Każdy szanujący się morski port posiada specjalne miejsca wypoczynku dla marynarzy. Zasada ta obowiązuje w każdych szerokościach geograficznych i jest naturalną odpowiedzią na potrzeby ‘ludzi morza’.

Namiastkę odległego domu po wyczerpującym rejsie wypełniały niegdyś – tłumnie odwiedzane przez marynarzy – tawerny portowe (słowo ‘tawerna’ pochodzi z wł. taverna, i łac. taberna i oznacza ubogie mieszkanie, ubogą karczmę lub szopę).

Perspektywa kilku dni odpoczynku w tawernie, a przede wszystkim na stałym lądzie, po ciężkiej pracy na statku ciągnęła marynarzy do portów. Zasadniczo tawerny portowe dzieliły się na dwie podstawowe klasy. Najpopularniejsze i najliczniejsze były (i są) tawerny przeznaczone dla marynarzy niższych rang. Typowe mordownie otoczone złą sławą, oparami alkoholowymi i dymem tytoniowym pełniły role ‘domu uciech’ w których marynarze wydawali ciężko zarobione pieniądze. Dodatkowo ‘klimat’ w tego rodzaju tawernach  kreowany był przez specyficzny wystrój. Z naturalnych względów dominowały żeglarskie artefakty: busole, spreparowane stworzenia z morskich głębin, sieci i sprzęt rybacki, kotwice, naftowe lampy nawigacyjne, stare mapy etc.

Captain Woodget

Kultowymi przedmiotami w tawernach były dzwony okrętowe.  Te zdemontowane ze statków instrumenty muzyczne (z grupy idiofonów naczyniowych), na których zazwyczaj umieszczano nazwę statku oraz rok budowy, odmierzały na statkach długość wacht. Wybijano na nich (co pół godziny) tzw. „szklanki”, (ang. glass, nazwa pochodzi od szklanego zbiorniczka klepsydry za pomocą której odmierzano czas). W portowych tawernach w dzwony okrętowe mogli uderzać jedynie doświadczeni i zasłużeni marynarze (miało to związek z żeglarskimi osiągnięciami).

Alternatywę dla podrzędnych tawern stanowiły ekskluzywne karczmy i restauracje przeznaczone dla zasłużonych bosmanów, szyprów, kapitanów, którzy (niczym w dawnych, kościelnych ławach) zasiadali w honorowych miejscach z podpisanymi miejscami przy stołach przy których nikt inny nie śmiał usiąść. Był to dowód uznania ich zasług i wyraz szacunku. Ten swoisty rytuał obowiązywał wszędzie i pomimo (nierzadkich) trudności językowych. Wystrój w tych miejscach zbliżony był w swej formie do wystawnych mieszkań jakimi dysponowali majętni kapitanowie i armatorzy statków. Ciekawym przykładem tego typu przybytków była nieistniejąca restauracja mieszcząca się w Nowym Porcie (dawniej Neufahrwasser) przy ul. Oliwskiej 4a (dawniej Olivaer Straße).

Deutsches Haus

Lokal nazywał się ‘Deutsches Haus’ (podobnie jak nieistniejący, pierwszorzędny hotel gdański, który był położony pomiędzy Dominikswall obecnie Wały Jagiellońskie a Holzmarkt obecnie Targ Drzewny).

adres Deutsches Haus

Ten niewielki lokal oferował szeroki wachlarz alkoholi. Dominowały różne gatunki piw (zarówno importowanych jak i lokalnych, warzonych w gdańskich browarach). W ofercie były też firmowe likiery i inne wysokoprocentowe trunki wytwarzane bezpośrednio w lokalu o czym świadczy min. szyld reklamowy umieszczony na frontowej elewacji budynku ‘Destilation W. Lietzau’. Prócz tego, na miejscu można było skosztować słodkich wypieków (niegdyś w Nowym Porcie cieszyły się sporym powiedzeniem wyroby cukiernicze z cukierni O. Schulza z Breitgasse, obecnie ul. Szeroka). Osobną atrakcją miejsca były sporadyczne występy kabaretowe.

Deutsches Haus

Swego czasu Nowy Port słynął z tawern i restauracji. Jedną z najstarszych (XVI/XVII wiek) była „Karczma Zachodnia” (‘West Krug’) oraz „Wielka Karczma Balastowa” (‘Grosse Ballast Krug’) istniała tutaj również „Karczma Hakowa” (‘Haken Krug’). W późniejszym okresie do grona najpopularniejszych w Nowym Porcie należały tawerny „Zum Golden Anker” (‘Pod Złotą Kotwicą’) oraz wyszynk o nazwie ‘W łabędziu’ („Im Schwan”). Wiele z budynków w Nowym Porcie w których niegdyś mieściły się tawerny zostało zniszczonych w 1945r. Lecz, Natura horret vacuum… kiedy to po wojennej zawierusze do Nowego Portu znowu zaczęły wpływać statki powstało tutaj kilka nowych tawern, min. niezapomniany ‘Wiking’. Te określające portowy charakter miejsca, marynarskie knajpy odchodzą stopniowo do lamusa. Obecnie, krótki pobyt statków w porcie związany z rozwojem technologii przeładunku (wiadomo ‘czas to pieniądz’) warunkuje pobyt marynarzy na lądzie. Portowe tawerny stają się w znaczniej mierze atrakcją przeznaczoną dla turystów, którzy (nierzadko) nie pracują na statkach, a morze znają głównie z krótkich eskapad wakacyjnych.

Jacek Szymański

3 thoughts on “Dawne tawerny i restauracje Nowego Portu

  • Dzwon okrętowy nigdy nie był przyrządem do mierzenia (czas mierzono na statkach przy pomocy chronometrów – -bardzo dokładnych zegarów, które niezbędne były do wyznaczania długości geograficznej). Dzwon służył do wybijania szklanek czyli sygnalizacji upływu wachty.

    Odpowiedz
    • Jak napisano „Wybijano na nich (co pół godziny) tzw. „szklanki”, (ang. glass).” Dawniej nikt z załogi nie chodził z chronometrem „w kieszeni” (urządzenie miało swoje specjalne miejsce na mostku) dlatego sygnał dzwonu wyznaczał 'rytm dnia’ załogi na statku (jak napisano”odmierzały na statkach długość wacht.”).

      Odpowiedz
  • Mieszkałam w kamienicy, gdzie przed wojna była restauracja. Nie wiem nic na jej temat, nie znam nazwy. Może ktoś z Was coś wie, jaka była nazwa, właściciel, jak długo istniała…? Restauracja na rogu Bliskiej i na Zaspę.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.