Maciej Naskręt, obecnie dziennikarz Radia Gdańsk, który pracując jeszcze w redakcji portalu Trójmiasto.pl, ujawnił w mediach społecznościowych film ze sklepu spożywczego ukazujący, jak prezydent Gdańska, w towarzystwie finansowanych z budżetu miasta ochroniarzy i asystenta, kupuje butelkę wódki i coca colę, został wezwany w charakterze podejrzanego do komendy miejskiej policji.
Kilka miesięcy od tego historycznego w dziejach samorządu wydarzenia funkcjonariusze doszli do wniosku, że mogło dojść do naruszenia art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych. Sankcje za jego naruszenie mogą obejmować grzywnę, ograniczenie wolności, a nawet karę wiezienia do lat 3.
– Jestem zdziwiony – mówi „Gazecie Gdańskiej” red. Naskręt. – Zdecydowałem się na umieszczenie nagrania działając w interesie publicznym. Zakup alkoholu przez prezydent Gdańska w towarzystwie ochrony i asystenta wydawał się co najmniej niestosowny.
Do filmu odniosła się Aleksandra Dulkiewicz, która dworując sobie z ujawnionej sytuacji przyznała, że kupiła „krówkę” czyli 0,7 litra wódki i dwie cole, a czytelnikom swojego komunikatu życzyła przyjemnego sobotniego wieczoru. Autorom podobnych materiałów poradziła zaś ich pozyskiwanie z legalnych źródeł. Autorów wzięła w cudzysłów.
Odebrałem wezwanie na policję. Grożą mi nawet 2 lata więzienia (art. 107.1 uodo) za umieszczenie w interesie publicznym filmu na TT z prezydent Gdańska. Liczę na paczki pod wiadomy adres #MałaSycylia @Jaroslaw_Popek @artur_akks @jacekleski @kasia_moritz @klebba_jakub @fideista
— Maciej Naskręt (@MaciejNaskret) November 6, 2019
Art. 107, na który powołuje się policja, dotyczy, w skrócie, nieposiadania prawa do przetwarzania danych osobowych. Brak takiego upoważnienia otwiera drogę do penalizacji osoby nieuprawnionej do ich przetwarzania.
Ustęp 2 art. 107 wymienia dane, których przetwarzanie, m.in. ze względu na możliwość identyfikacji obywatela, jest szczególnie chronione.
Czy w przypadku funkcjonariusza publicznego, prezydent Gdańska, która uprzednio była wiceprezydentem Gdańska oraz radną miejską i w kilku kampaniach wdzięczyła się do gdańszczan prezentując się wszechstronnie, ochronie mogą podlegać jej poglądy polityczne, przekonania religijne i światopoglądowe, stan zdrowia, seksualność lub orientacja seksualna, przynależność do związków zawodowych?
Aleksandra Dulkiewicz przedstawia się osobiście jako katoliczka i zdeklarowana konserwatystka, choć znana jest także jako uczestniczka progresywnych demonstracji LGBT. Ze zwolnień lekarskich nie korzysta, co widać z porządku jej zajęć urzędowych wykonywanych bez przerw medycznych i publikowanego dobrowolnie. Powołuje się na demokratyczne dziedzictwo związku zawodowego Solidarność”, ale jako duży pracodawca szybciej może być członkiem Pracodawców Pomorza niż związku Krzysztofa Dośli.
No i – w przeciwieństwie do Anny Marii Żukowskiej – nie działa w organizacjach żydowskich, nie ogłasza też jak rzeczniczka SLD swojej biseksualności w Wikipedii, córkę zaś wychowuje samotnie i nie chowa jej przed opinią publiczną.
Ścigając redaktora Naskręta policja robi to z przymusu prawnego – występek ten ścigany ma być z urzędu – ale czuć konflikt z regułami demokracji.
Jawność bowiem jest dolegliwością, którą opłaca się posiadanie władzy. Niedyskretne z niej korzystanie czasem naraża na despekt, zwłaszcza gdy dotyczy czynności o ujemnej wartości pedagogicznej.
Finansujący pracę A. Dulkiewicz mają prawo dowiedzieć się, czy zakup płynów różnej wartości energetycznej wymaga udziału asysty i w jakich odbywa się godzinach.
Być może policji uda się cokolwiek ustalić przy okazji. To bowiem, co już ustalił red. Naskręt, zostało ujawnione. Redaktor Naskręt nie pracuje bowiem w służbach tajnych, wiedzę swoją publikuje, a nie archiwizuje.
Ulepsza to demokrację, a nie jej szkodzi.
ochrona miała czekać pod sklepem?
ochrona była przyznana na ile godzin w ciągu doby?
No tak, co innego Kaczyński, z legionami ochrony i policji 24 na dobę. On jak wiadomo finansuje ich z własnej kieszeni