– Pójdziesz do Malchen, ona mieszka teraz nad szumiącą wodą – powiedziała mama i dała mi mały koszyk, a potem wypchnęła za drzwi.

Malchen jest jedną z przyjaciółek mamy. Nazywamy ją ciocią Malchen i bardzo ją lubimy. Byłam już w połowie schodów, ale nagle zawróciłam i pobiegłam znowu na górę.

– A gdzie mieszka ciocia Malchen nad szumiącą wodą? – zapytałam.
– Idźże już do niej wreszcie. Mieszka przy ulicy Nad Szumiącą Wodą (Ulicę Am Brausender Wasser, której nazwa zmyliła dziewczynkę, nazwano po wojnie Wartką.)  Nie możesz do niej nie trafć – odparła mama.

Widok na ulice Wartkąj (Ambrausenden Wasser). W głębi Rybackie Pobrzeże (Fischbrücke) i wieże kościoła św. Jana oraz Mariackiego.
Widok na ulice Wartkąj (Ambrausenden Wasser). W głębi Rybackie Pobrzeże (Fischbrücke) i wieże kościoła św. Jana oraz Mariackiego.

Rzadko chodziłam w tamtą okolicę; można tam było się dostać idąc przez wały, ulicami Rybaki Górne, Rybaki Dolne i Karpią [hohe Seigen, niedere Seigen, Karpfenseigen]. Chętnie tam poszłam dlatego, że rzadko tam bywałam. Jest tam bardzo pięknie, w tamtej okolicy stoi wiele małych, bardzo starych domów o dachach z czerwonej dachówki, często już przekrzywionych, a kamienie z bruku ulic są naprawdę duże i okrągłe, jak na Wałach Jagiellońskich [Dominikswall/Elisabethwall]. Idąc można tak śmiesznie przeskakiwać z jednego na drugi.

Tamtejsze dzieci też mają dobrze, nie ma tam tylu wozów i można się bawić na ulicy i nie trzeba uważać, czy coś nie jedzie. Wszyscy grają w kulki, w piekło i niebo, albo w pinki. (Pinki niem. gdańskie Pintschen – gra dziecięca polegająca na rzucaniu drobnymi monetami o ścianę domu. Wygrywał ten, którego moneta „przykryła” drugą, należącą do przeciwnika; w niektórych regionach Polski nazywana „cinka” albo „dołek” – w Małopolsce, lub „pinki” – Śląsk. W oryginale autorka dodała przypis, mówiący że gra Pintschen polega na rzucaniu miedziakami o ścianę.) W czasach swego dzieciństwa mama grała w pinki trojakami (Trojak -niem. Dreier – dawna moneta o wartości trzech fenigów używana m.in. w Prusach; przyp. tłum. ), my już tylko fenigami. W mojej skarbonce mam jeszcze takiego starego trojaka, mam w niej też starą dutkę ( W oryginale: Düttchen) i srebrnego grosza, który warte są dzisiaj około dziesięciu fenigów.

Rybaki Górne
Rybaki Górne

Najpiękniejsze na Rybakach są jednak altany nad wodą. Płynie tam Radunia i wszyscy ludzie, którzy mają tam domy, wybudowali sobie małe altanki, pergole i balkony. To musi być bardzo fajnie tak siedzieć na górze pod słonecznikami rosnącymi w skrzynkach i suszącymi się na sznurach kolorowymi fartuchami i koszulami. My niestety nie mieliśmy takiej altany czy balkonu. W Raduni nie zawsze jest dużo wody, ale to nie szkodzi, bo jak jest jej bardzo mało dokładnie widać, co leży na dnie. A są to często śmieszne rzeczy: stare miski, garnki i wiadra bez ucha, nadtłuczone talerze, a nawet martwe koty, które mają całkiem nabrzmiałe ciała, mnóstwo skorup i cudowny, gęsty i czarny muł, w jakim aż chce się grzebać. Tyle że, niestety, nie da się dojść do brzegu, bo bruk ulicy jest bardzo wysoko nad wodą, a teraz zbudowali tam jeszcze tę głupią poręcz, bo inaczej wszystkie chłopaki z Rybaków ciągle siedzieliby w Raduni.

Rybaki Dolne I Górne z lotu ptaka. Rybaki Górne, z prawej Rybaki Dolne.
Rybaki Dolne I Górne z lotu ptaka. Rybaki Górne, z prawej Rybaki Dolne.

No, w końcu jakoś dotarłam z moimi klamotami (W oryginale: mit Sachten) nad tę Szumiącą Wodę. Tutaj także jest Radunia, którą płynie dzisiaj tyle wody, że naprawdę jest spieniona i szumi, i to jak! Powinniście to sami usłyszeć. Z wielką szybkością i hałasem wpływa wprost do Motławy i to gwałtownie, bo wcześniej nie da się tego miejsca zobaczyć. Wpływa błyskawicznie do Motławy wprost spod domu, w którym mieszka ciocia Malchen i dlatego ta ulica nazywa się Nad Szumiącą Wodą. Do domu prowadzi drewniany mostek. I kiedy Radunia połączy się już z Motławą, obie wpływają razem do Wisły.

Ciocia Malchen może oglądać ze swojego domu przepływające statki, wiele statków, które, jak sama mówi, płyną tamtędy cały boży dzień, a także nocą. Jej mieszkanie ma dwa okna, które wychodzą na rzekę. Ich szyby są czyściutkie, a przed nimi kwitną w skrzynkach kwiaty, których nie wolno dotykać, by czegoś nie urwać. Na komodzie w mieszkaniu stoją dwa porcelanowe pieski o czarnych oczach i wymalowanych złotych obróżkach na szyjach. Ich także nie wolno nam dotykać. Te pieski nie mają łap; ciągle siedzą i ani mrukną.

Dawno temu ciocia Malchen miała narzeczonego, który już nie żyje. Był sternikiem. To on przywiózł jej te pieski z Anglii, ale pewnego dnia już nie wrócił z morza. Dawniej te pieski stały na parapecie okna obok doniczek z mirtem, ale kiedyś, gdy chłopaki z ulicy Straganiarskiej [Häckergasse] podczas jakiejś bijatyki omal nie rozbili jednego z piesków, oba powędrowały na komodę. Zresztą tam wyglądają o wiele ładniej.

Wejście do starego portu na rzece Motławie. Taki widok ukazywał się wszystkim wpływającym do Gdańska żeglarzom. Po prawej teren dawnego Zamczyska z ulicą Grodzką. W dali Główne Miasto z wieżami Ratusza Głównego Miasta, Bazyliki Mariackiej i kościoła św. Jana.
Wejście do starego portu na rzece Motławie. Taki widok ukazywał się wszystkim wpływającym do Gdańska żeglarzom. Po prawej teren dawnego Zamczyska z ulicą Grodzką. W dali Główne Miasto z wieżami Ratusza Głównego Miasta, Bazyliki Mariackiej i kościoła św. Jana.

Kiedy wracałam do domu zatrzymałam się jeszcze na chwilę na drewnianym moście i słuchałam szumiącej wody. Dzisiaj huczała niemal jak morze. Chyba wiem, dlaczego ciocia Malchen mieszka w tym domu nad spienioną wodą: przypomina jej ona o narzeczonym. Ja też lubię szumiącą wodę, ale jednego nie cierpię – szczurów, tych obrzydliwych wodnych szczurów, które ciągle spacerują tam przy brzegu. Właśnie jeden z nich usiadł obok mostku i wyszczerzył zęby. Rzuciłam w niego kamieniem i od razu uciekł. Ciocia Malchen dała mi wielki kawałek ciasta. Jej ciasta są tak samo piękne jak jej pieski na komodzie, ale przynajmniej można je dotknąć, a nawet zjeść.

Przeczytaj recenzję książki „Obrazki gdańskie”

Kathe Schirmacher, przełożył Wawrzyniec Sawicki, opracował Andrzej Ługin

 

3 thoughts on “Nad Szumiącą Wodą – Obrazki gdańskie

  • Dawne dzieje pozostały niedobitki ludzi z tamtych czasów ale każdy starał się pracować i utrzymać rodzinę i jak kto umiał to na swój sposób trzymał sztamę,,,jak się potoczyła historia to każdy wie a potoczyła się że książe Konrad Mazowiecki sprowadził na Pomorze Krzyżaków w roku 1266 i tak wiara miała się rozkrzewiać za pomocą miecza,,budowali zamki a wczoraj byłem zwiedzać ostatni zamek Krzyżacki na południu w miejscowości Radzyń Chełmiński bo dotąd sięgała jurysdykcja Krzyżacka obwarowana murami i zamkami , zamek odbudowano częściowo i odrestaurowano szkoda że nie ma tam restauracji lub taniego baru aby ludziska mogli się posilić o odpocząć.Najbardziej kocham starocie na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku kupować i oglądać.

    Odpowiedz
  • Co mam wpisać skoro wszystko już napisałem

    Wiem, co to kogo może obchodzić

    że

    Wszystkie słowa już dawno
    niczym naboje wystrzelałem

    ale tak jest

    i dlatego też nic nie napiszę
    nie zostawię opinii

    moje zdanie

    Pozostanie już na zawsze
    we mnie a zresztą

    któż po nie sięgnie
    za tysiąc czy milion lat?

    Kto wie

    Kto wie czy żyjący wiecznie
    nie będą kopać w necie

    jeszcze intensywniej
    ode mnie…

    Odpowiedz
  • Gdyby Niemcy stosowali zasadę z Księgi Izajasza że „”””2:: 4 Będzie sądził narody
    i rozstrzygał sprawy dotyczące wielu ludów.
    Przekują swoje miecze na lemiesze,
    a włócznie na noże ogrodnicze.
    Naród nie podniesie miecza przeciwko narodowi
    ani nie będą się już uczyć sztuki wojennej.”””
    to by te narody spokojnie mogły żyć obok siebie i nie zatonął by statek GUSTLOF z uciekinierami a mróz był wtedy około 18 stopni na minus

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *