcica generała Romualda Dąbrowskiego i Elżbiety z Broulików, który urodził się w Budapeszcie i jeszcze na dodatek, na cześć Cesarza CK Monarchii, otrzymał na chrzcie imiona Franciszek Józef.
To byli Dąbrowscy właśnie z TYCH Dąbrowskich…… Niestety ich losy były tragiczne . Po agresji ZSRR na wolną już Polskę, we wrześniu 1939, gen. Romuald Dąbrowski został aresztowany. Zmarł wskutek uduszenia w zamkniętym wagonie kolejowym, w drodze na Syberię. Figuruje na tzw. Ukraińskiej Liście Katyńskiej. Został pochowany na otwartym w 2012 Polskim Cmentarzu Wojennym w Kijowie-Bykowni. Jego żona Elżbieta została zesłana do Kazachskiej SRR i tam zmarła około 1944 roku.
A jaki były losy ich syna komandora Franciszka Józefa Dąbrowskiego? Też niewesołe…
Był potomkiem twórcy Legionów Polskich we Włoszech, generała Henryka Dąbrowskiego. Takie pochodzenie zobowiązywało. Franciszek Dąbrowski co najmniej dorównał w zasługach dla kraju swojemu przodkowi.
Urodził się 17 kwietnia 1904 w Budapeszcie . Już podczas I wojny światowej przejawiał zamiłowanie do służby wojskowej. Od najmłodszych lat wyczekiwał odzyskania niepodległości przez kraj, by później móc nosić mundur polskiego żołnierza.
W 1919 roku w wolnej Polsce wstąpił do Korpusu Kadetów we Lwowie. Po ukończeniu szkoły i awansie na podporucznika przydzielony został do 3. Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku. Na początku grudnia 1937 roku został przeniesiony do Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. W rzeczywistości pełnił funkcję zastępcy komendanta Oddziału Wartowniczego Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.
Broniąc Westerplatte kapitan Franciszek Dąbrowski, jako specjalista od broni maszynowej szkolił żołnierzy.
Od 2 września 1939 podobno był faktycznym dowódcą na Westerplatte. – Po ciężkim nalocie niemieckim na Westerplatte właśnie kapitan Dąbrowski kierował walką w następstwie szoku, jakiego doznał po tym nalocie major Henryk Sucharski – słyszymy w audycji Mariana Dachniewskiego w Polskim Radio z 1987 roku.
– Podkreślam z całą stanowczością i odpowiedzialnością: gdyby nie Dąbrowski, nie byłoby historii Westerplatte – słyszymy w audycji. – Sucharski chyba nie wytrzymał napięcia i w drugim dniu po nalocie chciał poddać Westerplatte.
Należy tu dodać, że major Sucharski wiedział nieco więcej od swoich podwładnych. W dniu 31 sierpnia, czyli dzień przed atakiem, na Westerplatte udał się osobiście ppłk Wincenty Sobociński z Komisariatu Generalnego RP w WMG. Wiadomości, jakie miał, nie można było przekazać przez telefon. Starał się sprawiać wrażenie, że to normalna , typowa wizyta inspekcyjna. Ale niektórzy zauważyli jego nienaturalne zachowanie. W rozmowie w cztery oczy z dowódcą, przekazał mu, że na żadną pomoc z zewnątrz liczyć nie mogą, że mają się bronić 12 godzin. Podobno też zobowiązał Sucharskiego do zatrzymania tej wiedzy tylko i wyłącznie dla siebie.
Polski Fiat 508 Junak na Westerplatte, 1939 r. Od lewej Brunon Cirocki, mat F. Bartoszak, kpt. F. Dąbrowski i por. Leon Pająk; źródło: Podhorski. Salon24
Znamienne były też słowa jakie wypowiedział do ppor. Zdzisława Kręgielskiego – ” Słuchaj Mały,mówię z tobą jak z oficerem i mężczyzną- mała nadzieja na uratowanie życia. Bijecie się o honor żołnierski i polski Gdańsk. Wasza postawa zadecyduje, jak was będzie sądziła przyszłość (…) Przewaga po tamtej stronie olbrzymia”.
Wróćmy jednak do osoby Kapitana Franciszka Dąbrowskiego.
Po ogłoszeniu kapitulacji Westerplatte to on szedł na czele swoich żołnierzy prowadząc ich do niewoli. Po pobycie w obozach jenieckich powrócił do Polski. Major Henryk Sucharski zmarł za granicą, przed śmiercią podobno przyznając rację tym, którzy Westerplatte poddać nie chcieli.
Dąbrowski zamieszkał najpierw u brata, w Krakowie, gdzie w kwietniu 1945 roku, ochotniczo zgłosił się do służby wojskowej. Został skierowany do Gdańska, gdzie po awansie na stopień komandora podporucznika został szefem sztabu pułku Szkolnego Pułku Marynarki Wojennej z siedzibą w Gdańsku Nowym Porcie. Mieszkał w domu przy ulicy Oliwskiej 34, mając z okien doskonały widok na leżące,po drugiej stronie Kanału Portowego, Westerplatte.
Franciszek Dąbrowski drugi po lewej; źródło: sadistic.pl
Na początku 1946 roku pułk przeorganizowano w Kadrę Marynarki Wojennej, której dowódcą , aż do grudnia 1949 był własnie Dąbrowski. Natłok zajęć i obowiązków nie przeszkadzał mu w działaniach na rzecz upamiętnienia i uporządkowania miejsc walki z września ’39. W maju 1946 roku, z jego inicjatywy, powstał w Gdańsku Związek Obrońców Westerplatte, będący sekcją ZBOWiDu. Wobec braku zainteresowania ze strony władz siłami marynarzy z Kadry Marynarki Wojennej i pracą społeczną mieszkańców Gdańska uporządkowano teren Westerplatte, a w miejscu, całkowicie zburzonej 2 września ’39, Wartowni nr 5 urządzono cmentarzyk i postawiono krzyż ( zastąpiony w 1962 przez czołg). W marcu 1947 Kadrę przeniesiono do Ustki i prace na Westerplatte wstrzymano.
1 stycznia 1947 roku Dąbrowskiego awansowano do stopnia komandora porucznika, ale równocześnie otrzymał też deklarację członkowską Polskiej Partii Robotniczej. Wobec takiego dylematy, większego wyboru nie miał.
Niewola, ciężka praca nie pozostały bez następstw. Ciężko zachorował na obustronne zapalenie płuc. Zbiegło się to ze zmianą stanowiska służbowego. Miał objąć od 10 grudnia 1949 funkcję szefa Biura Dowódcy Marynarki Wojennej w Gdyni. Nie podjął jej. Zamiast tego udał się na wielomiesięczne leczenie do sanatorium w Otwocku. W tym też czasie ożenił się z wdową po swoim bracie Heleną.
Przedłużające się leczenie spowodowało, że w 1950 Dąbrowski został uznany za inwalidę wojennego i zwolniony z powszechnego obowiązku służby wojskowej. Była to dla niego tragiczna wiadomość, ale też i uchroniło go to przed szykanami i represjami, jakie dotknęły wielu jego kolegów( to czasy tzw. „spisku komandorów”).
Niestety, nie należała mu się jeszcze wojskowa emerytura. Wraz z rodziną opuścił Wybrzeże i przeniósł się do Krakowa. Przyznano mu jakieś marne uposażenie emerytalne, więc by dorobić, pracował jako kasjer w Klubie Międzynarodowej Książki i Prasy. Zajmował się też tłumaczeniami z języka węgierskiego.
W roku 1952 znalazł się na liście UB jako „wrogi element”, przedwojenny oficer Polski sanacyjnej. Dyscyplinarnie zwolniono go z etatu kasjera i przede wszystkim wyrzucono z partii. Z tak „wilczym biletem” nie mógł liczyć na jakąkolwiek posadę więc chałupniczo zajął się szyciem kapci.
Polscy oficerowie po kapitulacji Westerplatte (07.09.1939). Od lewej: chor. Edward Szewczuk, por. Stefan Grodecki, kpt. Mieczysław Słaby, kpt. Franciszek Dąbrowski, ppor. Zdzisław Kręgielski, źródło: Muzeum II Wojny Światowej
Beznadzieję sytuacji Franciszka Dąbrowskiego potęgowała jeszcze postępująca gruźlica. Żona starała się znaleźć jakąś pomoc. W końcu trafiła do dr Arnolda Mostowicza- pisarza, dziennikarza, tłumacza. Za jego pośrednictwem sprawa trafiła do gen. Bolesława Kieniewicza – dowódcy Okręgu Wojskowego nr V w Krakowie. Parę dni później Dąbrowscy otrzymali kiosk z gazetami w najlepszym punkcie Krakowa na Plantach. Tam Dąbrowski zarabiał kilkakrotnie więcej niż jako kasjer.
Odwilż przyszła w 1956 roku wraz z Władysławem Gomułką, który został I sekretarzem partii. Zaczęto doceniać także westerplatczyków. Dąbrowski otrzymał nawet pewną kwotę rekompensaty pieniężnej, ale ze względu na stan zdrowia do służby wojskowej już nie mógł wrócić.
Schorowany i słaby wciąż głosił chwałę swoich żołnierzy z Westerplatte. 17 marca 1957 dzięki jego zaangażowaniu doszło do Zjazdu Obrońców Westerplatte w Kielcach (omawiano planowane uroczystości na 1 września).
Zaczął też pisać swoje wspomnienia. Ukazały się one drukiem właśnie 1 września 1957. Publikacja wywołała sprzeciw i wiele kontrowersji. Zarzucono autorowi szarganie pamięci Sucharskiego i złamanie przysięgi wojskowej.
Dąbrowski przestał się wypowiadać na ten temat, zamknął się w sobie. Postępowała wyniszczająca go gruźlica…
Zmarł 24 kwietnia 1962 w wieku 58 lat. Został pochowany w Krakowie na cmentarzu Rakowickim. Był odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem za Odrę, Nysę i Bałtyk i Odznaką Grunwaldzką.
Dzisiaj rocznica jego śmierci.
Z przykrością muszę dodać, że w Gdańsku nie ma nawet ulicy noszącej jego imię….
Korzystałam m.in. z książki M.Wójtowicza-Podhorskiego „Westerplatte 1939. Prawdziwa historia” oraz J. Tuliszka „Westerplatte 1926-1939”.
Link do audycji Mariana Dachniewskiego.
Ewa Czerwińska, przewodnik po Trójmieście
autorka blogu „Trójmiejskie opowieści przeróżnej treści”
Kiedy pisałam ten tekst, byłam przekonana, że mój bohater wywodził się z tej samej linii rodu co Jan Henryk Dąbrowski, twórca polskich legionów. Z błedu wyprowadził mnie nasz znakomity kolega przewodnik-Wojtek Chomka. A więc Franciszek Józef Dąbrowski był herbu JELITA, a Jan Henryk Dąbrowski był herbu VIRGO VIOLATTA. Jeżeli kogoś wprowadziłam w błąd, to bardzo przepraszam.