Często chodzimy na spacer z ojcem. Ojciec zna cały Gdańsk i jego okolice. Babcia też lubi z nami chodzić. Wtedy oboje dużo o tym rozmawiają. Babcia bardzo się cieszy, gdy ojciec opowiada nam o naszym mieście i o tym, jak ono dawniej wyglądało. Babcia jest starą mieszkanką Gdańska, ojciec trochę młodszym.

Brama Nizinna
Brama Nizinna

Wy przybyliście tu dopiero ze starym Frycem, synu – mawia babcia do ojca. My, Mahlkesowie, żyliśmy tu wtedy już od dawna. Mahlkesowie to moi pradziadkowie.

Rodzina ojca małej narratorki osiedliła się w Gdańsku już po rozbiorach, konkretnie po 1793 r., kiedy to miasto zostało wcielone do Prus. Babka dziewczynki używa tu popularnego określenia „za starego Fryca”, chociaż Fryderyk II, do którego powiedzenie się odnosi, umarł w 1786 r. Powyższy fragment świadczy o tym, że mimo narastającego nacjonalizmu, w niemieckojęzycznej społeczności Gdańska początku XX w. utrzymały się jeszcze echa podziału na gdańszczan „lepszych”, zasiedziałych w mieście od polskich czasów, i „gorszych”, przybyłych już za panowania królów pruskich. [JB]

Przez Bramę Nizinną [Legentor] prowadzi droga w stronę Żuław, obok przepływa Motława i jest fosa miejska. Zbudowano ją z wielkich kamiennych bloków, z granitu, jak mówi ojciec. Musiano ją zbudować bardzo solidnie, bo leży w niebezpiecznym miejscu – musiała czasami wytrzymać duży napór wody i kry lodowej. Można to zobaczyć jeszcze dzisiaj, bowiem od strony rzeki malowano farbą kreskę oznaczającą poziom wody i wypisywano rok. Te napisy widać jeszcze i teraz. W naszym domu ojciec rysował dawniej na framudze drzwi kreskę, by zaznaczyć jak rośniemy.

znak wodny na Bramie Nizinnej
znak wodny na Bramie Nizinnej

By dotrzeć do Bramy Nizinnej idziemy przez Żabie Bajoro [Poggenpfuhl], albo Rzeźnicką [Fleischergasse], mijamy Plac Wałowy [Wallplatz] i mały arsenał, który wygląda całkiem zwyczajnie, bez ozdobnych okien i Minerwy; ma na szczycie tylko dwa gdańskie lewki. Przechodzimy również obok „gdańskiej szafy z ubraniami”, jak wujek John nazywa lombard. W lombardzie można zastawić rzeczy, bez których można się obejść, jeśli człowiek potrzebuje pieniędzy. Tak robią biedacy, którzy później mogą je odzyskać, ale muszą najpierw zwrócić pieniądze. Jako że w środku leży wiele rzeczy, okna „gdańskiej szafy z ubraniami” są osłonięte żelazną kratą.

Nazwę Poggenpfuhl, pochodzącą od dolnoniemieckiego toponimu Poggenpoel, spolszczono po 1945 r. jako „Żabi Kruk”. Tak ongiś mieszkańcy Krakowa nazywali mokradła przylegające od zachodu do wzgórza wawelskiego. [JB]

ulica Rzeźnicka (Fleischergasse)
ulica Rzeźnicka (Fleischergasse)

A potem docieramy już do Bramy Nizinnej. Jest ona bramą i zarazem budynkiem. Idąc od miasta jako pierwszy widać ten dom. Choć właściwie nie jest on do końca domem, lecz także bramą, przez którą można przejść, ale na górze ktoś mieszka. Ma on cztery szczyty zwrócone na cztery strony świata, a w każdym z nich jest okno. Myślę, że mieszkający tam ludzie mają cztery izby i cztery okna, i mogą z nich patrzeć na miasto i jednocześnie na Żuławy, i nic nie umknie ich uwadze. Takie mieszkanie bardzo mi się podoba.

Mama za to mówi, że z tą pustą bramą pod spodem w zimie musi im być tam strasznie zimno.

Widok przez Bramę Nizinną na ulicę Dolna Brama (Am Leege Tor) na Starym Przedmieściu
Widok przez Bramę Nizinną na ulicę Dolna Brama (Am Leege Tor) na Starym Przedmieściu

Ojciec twierdzi za to, że mieszka tam ktoś, kto pilnuje wojskowych fnansów, komu to z pewnością nie zaszkodzi. Jest bardzo bogaty, wszystko chowa dla siebie, nic nie wydaje, a ogrzewanie też go nic nie kosztuje. Ja też chciałabym choć chwilę zamieszkać nad Bramą Nizinną. Jest tam też mały ogród, założony wysoko na wale; hoduje się w nim kwiaty i suszy pranie. Wprowadziłabym się tam razem z Karlem Beckerem i jego matką, wtedy nie musiałaby chodzić ze swym praniem do świętej Katarzyny.

Brama Nizinna
Brama Nizinna

Budynek bramy, w której się mieszka, jest o wiele wyższy od samej Bramy Nizinnej i można z niego patrzeć o wiele dalej. Kiedy się przez niego przechodzi, człowiek czuje się jak w starej Bramie Wyżynnej, mówi mama, tyle że jest w niej bardziej jasno i więcej powietrza. Są w niej trzy przejścia: jedno dla wozów i dwa dla ludzi, wybrukowane dużymi kamieniami. Skrzydła bramy są bardzo grube i solidne, nabijane okrągłymi, żelaznymi gwoździami. W bramie wszystko jest dobrze wysprzątane, widać, że rządzi tu wojsko.

Z dawnych czasów wisi tu jeszcze kilka łańcuchów i niezbyt ładnie pachnie po kątach. Mama mówi, że kiedyś trzymano tu prosiaki; nie znosi tego zapachu tak samo jak spluwania.

Obrazki gdańskie

Za każdym razem, kiedy mama przechodziła z nami przez Bramę Nizinną, powtarzała: „Patrzcie, tam siedziała przekupka od pierników”. To długa historia. Ta piernikowa przekupka była kim podobnym do naszej Jetty od Jabłek. Ta sprzedawała różnego rodzaju pierniki: z polewą i bez. Te drugie, zwane ledermassen, były bardzo cienkie, wielkości małego talerzyka ze wzorem z lukru. Są bardzo jasne i kosztowały feniga za sztukę. Te pierniki można kupić jeszcze i dzisiaj, ale w Bramie Nizinnej nie ma już żadnej przekupki, która by nimi handlowała.

Mama mówi, że musiała umrzeć z powodu strasznego przeciągu, jaki tam panował. Nie miała żadnej beczki jak handlarki rybami czy Jetta od Jabłek, a na Targu Rybnym czy ratuszu wcale nie było takiego przeciągu jak tutaj. Ta przekupka handlująca piernikami nie miała już męża i sama musiała zarabiać na swój chleb. Była jeszcze młoda i miała miłą twarz, dobrotliwe oczy, gładko zaczesane włosy i małe usta o cienkich wargach. Mama mówi, że to z powodu ciężkiego życia, jakie ta kobieta z pewnością ma za sobą.

Brama Nizinna od strony fosy
Brama Nizinna od strony fosy

Przekupka z piernikami miała również na swym straganie i jabłka, ale były małe. Cały swój towar porządnie układała na białej chuście rozpostartej na małym stoliczku. Sama ubrana była w czarną suknię i mały, czarny czepek z tiulową koronką i wstążeczką z przodu, oraz białoniebieski fartuch. Gdy było zimno, ubierała na siebie kubrak, jaki mama nazywała „mufką dla duszy”. Kryła ręce w fartuch i siedziała nieruchomo za swym straganem. Gdy ktoś pytał, czy jest jej zimno, odpowiadała, że tak być musi i nigdy się z tego powodu nie złościła.

Przeczytaj recenzję książki „Obrazki gdańskie”

Kiedy szedł z nami ojciec wujka Johna, przekupka zawsze się cieszyła, bo był bardzo hojny kupując dużo pierników. On odpowiadał, że dobry cieśla liczy polską miarą. Myślę, że ta jego szczodrość miała coś wspólnego z jego polskim pochodzeniem. Nazwisko matki Johna kończyło się na „ski”, jak większość polskich nazwisk. A Polacy są hojni, jak powtarzała często babcia.

Dzieci na moście przed Bramą Nizinną
Dzieci na moście przed Bramą Nizinną

Gdy się wychodzi z Bramy Nizinnej to znowu widzi się rzekę. Prowadzi przez nią drewniany most, po którym chętnie biegamy, no, i dalej są wały. Te niższe nazywają się rawelinami, a wysokie, ciągnące się w stronę Biskupiej Górki [Bischofsberg], to Szaniec Jezucki [Jesuitenschanze], gdzie także lubimy chodzić. W fosie koło Bramy Nizinnej leży sporo drewna, które należy do gdańskich kupców. Czasami można po tych pniach przebiec z jednego brzegu fosy na drugi, ale nie należy tego robić. Ojciec po nich biegał z innymi chłopcami, kiedy chodził jeszcze do szkoły. Wtedy przyszedł jakiś mężczyzna i chciał ich stamtąd przepędzić. Wszyscy uciekli, poza jednym, i kiedy mężczyzna powiedział mu, że wpadnie do wody i się utopi, chłopak odparł obojętnie, że to drewno należy do jego ojca i może się na nim przewracać, ile chce. Właściwie to ten chłopak miał rację – jeśli coś należy do człowieka, może się na tym przewracać, ile ma ochoty.

Brama Nizinna nazywa się tak dlatego, że jest niska, mówił ojciec. Z powodu wody i spływającej wiosną kry mogłaby się także nazywać Brama Złą. Dobra w niej była tylko przekupka sprzedająca pierniki. I to z jej powodu właściwie nie powinno się tam nic złego wydarzyć.

Kathe Schirmacher, przełożył Wawrzyniec Sawicki, opracował Andrzej Ługin

2 thoughts on “Brama Nizinna – Obrazki gdańskie

  • Niesamowita dla mnie historia, w budynku po prawej mieszkała przed wojną moja babcia i prababcia. Mieszkanie miało 3 pokoje, kuchnie i łazienkę. Żadne nasze zdjęcie domu nie ocalało, oprócz jednego z fragmentem okna od podwórza, Dom został w 1945 spalony po ustaniu walk. W bramie ukrywali sie mieszkańcy podczas nalotów i niszczenia miasta. Po jakimś czasie, gdy można było wyjść na z kryjówek bez ryzykowania życiem Babcia wygrzebała z ruin, przez okno piwniczne, kilka talerzyków, które mamy do dzisiaj. Ostatnia żyjąca mieszkanka tego domu ma 90 lat, mieszka teraz kilka ulic dalej. Drugi znany mi mieszkaniec tego domu , tez po 90-ce, żyje w Garmisch. Ta strona ulicy nie została odbudowana, Kiedyś była to tętniąca życiem dzielnica.

    Odpowiedz
  • Dolna Brama i okolice na cztery lata stąła się moim drugim domem, ale to stsunkowo niedawna historia. Wtedy uczęszczałem do Liceum przy Dolnej Bramie 8. Zdecydowanie sympatyczne wspomnienia choć czasy były siermieżne, a okolica niemal zapomniana. Z tej pierzei zniszcoznej po 1945 ostął się tylko jeden budyneczek gdzie można było kupić świetne wypieki.

    Odpowiedz

Dodaj opinię lub komentarz.