Rozmaitości

Sąd Okręgowy uzdrowił mojego syna ze schizofrenii – wywiad

16 marca 2023 Sąd Okręgowy w Gdańsku nie skorzystał z nadzwyczajnego złagodzenia kary i skazał Stefana W., zabójcę Pawła Adamowicza, na dożywocie z możliwością o staranie się o warunkowe zwolnienie po 40 latach, pozbawił go także praw publicznych na 10 lat i zasądził 10 000 zł odszkodowania dla pokrzywdzonego konferansjera.

Siedzę z mamą Stefana, Jolantą. Po wyjściu z sali rozpraw niektóre media chciały zrobić przedstawienie w błysku fleszów i przed kamerami. Show must go on, chciałoby się rzec. Teraz jest spokój i możemy rozmawiać.

AP: Jak się czujesz po wyroku?
JW: Czuję się strasznie, odczuwam fizyczny ból całego ciała. Czuję się obnażona – tak, jakbym była goła na tej sali podczas procesu, ponieważ życie mojej rodziny, szczególnie mojego dziecka opowiedziano w straszny sposób, z takimi szczegółami. Czuję się tak, jakby moje życie i życie moich dzieci, a szczególnie Stefana nie było nic warte. Myślałam, że sędzia może jednak okaże choć odrobinę serca przy wydawaniu wyroku, nie włączy emocji.

AP: Myślałaś, że odetnie te emocje, które dominowały w mowach końcowych oskarżycieli?
JW: Tak. Poza tym pomijanie pierwszej opinii psychiatrycznej, podważanie jej na rzecz obu kolejnych opinii jest tak tendencyjne, ustawione pod rodzinę Adamowiczów, że sądzę, iż gdyby to nie była sprawa medialna, to i wyrok byłby inny.

AP: Czy myślisz, że coroczne obchody rocznicowe, różne uroczystości z tym związane, a także to, że wdowa nie przychodziła na rozprawy, te wszystkie manifestacje pod sądem – to wszystko stworzyło taką presję na sądzie, że mógł się on na to powołać?
JW: Sądzę, że to wszystko było celowe. Wdowa dopiero pojawiła się przy mowach końcowych, ale sposób, w jaki się odzywała, to był wręcz spektakl teatralny jednej aktorki. Przekonał mnie, że nie jest to osoba pełna traumy, ale ktoś, kto przyszedł wymierzyć swoją sprawiedliwość. Nie mówiła obraźliwych słów do mojego syna, ale widziałam w jej oczach pogardę i nienawiść. Dzisiaj również jestem bardzo zawiedziona całym procesem, który w moim odczuciu nie powinien mieć miejsca, gdyż sądzono chorego człowieka, czego dowodzi pierwsza opinia biegłych z Krakowa. I dlatego uważam, iż Sąd Okręgowy w Gdańsku nie jest sprawiedliwy.

AP: Czy uważasz, że rozprawa powinna odbywać się poza Gdańskiem?
JW: Oczywiście. Już po pierwszej opinii psychiatrycznej mój syn powinien być w ośrodku terapeutycznym. Postawa oskarżycieli posiłkowych i ich pełnomocników to był polityczny popis. Okazało się, że dowodów na politykę nie było, chociaż myślę, że sąd był tym zawiedziony. Za to polityka była w mowach oskarżycieli posiłkowych, wdowy i brata prezydenta Adamowicza.

Wpis Mieczysława Struka, marszałka województwa, po ogłoszeniu wyroku

AP: Nie było jej w mowie prokurator ani w mowie końcowej konferansjera. Sąd jednak w tym względzie nie przychylił się do Magdaleny i Piotra Adamowiczów oraz ich pełnomocników.
JW: Myślę, że są bardzo rozczarowani z tego powodu.

AP: Jednak nie przeszkodziło to prezydent Dulkiewicz, wiceprezydentowi Grzelakowi oraz marszałkowi Strukowi nadal ciągnąć wątku politycznego na swoich profilach w mediach społecznościowych. Nadal brną w politykę, twierdząc, że hejt zabił Adamowicza. Jak to oceniasz? Czy właśnie to nie jest sianiem nienawiści i urabianiem politycznym odbiorców?
JW: Myślę, że wciąż chcą coś ugrać, przed nami wybory i pewnie dlatego tak się tej polityki trzymają.

AP: Jak odbierasz to, że sąd tak szeroko cytował ostatnie wypowiedzi Adamowicza „Gdańsk dzieli się dobrem” i tym podobne. Magdalena Adamowicz mówiła nawet, że „czyste dobro spotkało się z czystym złem”. Wszyscy zapomnieli, że na prezydencie ciążyły również zarzuty prokuratorskie.
JW: Myślę, że chodziło o to, by na tle Adamowicza pokazać nie chorego człowieka z zaburzeniami, a bardziej uwypuklić jego zło. Dlatego też stałam w czasie ogłaszania wyroku blisko mojego syna, by pokazać mu, że bez względu na wszystko on jest i będzie moim dzieckiem, które kocham. Zrobił rzecz straszliwą,  ale też nie sądźmy osoby chorej. Pierwsza opinia była sporządzona najszybciej po wydarzeniu i powinna być bardziej poważnie wzięta pod uwagę. I mimo że kolejne nie potwierdzają schizofrenii, a mówią o ograniczeniu w znacznym stopniu, to wszystkie wątpliwości powinny być tłumaczone na korzyść oskarżonego. A tu z wątpliwości sąd uczynił wyrok.

AP: Powiedziałaś mi wcześniej, że gdański Sąd Okręgowy uleczył Twojego Stefana ze schizofrenii. Jeżeli pierwsza opinia jest nierzetelna czy błędna, to po co Stefan był leczony na schizofrenię? Jak to wytłumaczyć, że biegli dwóch kolejnych opinii twierdzili, iż pomylili się nie tylko lekarze z Krakowa, ale również ze Szczecina?
JW: I tu także była polityka, mojego syna już cudownie uzdrowił prof. Heitzman i nie mógł się już z tego wycofać, wszyscy wiemy dlaczego.

AP: Podobno Stefan nie przeprosił i nie wyraził skruchy. Po pierwsze, czy człowiek o takiej kondycji psychicznej jest w stanie wyrazić skruchę, a po drugie, o ile mi wiadomo, Stefan napisał list.
JW: Tak, oczywiście, że napisał list. Piotr Adamowicz stwierdził, że nie wiadomo, kto go napisał. List jednak został napisany z aresztu i nikt za niego nie mógł tego zrobić. I kto niby miał mu go dyktować?

AP: Jak oceniasz terapię w więzieniu?
JW: Nie ma żadnej terapii. I to nie tylko Stefan o tym mówi, ale potwierdzają także inne osoby. Rozmawiałam z osobą, która odsiadywała wyrok. Szczególnie agresywni więźniowie są faszerowani lekami na siłę, a reszta chorych na zasadzie „nie chcesz, to nie”, wsparcia i rozwiązywania problemów nie ma. To nie jest Ameryka, to jest Polska i trzeci świat.

Terapia w więzieniu, screen z maila

AP: Jak myślisz, jaki wpływ miało na Stefana przebywanie przez dwa lata w całkowitej izolacji? Pierwsza opinia psychiatryczna mówiła, że młoda 22-letnia osoba, po raz pierwszy odsiadująca wyrok (za banki), nie poradziła sobie psychicznie. Nie byłoby zabójstwa, gdyby Stefan tam nie przebywał. Tym bardziej że był obciążony genetycznie.
JW: Ogromny wpływ. Młody chłopak na N-ce, kompletnie sam, w takim małym pomieszczeniu. Jedynym towarzyszem jego życia był telewizor i radiowęzeł. Wtedy zaczął słyszeć głosy. Gdy dostałam zgodę na odwiedziny po 4 miesiącach, pojechałam do Krakowa i zobaczyłam go, a on wyglądał jak kloszard, nic nie pamiętał, tylko płakał i prosił, żebym go zabrała do domu, bo on nie wie, co od niego chcą.

AP: Ale wiesz, Twoja ocena może być bardzo subiektywna jako matki.
JW: Ale ja go w tym stanie widziałam i nie tylko ja.

AP: Cały czas są kontrowersje związane z opiniami. Jedna mówi, że jest niepoczytalny, pozostałe dwie, że poczytalność ma w znacznym stopniu ograniczoną.
JW: Obrońca zwrócił uwagę na zeznania policjanta, który go przewoził. Stefan nie wiedział, co się stało, a jak doszło  do niego, co zrobił, to zemdlał. Dla mnie jest to dowód, że nie miał świadomości tego, co zrobił.

AP: Żadna z tych opinii nie wykazała też symulacji choroby. Jak myślisz, czy gdyby sprawa była umorzona, to gdzie Stefan by trafił? Przecież nie wyszedłby na wolność.
JW: Do Kocborowa. Miałby status pacjenta i byłby prawidłowo leczony. Mogłabym też częściej go odwiedzać. Teraz odwiedzam go dwa razy w miesiącu i trzeba dużo czynności wykonywać, by zgodę na wejście otrzymać. W szpitalu miałby prawidłową terapię, a tutaj jaka jest terapia? To badanie przed rozprawami odbywało się na zasadzie: „Jak się pan czuje? Dobrze? Aha, no to niech pan podpisze, że dobrze, że nie zgłasza pan wymagań.” I podpisywał. Wiem, bo mi to mówił podczas odwiedzin, rodzeństwu również. To żadne badanie.

AP: Jakbyś mogła tak jednym zdaniem określić ten wyrok – rozczarowanie? Żal?
JW: Jestem rozczarowana polskim sądem, bo odbieram to jako dyskryminację osoby chorej, spotkała nas wielka niesprawiedliwość.

AP: Myślisz, że gdyby inna osoba zginęła, to wyrok byłby inny?
JW: Tak. Gdyby to nie był człowiek znany, lubiany, prezydent, tylko zwykły, szary człowiek, to absolutnie. Mały zabójca wobec ofiary-olbrzyma w upolitycznionym Gdańsku. Cały Gdańsk jest upolityczniony.

Wpis Piotra Grzelaka, wiceprezydenta Gdańska, po ogłoszeniu wyroku

AP: W uzasadnieniu wyroku był taki prztyczek do Ciebie – „pozostawiony sam sobie w rodzinie wielodzietnej”.
JW: Kompletna bzdura. Moje dzieci były dla mnie zawsze całym światem, cały mój czas im poświęcałam. Byłam 12 lat wdową. Byłam całkowicie do dyspozycji moich dzieci. Szczególnie gdy Stefan odmówił chodzenia do szkoły.

AP: Pamiętam, gdy wtedy Ciebie pytałam o Stefana. Mówiłaś, że nie ma z nim problemów – oprócz tej szkoły. Nie było problemów związanych z rozbojami.
JW: Były wywiady środowiskowe robione w szkole i wśród sąsiadów, nie było zgłoszeń na policję. W szkole nie był agresywny. Są dokumenty na to.

AP: Dlaczego przestał chodzić? Była presja społeczna na niego?
JW: Były śmiechy i komentarze w stylu: „Pan W. przyszedł do szkoły”.

AP: Trudno mu było wrócić?
JW: Trudno. Spotykał się z komentarzami od nauczycieli „O, łaskawie pan przyszedł”, a dzieci się śmiały. Trudno mu było wrócić do szkoły ze względu na nastawienie nauczycieli i uczniów. I to się zapętlało.

AP: Sąd pozwolił na opublikowanie wizerunku Stefana i jego nazwisko. Ale to także nazwisko wielu członków Twojej rodziny. Rykoszetem zostaliście ukarani wszyscy.
JW: Konsekwencje tego faktu będziemy dźwigać do końca życia.

Anna Pisarska

3 thoughts on “Sąd Okręgowy uzdrowił mojego syna ze schizofrenii – wywiad

  • Bardzo przykra sprawa. Chłopak w dzieciństwie przeżył tragiczną śmierć ojca. Od początku nie miał odpowiedniego rozpoznania i leczenia. Jeżeli rozbił bankomat a potem zabił człowieka to jakie dla niego perspektywy życia w społeczeństwie ? Zwłaszcza, że nie dowodów wykształcenia ani sił do pracy fizycznej – jeśli jest schizofrenikiem. – Psychiatra p. Kępiński nazywał schizofrenię „chorobą braku miłości”, inni dowodzą, ze powodują ją pasożyty, które są toksyczne. Jeden z chorych podał że odmian schizofrenii jest 38 odmian – ten zakonnik posiadał „kwiecistą”. Jest to wielki dramat, ale spowodował wielu bliskim zmarłego tragedię, dzieciom ojca zabił. Gdzie empatia, oprócz chęci zemsty ? Jak to siedział za „niewinność”, kiedy dokonał rozboju ? Przykład: W Gdyni- Redłowie w szeregu domków jednorodzinnych mąż zabił żonę. – Poszedł do więzienia na krótszy czas, jakiś złagodzony termin. Starszy człowiek to sąd miał litość. Kiedy wrócił, sąsiadka co znała „porządne ” małżeństwo, raz i drugi przyniosła mu obiad z dobrego serca. Za trzecim razem, on się zaczaił z siekierą i ją zabił.- Bywa i tak z agresywną odmianą schizofrenii. – Niech Stefan w więzieni skończy wszystkie szkoły i studia w jakiejś dziedzinie, to będzie mógł być zwolniony i samodzielnie się utrzymać.
    Niestety…kara jest słuszna. Dobrze by było leczyć w więziennych warunkach takiego penitenta.

    Odpowiedz
    • żałosna to jest wesoła wdówka i jej dwór

      Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.