Sześćset  lat temu ludzie inaczej wyrażali swoje emocje, inaczej biegło ich życie. Nie zamykali się w czterech ścianach, by wiedzę o świecie czerpać z mediów. Żeby czegoś się dowiedzieć, trzeba było wyjść i szukać interakcji z drugim człowiekiem.

Przeżywanie świata odbywało się bardzo żywiołowo i na oczach wszystkich. Tak, jakbyśmy ludzi średniowiecza porównali do dzieci, które nie potrafią ukryć emocji, cieszą się spontanicznie, płaczą publicznie, nie ukrywają cierpienia i wszyscy wiedzą, gdy doświadczają radości. Życie toczyło się na oczach całej społeczności. Narodzinom, małżeństwom, śmierci, pracy, podróży towarzyszyły ceremoniały, błogosławieństwa i życie towarzyskie. Sprawy życiowe toczyły się publicznie – i te biednych, i te bogatych.

Średniowieczna scenka rodzajowa z „Tacuinum sanitatis” o zdrowym stylu życia

Średniowiecze to epoka niesłychanie różnorodna. Spójrzcie, jak dzisiaj się ubieramy. Wszyscy tak samo. Chodzimy w ciuchach z tej samej fabryki. Życie średniowiecza było głośne i wielobarwne. Każdy stan, każde rzemiosło wyróżniało się własnym strojem, po ulicach snuli się chorzy i żebracy, hałasowali i jęczeli, ich brzydota była widoczna. Bogaci poruszali się w orszakach, często w zbrojach. Handel, wesele, pogrzeb – nieustanne krzyki i widowiska. Zakochany nosił barwy swojej damy, bracia cechowi – odznaki swego bractwa.

„Traktat o formach i przepisach turniejowych” – „Księga turniejowa” autorstwa René d’Anjou, Biblioteka Narodowa Francji

Także miasto wyglądało inaczej. Zamknięte w murach pięło się do góry, a najbardziej masywne kościoły. Dzisiaj miasto rozlewa się na boki, duże obszary zajmują zakłady przemysłowe, domy są monotonne. W dzisiejszym mieście zaciera się różnica między światłem a ciemnością. Nowoczesne miasto nie śpi nocą. W średniowieczu kontrast między dniem a nocą był wyraźny.

Bardzo ważną funkcję pełniły dzwony, bowiem obwieszczały ważne wydarzenia. Ich dźwięk i sposób dzwonienia były czytelne dla ludzi. Rozumiano ich tony. Dzwony otwierały bramy miasta, zamykały, wyrażały ból, trwogę albo radość. Dzwony były tak „zżyte” z ludźmi, że nazywano ich imionami ludowymi. Zresztą kościoły bywało, że też. Stąd na wieżę naszego kościoła  Mariackiego mówiono „gruba Maryśka”, a na kościół św. Katarzyny „Katarzynka”. Niepotrzebnie ludzie dzisiaj się obruszają. To wyraz pewnego zżycia się z kościołem. Ze średniowiecza wywodzi się zwyczaj nadawania imion przedmiotom martwym – personifikacja ich, porządkowanie. Imiona otrzymywały nie tylko dzwony, ale również machiny oblężnicze, królewskie klejnoty, okręty i domy. To jest coś, co przetrwało do dzisiaj.

Handlowa ulica w średniowiecznym mieście, 1455, Wikimedia Commons

Głębokie wrażenie wywierały procesje. Gdy było trzeba, odbywały się codziennie i to całymi tygodniami. W 1412 r. w czasie wojny między domem orleańskim i burgundzkim (czasy Karola VI Szalonego), zarządzono w Paryżu codzienne procesje. Miały one trwać tak długo, jak król przebywał na terytorium nieprzyjacielskim (być może z powodu jego choroby psychicznej, król uważał, że jest zbudowany ze szkła). Bynajmniej nie organizował ich kościół, ale różne grupy – zakony, gildie, bractwa – od końca maja do lipca. Za każdym razem wybierano inną trasę i inne relikwie. Szli wszyscy. Biedni, bogaci, dorośli, małe dzieci. Zjeżdżali się okoliczni chłopi. Wszyscy szli boso i na głodnego. Każdy niósł świecę lub pochodnię. Było to trudne, bo prawie przez cały czas padał deszcz. Ta zmokła procesja robiła takie wrażenie, że podziwiano ją „z wielkim płaczem, z wielkimi łzami i z wielką pobożnością”.

Średniowieczne życie okraszane było wjazdami i wyjazdami książąt i przede wszystkim egzekucjami.

Genaro Pérez Villaamil, Procesja przed katedrą w Oviedo, 1837, Wikimedia Commons

Średniowieczna egzekucja to nie tylko rozrywka dla pospólstwa, ale przede wszystkim rodzaj pokarmu duchowego, bowiem były to widowiska z morałem. Za straszne przestępstwa była straszna kara i miała ona działać odstraszająco, miała skłaniać ku dobremu życiu. Na ogół mamy wyobrażenie wrzeszczącej tłuszczy napawającej się cierpieniem skazańca. Nie zawsze tak było.

W Brukseli pewnego razu miano spalić na stosie młodego podpalacza i mordercę. Przed podłożeniem ognia przestępca przemówił do ludu wzruszającymi słowami, przedstawiając siebie jako zły przykład życia. Mówił tak, że tłum rozpływał się we łzach współczucia. „A śmierć jego sławiono jako najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek widziano”. Mansart du Bois, skazany na ścięcie w 1411 r. w Paryżu w czasie burgundzkich rządów terroru, nie tylko chętnie udzielił katu przebaczenia (kat prosił o to wg zwyczaju), ale również poprosił go o pocałunek. Cały lud zalał się rzewnymi łzami.

Publiczna egzekucja, Jean Froissart, Chroniques

Egzekucja bogacza zawsze przypominała o tym, że wobec prawa wszyscy są równi. Bogaci jechali na miejsce stracenia w oznakach swojego bogactwa. Jean de Montaigu, wielki marszałek dworu królewskiego, choć uwięziony na skutek intryg i jechał na taczce, to ubrany był w uroczysty strój urzędowy, czapkę, kaftan, czerwono-białe spodnie (ach, te średniowieczne kolory) i złote ostrogi. Przed taczką kroczyli dwaj trębacze.

Jean de Montaigu, ryc. Léopold Massard)

Człowiek średniowiecza szukał głębokiej idei w codzienności swoich spraw. Wszystko w tym świecie było poukładane. Dlaczego tak długo trzymano się etykiety dworskiej? Bo to były prawa, które uosabiały mądrość wieków. Zresztą etykieta w jakiejś formie obowiązuje do dzisiaj. W pogarszających się czasach idee i prawa były ostoją życia. Należy pamiętać, że żyjemy w czasach względnego spokoju, w średniowieczu zarazy były częściej i wojny były częściej. Dzieci również umierały częściej. Z powodu niedostatków medycyny choroby stanowiły silniejszy kontrast ze zdrowiem, było więcej cierpienia do zniesienia, więcej nędzy, zresztą kontrast z bogactwem był wyraźny, a ciemne wieczory zimowe bardziej ponure od obecnych.

Średniowiecze dla każdej funkcji powoływało urząd. Na przykład w Anglii istniał urząd podtrzymywacza głowy królewskiej, gdy władca płynął przez kanał i cierpiał na chorobę morską.

Kąpiel w średniowieczu, Wilhelm von Boldensele, rycerz, zakonnik i pielgrzym z Saksonii

Wspominałam o średniowiecznej potrzebie personifikacji obiektów nieożywionych, nadawania imion domom, dzwonom, armatom. Zwyczaj, który obecnie pojawia się jako ciekawostka, choć widziałam pod Londynem domy bez adresów, posiadające tylko swoje nazwy. Ta potrzeba uporządkowania i znalezienia idei w każdym przejawie życia obficie uwidoczniła się w przysłowiach. W średniowieczu mówiono przysłowiami, one były mądrością ludu. I są do dzisiaj, chociaż nasze czasy już tak szeroko z nich nie korzystają. Jednak, aby coś trafnie spuentować albo krótko nazwać, warto po nie sięgnąć. W życiu codziennym średniowiecznego wieśniaka czy mieszkańca miasta przysłowia były non stop w użyciu.

Artykuły o średniowiecznej tematyce:

Przysłowia były zawsze wyrozumiałe dla ludzkich słabości, nie potępiały. Były przeciwstawieniem dla moralistów i wszystkich narzekających na zepsucie czasów. Dyskusje zostawiono teologom i filozofom, prosty lud, uciekając od próżnej gadaniny i niejasności, jaką niosła, sięgał do zbiorowej mądrości i wszystkie sprawy kończył konkretem – jedną właściwą myślą. Ta myśl była zrozumiała dla wszystkich. Było w użyciu tak dużo przysłów, że sięgali po nie poeci. Czasami każda strofa poematu kończyła się przysłowiem. A znana jest ballada składająca się ze 171 zwrotek i każda zawierała przysłowie. Oczywiście, były takie, które niosły przesłanie moralne, było wiele miłosnych. Siostrą przysłowia była dewiza.

Jean Miélot, średniowieczny kopista, Brussels Royal Library

Przykłady średniowiecznych przysłów:
– Człowiek póty jest dobry, póki boi się o własną skórę. W potrzebie wzywa się pomocy diabła.
– Nikt nie jest tak podkuty, żeby się nie poślizgnął.
– Kto o wszystkim milczy, ma ze wszystkim spokój.
– Ufryzowana głowa źle znosi hełm.
– Ze skóry bliźniego szerokie rzemienie.
– Jaki pan, taki i pachołek.
– Jaki sędzia, taki wyrok.
– Kto wszystkim służy, temu nikt nie płaci.
– Kto ma parchy, nie powinien zdejmować czapki.
– Nie ma niczego, co by się nie sprzykrzyło.
– Mówi się i jest prawdą, że nie ma nic pewniejszego od śmierci.

Część druga

Anna Pisarska

źródła:

  • D. Jones „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych”, Wyd. Znak Horyzont 2023
  • F. Gies, J. Gies „Życie w średniowiecznym mieście”, Wyd. Znak Horyzont 2018
  • F. Gies, J. Gies „Życie w średniowiecznej wsi”, Wyd. Znak Horyzont 2018
  • J. Huizing „Jesień średniowiecza”, PIW 1967, t. 1 i 2
  • https://histmag.org/
  • Bibliothèque Nationale de France
  • Brussels Royal Library

Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030 PROO

Dodaj opinię lub komentarz.