Podróże

Ameryka: Powstała, aby rozkwitła pustynia

Chciałam napisać artykuł o amerykańskich zaporach wodnych, które miałam okazję obejrzeć mniej lub bardziej w czasie moich dwóch wizyt w Stanach Zjednoczonych. Było ich tylko cztery i chciałam zebrać je pod wspólnym tytułem. Hoover Dam w Nevadzie, Mansfield Dam w Teksasie, Glen Canyon w Arizonie – wszystkie na Kolorado – oraz Big Dam na rzece Arkansas w Arkansas.

Ale jak przeglądnęłam folder ze zdjęciami Zapory Hoovera, to jasne się stało, że ta zapora wymaga odrębnego potraktowania. Każda z nich jest wyjątkowa, ale ta jest królową wszystkich tam.

Droga Las Vegas – zapora

Miejsce wypadowe do obejrzenia zapory to oczywiście Las Vegas.  Nie jedzie się długo. Po drodze popatrzyliśmy przez szybę na jezioro Mead (z powrotem zrobiliśmy sobie przy nim przystanek), ale popatrzcie na te góry. Te góry oznaczają, że na zewnątrz jest bardzo gorąco. Bardzo. One są gołe, surowe w swoim wyglądzie i kolorowe. Nevada jest kolorowa. To był sierpień i na zewnątrz było ponad 40 stopni. Mój organizm nie był przygotowany na takie temperatury. W Dolinie Śmierci już lepiej sobie radziłam, przynajmniej wiedziałam, do którego punktu mogę iść. Tutaj wyskoczyłam radośnie z samochodu, by pół godziny później otrzeć się o udar cieplny. Oczywiście bez nakrycia głowy.

Droga do Zapory Hoovera

Jechaliśmy więc między skałami, ruch całkiem spory, i postanowiliśmy zacząć od Mike O’Callaghan – Pat Tillman Memorial Bridge, czyli mostu malowniczo rozciągającego się nad tamą i z malowniczym widokiem na nią. To absolutnie obowiązkowy punkt zwiedzania.

Jedziemy po zaporze, fot. R. Piotrowicz

Most wznosi się 270 m nad rzeką Kolorado, więc widok tych gołych skał jest oszałamiający. Wokół zapory i mostu jest kilka parkingów. Ludzi jest sporo, zaporę można też zwiedzać w środku; my jej nie zwiedzaliśmy. Taki parking to po prostu patelnia. Samochody nie dają praktycznie żadnego cienia, którego później szukałam. Bureau of Reclamation to federalna agencja Departamentu Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych, która nadzoruje zarządzanie zasobami wodnymi.

Parking przy Mike O’Callaghan – Pat Tillman Memorial Bridge

Most znajduje się w odległości pół kilometra od zapory i powstał w 2010 roku w ramach projektu Hoover Dam Bypass, czyli po prostu objazdu.  Wprawdzie po zaporze można jeździć US Highway 93, ale generowała ona duży ruch i z powodu tego natężenia, wypadków oraz licznych w okolicy serpentyn  zdarzały się olbrzymie korki. Zapora powstała w czasie wychodzenia Stanów z kryzysu lat 30-tych, dostarczała (i dostarcza) prąd i do Las Vegas w Nevadzie, i do Phoenix w Arizonie, i do Los Angeles w Kalifornii; na tyle ożywiła region,  że zbudowanie alternatywnej trasy stało się koniecznością.

Mike O’Callaghan – Pat Tillman Memorial Bridge, fot. W. Zaród

Most upamiętnia Mike’a O’Callaghana – gubernatora stanu Nevada w latach 1971-1979 oraz Pata Tillmana – gracza futbolu amerykańskiego. Zasługą gubernatora było wprowadzenie  programu budowy niedrogich, dostępnych powszechnie domów dla osób biednych. Natomiast Pat Tillman  zrezygnował z kariery sportowej i kilkumilionowego kontraktu po zamachach terrorystycznych 11 września 2001. Zaciągnął się do armii amerykańskiej i służył w Iraku i Afganistanie. Zginął  niedaleko granicy afgańsko-pakistańskiej w 2014 roku, zabity pomyłkowo przez swoich towarzyszy broni. Jego śmierć nosi wiele niejasności. Jego podziurawiona od kul kamizelka zaginęła, a dziennik, który prowadził, został spalony. Armia długo okłamywała rodzinę co do okoliczności śmierci. Szczątkowe informacje potwierdzają celowe morderstwo. Tillman w Afganistanie nabrał antywojennych przekonań i boleśnie zderzył się z bezsensownością działań wojennych, czemu dawał wyraz w dzienniku. Miał 27 lat.

Mike O’Callaghan – Pat Tillman Memorial Bridge

Most opiera się na dwóch łukach i betonowych słupach, spiętych poprzecznymi, stalowymi belkami. Ma 579 m długości i 320 metrów szerokości. Są na nim cztery pasy ruchu i  z tego względu nie mogłam przejść na drugą stronę. Nie mogłam też uchwycić lustra rzeki Kolorado pod zaporą, bo ogrodzenie było dla mnie zbyt wysokie i zasłaniało (i kanion zbyt głęboki), ale widok i tak był spektakularny. Most kosztował 240 milionów dolarów.

Zapora Hoovera i granica dwóch stanów
Zapora Hoovera

Patrząc na zaporę, zastanawiałam się, po co Amerykanie w ogóle ją budowali. Przecież ta ziemia jest tak sucha, że jak nawet się rozlewało, to i co z tego.  Budowla jednak umożliwiła nawadnianie terenów w sposób kontrolowany. Umożliwiła również dostarczanie energii elektrycznej, gdyż w jej wnętrzu jest elektrownia. Nie byłoby to możliwe bez stworzenia na Kolorado zbiornika w postaci jeziora Mead.

Jezioro Mead za zaporą

Ta potężna budowla rozdziela dwa stany: Arizonę i Nevadę. Przy moście można zrobić sobie fotkę ze znakiem Nevady. Silver State to inna nazwa tego stanu, taki przydomek. Każdy stan w USA posiada „zastępczą” nazwę. Ta nazwa pochodzi z czasów gorączki srebra w Nevadzie w połowie XIX wieku. W tamtym czasie srebro dosłownie leżało na wierzchu; w suchym i gorącym klimacie Nevady, gdzie wszystkie pierwiastki są widoczne na skałach, te skorupy srebra leżały i lśniły w Słońcu. Wyobrażacie to sobie? Były wypolerowane przez kurz i wiatr. Takie złoże srebra mogło mieć dziesiątki metrów szerokości i ponad kilometr długości (warte 27 000 dolarów za tonę w latach 60. XIX wieku). Terytorium Nevady zostało oczyszczone ze srebra w ciągu kilku dekad. Oficjalnym mottem Nevady jest „All for our Country” – wszystko dla naszego kraju.

Znak powitalny Nevady

Decyzja o budowie zapory zapadła w latach 20. ubiegłego wieku. Budowano w  latach 1931-35 i wtedy ją otworzono, ale elektrownia nie była jeszcze wtedy ukończona, więc ogólnie dodaje się jeszcze  jeden rok.

Zapora Hoovera

Mimo okrzyknięcia ją ósmym cudem świata, budowlę krytykowano za zbyt toporny wygląd, więc architekt Gordon B. Kaufmann przeprojektował zewnętrzną część i zastosował styl art deco. Tego nie podziwialiśmy (dekoracje ścian, podłóg, wind, płaskorzeźby itp.) – zapewne warto.  Wieże noszą wyraźny rys art deco i 9-metrowe Uskrzydlone Figury Republiki również. Między nimi napis: Właściwe jest, aby flaga naszego kraju powiewała tutaj na cześć tych ludzi, którzy zainspirowani wizją samotnych ziem uczynionych urodzajnymi, wymyślili to wielkie dzieło i tych innych, których geniusz i praca sprawiły, że ta wizja stała się rzeczywistością.

Postawiliśmy więc samochód na jednym z górnych parkingów przy tamie. Jeśli kiedyś Was tu przygna, to stawiajcie na dolnym w cieniu.

Tu również stoi znak powitalny, ale Arizony.  Arizona to stan Wielkiego Kanionu. Dewiza to „Ditat Deus”, czyli „Bóg wzbogaca”. No…. stan wybitnie ubogacony i Wielkim Kanionem, i Kanionem Antylopy, i westernową Monument Valley. I jeszcze meteor tam spadł całkiem pokaźny. Ale bogactwo Arizony tak naprawdę wiązało się z odkryciem srebra, kiedy poszukiwacze przenieśli nazwę baskijskiego rancha na całe terytorium. Nazwa znaczy po baskijsku „dobry dąb”. Rancho załozył Bernardo de Urrea w 1734 r.

Znak powitalny Arizony

Ciekawostką jest, że Nevada leży w innej strefie czasowej niż Arizona. Jest między nimi różnica jednej godziny.

  • Nevada: PST – Pacific Standard Time (UTC-8)
  • Arizona: MST – Mountain Standard Time (UTC-7)

Ale Arizona nie stosuje czasu letniego, a Nevada tak, a więc czas letni oba stany mają taki sam. Więcej perturbacji przysporzyło nam przekraczanie granicy Utah i Arizony, czasem kilka razy w ciągu dnia, bo mimo że oba stany mają ten sam czas MST, to właśnie Utah stosuje czas letni.

Zapora została nazwana na cześć Herberta Hoovera, 31. prezydenta Stanów Zjednoczonych, który był inicjatorem jej budowy. Jednak otwierał ją Franklin D. Roosevelt, który był przeciwnikiem. Przemawiał do 10 000 ludzi. Był czas, gdy nazywano ją Boulder od nazwy miasta wybudowanego dla robotników zaangażowanych w budowę. Do Hoovera wrócono w 1947 r.

Zapora Hoovera, fot. R. Piotrowicz

Aby tama w ogóle mogła powstać, trzeba było chwilowo zmienić bieg  Kolorado. Dlatego wpuszczono rzekę w dwa tunele o łącznej długości 17 km i średnicy 17 m każdy. Wzniesiono również dwie groble w celu osłonięcia placu budowy. Następnie przygotowano podłoże. Koryto rzeczne nie mogło być niestabilne. Należało też usunąć luźne skały ze ścian kanionu i dlatego usunięto milion metrów sześciennych luźnego materiału.

Zapora Hoovera z drugiej strony, fot. R. Piotrowicz

Pierwszy beton wylano w 1933 r., ale nie cały naraz. Gdyby wylano cały, to zapora do dzisiaj by wysychała. Układano ją warstwami – blokami dolewając betonu między nimi.  Proces stygnięcia usprawniono przepuszczając przez beton rury z wodą. Na budowę poszło 6 milionów ton betonu i powstała ściana wysoka na 221 m i długa na 379 m. Powstały także cztery wieże poboru wody. 96 osób straciło życie bezpośrednio i 42 z powodu zapalenia płuc (zatrucie tlenkiem węgla). „Zginęli, aby rozkwitła pustynia” (napis na tablicy pamiątkowej).

Zapora Hoovera w Czarnym Kanionie, fot. W. Zaród

Gdy powstała prawie cała zapora, można było napełnić zbiornik, jakim stało się jezioro Mead. To spiętrzone wody Kolorado.  Jest dużo, dużo większe niż na tym zdjęciu, zajmuje powierzchnię 620 km2 i mieści 40 mld m3 wody. Wystarczyłoby jej do przykrycia Polski 10 cm warstwą. Polecam spojrzeć na mapę pod artykułem i zobaczyć, o jakiej powierzchni jeziora mówię.

Widok z zapory

Do produkcji prądu służy  17 turbin o całkowitej mocy 2,08 GW. Wykop pod elektrownię prowadzono równolegle z wykopem pod fundament i przyczółki zapory. Dach elektrowni jest odporny na bomby. Jednak profilaktycznie 11 września 2001 zamknięto cały przejazd przez tamę.  Cała woda jeziora przechodzi przez turbiny, wpadając do nich poprzez wieże wlotowe i zwężające się zapory.

Kolorado i fragment jeziora Mead

Jezioro Mead i zapora  zapewniają również wodę do zastosowań komunalnych i nawadniających. Woda dociera do Colorado River Aqueduct, Central Arizona Project i All-American Canal, zaopatrując w ten sposób 25 mln ludzi i nawadniając 400 000 ha ziemi.

Black Canyon i Hoover Dam Bypass

Nie byłam w stanie długo podziwiać tej fascynującej budowli. Gdybym miała siłę, podeszłabym do głównego wejścia i zerknęła na to cudowne art deco. Ale krew w mojej głowie gotowała się. Rozpaczliwie szukałam ochłody, więc wpadłam do toalety na środku zapory i zrobiłam rzecz najgorszą z możliwych: wsadziłam głowę pod kran. Wtedy nie myślałam. Teraz wiem, że takie gwałtowne ochłodzenie powoduje szybkie zwężenie naczyń krwionośnych i nie jest to bezpieczne. Wyszłam na zewnątrz i czułam, że zemdleję. A tymczasem do parkingu nie było takie hop-siup.

Jezioro Mead, u góry z prawej nasz parking.

Doczołgałyśmy się z Kasią na parking, obie w kiepskim stanie. Myślałam, że może stanę w cieniu samochodu, ale cienia nie było. Asfalt rozgrzany do miliona stopni, wszędzie beton i skały. Przede wszystkim nie było kierowcy z kluczami. Nie było też jak do niego zadzwonić. Zawsze Zapora Hoovera będzie mi się kojarzyć z tym stanem. Na szczęście zjawił się, gdy już byłyśmy prawie nieżywe, ale jeszcze dychające i ta historia nauczyła nas dwóch rzeczy: drugie kluczyki musi mieć druga osoba i w Stanach należy mieć amerykańską kartę SIM. Z drugim było trudniej, ale kluczyki zostały rozdzielone.

Nasz samochód na parkingu

Wróciliśmy do Las Vegas. Po drodze jednak postanowiliśmy zatrzymać się nad brzegiem jeziora, z innej już strony. Mead to nie tylko zbiornik zasilający turbiny, ale również miejsce rekreacji.

Droga przez Nevadę

Tereny wokół jeziora nazywane są Lake Mead National Recreation Area. Za wstęp trzeba zapłacić, napis na budce informuje, że temperatura powietrza wynosi 40 stopni  (104 Fahrenheity), a wody 29. Trochę się popluskaliśmy, trochę zjedliśmy.  A potem Dolina Ognia i nocne Las Vegas.

Anna Pisarska

 

Moje artykuły o Stanach Zjednoczonych z wyjazdu w 2017 r. (po kliknięciu można przejść do artykułu):

Pozostałe o Ameryce:

Dodaj opinię lub komentarz.