Książę Janusz Mazowiecki (Janusz I Starszy) uwielbiał polować w janowskich lasach. To były jego tereny – okolice Nidzicy, Przasnysza i Ostródy.
Polował samotnie, tylko w towarzystwie wiernego ptaka – orła. Zdarzyło się, że pewnego razu zmęczony po takim polowaniu zapragnął odpocząć pod potężnym drzewem. Z gałęzi kapała woda. Cudowne orzeźwienie po wyczerpującym polowaniu… Już zbliżył usta, gdy orzeł wbił się w niego pazurami, usiłując odciągnąć od drzewa. Książę – nie bardzo zdając sobie sprawę, co czyni – zamachnął się i odciął orłu skrzydło. Orzeł nie ustawał, więc w gniewie odciął mu również drugie. Ptak umierając wskazał dziobem na górę drzewa. Dopiero wtedy książę zobaczył, że na koronie drzewa wije się olbrzymia żmija i to, co uważał za wodę, było śmiercionośnym jadem. Książę nie mógł sobie wybaczyć tego, co uczynił. Płakał tak długo, aż z jego łez zrodziło się źródło rzeki Orzyc..
Rzeka Orzyc, którą dzisiaj można przeskoczyć robiąc dobry rozpęd, była przez 600 lat najtrwalszą granicą w Europie.
Janusz Mazowiecki (1346-1429) był lennikiem Polski. Zawsze ciążył ku Polsce. Posiadał liczne tereny: ziemię warszawską, ciechanowską, łomżyńską i inne. Nie zabiegał o koronę dla siebie. Kilkakrotnie składał Polsce hołdy lenne i musiało to być wrogo odbierane przez zakon krzyżacki. Janusz był wiernym sojusznikiem króla polskiego i brał udział w bitwie pod Grunwaldem.
Historycznie był to obszar należący „od zawsze” do Mazowsza, jego północne rubieże. Na skutek administracyjnych decyzji z lat już współczesnych część przyłączono do województwa warmińsko-mazurskiego. Jest to jakieś nieporozumienie. Dolina Orzyca dzieli dwie odrębne jednostki morfologiczne: na południu tereny wybitnie rolnicze, na północy jeziora. W tej chwili ten morfologiczny i historyczny podział został zakłócony i wrzucono wszystko do jednego worka.
Historia granicy na Orzycu sięga już czasów Konrada Mazowieckiego, bowiem były to tereny z pogranicza polsko-krzyżackiego, i związana jest ze wsią Janowo – kiedyś miastem, zdegradowanym ukazem carskim w 1863 roku. To pogranicze zostało ustanowione w 1240 roku, ale jak to pogranicze – teren był sporny i „przeciągany” w obie strony. Z czasem nad rzeką Orzyc powstała osada – z obu stron cieku wodnego. W 1343 roku podpisano ugodę graniczną mazowiecko-krzyżacką. To jest moment powstania granicy będącej północno-wschodnim skrajem Polski przez kolejne 600 lat. Osada, przez którą przepływał Orzyc, została podzielona na dwie: część mazowiecka otrzymała nazwę Janowo, część krzyżacka Komorowo. Tak jest do dzisiaj. Granica wtedy ustanowiona okazała się najtrwalszą granicą w Europie. Dzieliła ziemie polskie od krzyżackich, Rzeczpospolitą Obojga Narodów od Prusów Książęcych. Tędy biegła granica między zaborami, a także między II RP a Prusami Wschodnimi i III Rzeszą. Została wchłonięta dopiero w 1939 r., a potem przestała mieć rację bytu w Rzeczpospolitej Ludowej.
Co do samego Janowa… W roku 1421 Janowo otrzymało prawa miejskie z rąk księcia Janusza i było nazywane Janowem-Miasto. Rozstrzygano tu wszelkie spory graniczne. Miasto szybko się rozwijało i było trzecim co do wielkości na ziemi ciechanowskiej. W 1660 roku zostało splądrowane i spalone przez Szwedów. Kolejny cios przyszedł prawie 200 lat później, gdy pożar strawił 3/4 zabudowy. Gwoździem do trumny był rok 1863, gdy za pomoc powstańcom styczniowym Aleksander III odebrał miastu prawa miejskie.
Okolica była jednak aktywna politycznie. Nie tylko opierano się mobilizacji do rosyjskiego wojska w 1904 roku i zakładano koła POW w 1918, ale również pomagano partyzantom z Armii Krajowej oraz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i kontynuowano walkę do amnestii w 1947 roku i dłużej. Tereny Mazowsza z tego okresu doczekały się ekranizacji i w marcu 2016, mimo braku wsparcia ze strony państwa i wszelkich instytucji, wchodzi do kin film „Historia Roja”.
Z czasów miejskich Janowa zachował się rynek, a zespół urbanistyczny został wpisany do rejestru dóbr kultury województwa warmińskiego. Zachował się pewien klimat miejsca, bo ani to małe miasteczko, ani wieś. Wokół rynku stoją drewniane domy, a tuż za nimi wiejskie stodoły. Dom moich dziadków od strony ojca jest pokazywany w necie jako lokalna atrakcja, a kościół, na rzecz którego kwestował mój drugi dziadek (prawa ręka proboszcza Białego), podobno awansował już do rangi zabytku. Kościół zaczęto budować w 1930 roku i sam prezydent Mościcki podarował na jego budowę 500 zł. Być może stało się to wtedy, gdy przyjechał do pobliskiej wsi Szczepkowo-Giewarty otwierać most łączący powiat przasnyski z mławskim. Moja 3-letnia wówczas mama do dzisiaj pamięta jego czarne, lśniące lakierki, gdy stała przed nim i ze spuszczoną głową deklamowała wierszyk…
Rynek w Janowie, pomnik ku czci J. Piłsudskiego, w głębi dom moich dziadków
Bardzo ciekawy materiał, pozdrawiam
Ciekawie się czyta